Nic... nic się nie psuje, słychać znakomicie. Jak pasta rezonuje w internecie?

Konrad Stanilewicz

Publikujemy na łamach portalu tekst Konrada Stanilewicza, który w związku z pomyłką redaktorską nie ukazał się w 55. numerze magazynu „Ha!art”. Przepraszamy autora za zaistniałe nieporozumienie.

Piotr Marecki, Aleksander Ryś, Aleksandra Pięciak – redaktorzy numeru

 

Copypasta rozpowszechniała się w internecie od wielu lat. Gdzieś tam w tyle głowy pojawia się myśl wiążąca ją jeszcze ze śmiesznymi historyjkami i prastarymi anegdotami, pojawiającymi się w najróżniejszych miejscach sieci, jeszcze przed erą serwisów społecznościowych. Nawyk ten przejęli i Polacy, choć działo się to stopniowo – dopiero w ostatnich latach możemy mówić o ugruntowaniu się pasty-części idiolektu internetowego, rozumianej w sposób bardziej skomplikowany niźli atrakcyjna dla czytelnika przeklejona historyjka.

Dynamika przemian w sieci wydaje się na tyle zdecentralizowana i polifoniczna, że kodyfikacja niektórych internetowych zjawisk jest przydatna, by złapać grunt pod nogami i lepiej zrozumieć to, co na co dzień, jako doświadczeni użytkownicy, odbieramy intuicyjnie. Pisząc o pastach należałoby więc zacząć od chociaż pobieżnej próby nakreślenia ich rodowodu genologicznego. Wszelkie fanfiki, creepypasty i tym podobne, stricte internetowe próby pisarskie wytworzyły bowiem na przestrzeni lat wyraźne cechy swoich poetyk. Z rosnącą w siłę, coraz popularniejszą copypastą nie jest inaczej.

Plejada najsłynniejszych polskich past to korpus kilkudziesięciu tekstów. Około sześciu-ośmiu z nich przedarło się do mainstreamu i jest kojarzone przez spore rzesze internautów. Ogólna ilość przeklejanych historii pojawiających się w internecie jest trudna do szacowania: w każdym razie liczba idzie w setki. Pojawiają się również ogromne ilości niszowych past, które nie przebijają się do głównego nurtu. Wśród nich mamy nawet prastare dowcipy przerobione na odpowiednią narrację, z dorobionymi strzałkami memicznymi. To stwarza nam realne szanse na traktowanie jej nie wyłącznie jako sieciowego zjawiska, ale quasi-gatunku. Bo i możemy wyodrębnić grupę tekstów wzorcowych: i to byłyby te najpopularniejsze.

Czym dokładnie jest sam przedmiot zainteresowania? Najprościej mówiąc – rodzajem cytatu, wklejonym bez cudzysłowu, stanowiącym zwykle całość wypowiedzi, pozbawionym dopisków czy komentarza. Pastą możemy również nazwać parafrazę oryginału, z zastrzeżeniem, że wszelkie zmiany wprowadzone są wewnątrz wklejonej wypowiedzi. Kwestia autorstwa zaś zwykle pozostaje mglista. Nawet jeśli wiadomo, kto jest twórcą pasty, jego tożsamość – najczęściej – nie zostaje w jakikolwiek sposób ujawniona. W wypadku większości reprezentatywnych tekstów twórca pozostaje anonimowy lub trudny do ustalenia, w gruncie rzeczy więc – nieistotny. Wyjątkami są pasty mające swoje korzenie w nagranych wypowiedziach. Najbardziej znanymi przypadkami są tutaj tyrada Zbigniewa Stonogi („Coś... coś się popsuło i nie było mnie słychać”) oraz historyjka o palmie przy rondzie De Gaulle'a. Wiemy, kto wypowiedział przepisane słowa, kto natomiast sekundował jako pierwszy przepisujący – nie.

Kiedy mamy do czynienia z pastą? Wymogiem najbardziej oczywistym i właściwym dla wszystkich tekstów wydaje się sprawa spełnienia odpowiednich wymagań formalnych. Stylistyka najczęściej oscyluje wokół tradycji gawędy z całym dobrodziejstwem inwentarza. Pojawiają się więc liczne inwersje, anegdotyczność, mowa pozornie zależna, powtórzenia, czasami również otwartość kompozycji, dygresje, a nawet większe skupienie się na pieczołowitości w naśladowaniu stylu niż na samej historii (np. pasta o Makłowiczu w Almie, niektóre części przygód człowieka okradzionego z butów przez Wojciecha Cejrowskiego, pasta o człowieku udającym przed kobietami obcokrajowca etc.). Oczywiście, wynika z tego pośrednio imitowanie języka mówionego. Jest to zresztą powód, dla którego tak łatwo zaadaptować jako pastę fragmenty youtube’owych filmików. Pewną wariacją tej opcji są copypasty bazujące na użyciu strzałek memicznych. Zwykle co prawda będą bardziej oszczędne narracyjnie, starając się kondensować treść w krótszych zdaniach czy równoważnikach, lecz zazwyczaj zbliżają się do tego, co prezentuje opcja gawędziarska. Zjawiskiem związanym z taką pastą są historie zakończone iluminacją, a więc te wszystkie, które w ostatnich zdaniach demaskują jednego z bohaterów jako znaną osobistość. Takich past powstały dziesiątki. Na topie najczęściej przywoływanych nazwisk przodują Władysław Bartoszewski, Robert Makłowicz, Karol Wojtyła, Wojciech Cejrowski, Ozjasz Goldberg i wielu innych.

Druga konwencja, niezależna, choć czasem łącząca się z gawędziarską, to coś w rodzaju strumienia świadomości, mająca swoje źródło w długich postach pisanych na pohybel polskiej gramatyce (przypomina się fanpage wyśmiewający tę tendencję – Cebulisses). Najsłynniejszym przedstawicielem nurtu jest bez wątpienia Rozum i godnośc człowieka. Bardzo istotne w paście (niekoniecznie wymagane, acz pomocne) jest użycie charakterystycznego, chwytliwego incipitu. Bierze się to oczywiście z bazowania gatunku na szybkich skojarzeniach.

Inny podział dotyczy konceptu – możemy spotkać teksty intencjonalne i nieintencjonalne. Pierwsze z nich zostały napisane z odgórnym zamysłem gatunkowej przynależności (wszystkie pasty celebryckie, część z rodzaju „ech, anony”, większość tych ze strzałkami memicznymi etc.). Drugie: wszelkie wypowiedzi przypadkowe, znalezione w internecie albo trudne do sklasyfikowania jako fejki lub autentyki, używane zarówno ze względu na swoją jakość (Mój stary to fanatyk wędkarstwa, Żymooon dawaj lokomołszyn), osadzenie w kontekście (Kiedyś Tracz po mistrzowsku dojechał tulczyńskiego rolnika pojawiające się pod niemal każdą wzmianką o gangsterze z Plebanii czy pasta o ostrym jedzeniu), jak i niedorzeczność, niefrasobliwość (Navy Seals, palma przy rondzie de Gaulle'a). Kluczowy w spopularyzowaniu pasty jest jej potencjał do reprodukowania w różnych – mniej lub bardziej adekwatnych – sytuacjach.

Istnieje również forma pośrednia: wspominany Rozum i godnośc człowieka, najpewniej powstały w wyniku pracy kolektywnej. Wedle legendy, pierwszy fragment (trudno powiedzieć, do którego momentu) ma swoje źródła w przesadzonej reakcji jakiegoś anonimowego internauty. Z kolei późniejsza perora to dzieło następnych, dopisujących po kilka słów (zdań) śmieszków. Bardzo zresztą tę niejednorodność czuć, pasta szybko staje się monotonna i jeśli ktoś zatrzymał się na tych najbardziej znanych pierwszych kilku linijkach, niech wierzy – dalej nie warto. Taka w każdym razie jest geneza cenzopapiej Wieży Babel.

Jednocześnie nie każdy tekst ma potencjał ku temu, by copypastą się stać. Te zaplanowane przez autora jako reprezentatywne dla gatunku, muszą zadbać o to, by rozpoznanie przez czytelnika nastąpiło jak najszybciej. Można zaryzykować tezę, że odpowiednia kompozycja stylistyczna jest dla pasty kluczowa w budowaniu znaczenia. W tym bowiem wypadku przynależność gatunkowa – o czym bardziej szczegółowo za chwilę – w pewien sposób determinuje sens. W pastach niezamierzonych, tekst musi przynajmniej zbliżać się do ukształtowanych wymogów formalnych. Historyjki zwykle posiadają wyrazisty sznyt anegdotyczny, lecz różni je przede wszystkim kwestia znaczenia, odbioru i wydźwięku.

Nie jest ważny również poziom pasty. Narracja traktująca o wzlocie i upadku ojca-fanatyka wędkarstwa, bodaj jedna z najlepszych przedstawicielek gatunku ever, przeklejana jest jedynie w parafrazie lub przy użyciu kilku zdań. W pełnej krasie pojawia się rzadziej. Rigcz zwyczajowo wkleja się w całości, podobnie „Coś... coś się popsuło i nie było mnie słychać”, lecz to już element rytuału. Szczególnie w pierwszym wypadku: wciąż pod większością postów dotyczących postaci JPII łatwo znaleźć ten monolog.

Bo też i o czytanie pasty nie chodzi, a o intuicyjnie odbierane wrażenie, oczywiste dla każdego, kto rozpoznaje pierwsze słowa. Choćby pół oryginalnego tekstu zostało zmodyfikowane, jej dalszy ciąg zmieniony – nikt się nie zorientuje. Przeciętny internetowy czytelnik zwykle nie czyta tej samej copypasty wielokrotnie, a jeśli widzi ją po raz pierwszy – skąd ma wiedzieć o jakichkolwiek zmianach?

Należy też od razu poruszyć kwestię pewnego konfliktu: czy tekst może być pastą, jeśli nie znajduje się w ciągłym obiegu, a więc wytraca swój pęd kopiuj-wklej? Tak. By post został przez odbiorcę określony, wcale nie musi być użyty przez osobę trzecią. I czwartą. I piątą. I tak dalej. Argumentem są tu opisywane wyżej niuanse gatunkowe. A ze względu na ilość mniej znanych historyjek, utwory tego typu mogą być po prostu nośnikiem contentu z jednej strony, z drugiej zaś przeznaczone są do reduplikacji, a ich istotą bywa reakcja. Poziom pasty, jeśli za najważniejszy składnik uznamy nie jej jakość jako suchego przedstawiciela gatunku, ale częstotliwość występowania, ilość lajków i ogólną aprobatę internautów, definiowany jest poprzez zdolność do częstego wklejania. Dochodzi więc w przy ocenie kwestia przydatności. Ta z kolei określana jest poprzez możność użycia w kontekście, w którym inne pasty nie byłyby tak adekwatne (przykład: pasta o tulczyńskim rolniku, która pojawia się pod niemal każdym filmikiem z Januszem Traczem, niezależnie od tego, o jakim fragmencie Plebanii mowa). Użyta pasta staje się umową między wklejającym a odbiorcą: obaj odnoszą się do tekstu, z którego wyradza się (oczywiste dla wtajemniczonych) znaczenie.

Mamy więc do czynienia z rozbudowaną wypowiedzią pisemną, której wydźwięk – w wypadku kolejnego kontaktu z pastą – jest przez czytelnika bezbłędnie rozpracowywany bez znajomości ogółu. Wystarczy przeczytać kilka słów, by sens stał się w pełni klarowny (konia z rzędem temu, kto zapoznał się z tyradą ciskającego gromy Zbigniewa Stonogi do ostatniej linijki/ostatniej sekundy filmiku). Pełni więc ona zarówno funkcję tekstu pisanego, jak i symbolu, komunikatu-obrazka. Będąc ciągiem zdań, copypasta semiotycznie zbliża się do innego typu pojmowania. Jej gatunkowy kręgosłup, jakkolwiek mocno osadzony w tradycji literackiej i retorycznej, dzięki kondensacji znaczenia wprowadza ją do idiolektu internetowego na równych prawach z gifem czy zwyczajnym obrazkiem. Dość powiedzieć, że gdyby wkleić w post jedynie drugą połowę Rozumu i godności człowieka, pozostałaby ona nierozpoznana (więc i niezrozumiana, bo rozpoznanie pasty równoznaczne jest z jej zrozumieniem), jak i błędnie zinterpretowana (albo dosłownie, albo jako próba rozpoczęcia żywotu nowej copypasty). Popularność mierzona w lajkach też częściej bierze się z poczucia wspólnotowości, znajomości tekstu, niekoniecznie błyskotliwości użycia czy jakości jako takiej.

Stąd też mamy do czynienia z dwuznacznością past: jeden sens to ten zawarty bezpośrednio w tekście, drugi zaś w całości dotyczy pasty w obiegu, ujawnia się dopiero w konfrontacji z innym tekstem, zostaje odczytywany jako reakcja. A im więcej takich konfrontacji, tym bardziej znaczenie ugruntuje się w powszechnej świadomości użytkowników idiolektu. Wydźwięk jest dynamiczny, zmienia się, kumuluje w natychmiastowym, intuicyjnym odbiorze, a w rezultacie przyjmowany jest przez czytelnika w sekundzie, gdy zobaczy on pierwsze, znajome słowa. Ta oczywistość powoduje, że pasta ewoluuje znaczeniowo dopiero przy użyciu w kolejnych kontekstach. By była sobą, w pełni gatunkowego ciężaru, nie może być po prostu zbiorem charakterystycznych konwencji.

Pasta jest trochę plemienna i trochę rytualna. Sam do końca nie wiem, dlaczego nieprzerobione, użyte tysięczny raz, znane wszystkim teksty potrafią zbierać setki lajków. Bodaj jedynym przykładem znudzenia się szerszej publiczności copypastą przez jej nadużywanie jest Rigcz. Z tymi mniej popularnymi sprawa jest prostsza – czasami to po prostu dobre, zabawne historie. W każdym razie pasta rośnie w oczach – jeszcze kilka lat temu rzadko wychodziła poza piwnice lurkujących anonów, dziś zbiera po kilkaset lajków na łamach fanpejdży obserwowanych przez setki tysięcy ludzi. I w kwestii swojego miejsca w sieci, jestem pewien, ostatniego słowa jeszcze nie powiedziała.

• • •

Tekst ukazał się w 55. numerze magazynu „Ha!art” (DANK MEMES)

Ha!art nr 55 - DANK MEMES w naszej księgarni internetowej

• • •

 

• • •

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information