Piotr Polak, przynajmniej w świetle tego, co zdołał w temacie przeczytać, nie był alkoholikiem. Nie zmienia to jednak innego faktu, że spożywał często, często też niemało. Nieraz nachodziły go niepokoje, czy aby nie wpada powoli w uzależnienie, ale zawsze owe wątpliwości rozwiewał nonszalancko Melchior Ostrówski, lokalny wieszcz o ustabilizowanym życiu rodzinnym.
Czasami mamy dziwaczne sny. Takie, w trakcie trwania których leżymy przygwożdżeni do łóżka i czujemy to, wiemy, że śpimy. To sprawia, że sen nakłada się na jawę i daje złudzenie realności. Całkiem niedawno miałem jeden z tych snów, ale gdy dziś się nad nim zastanawiam, nie jestem już taki pewien, czy rzeczywiście był snem, czy może przebłyskiem z drugiego życia, gdzieś po drugiej stronie zasłony z mgieł.
Kiedy pod domem niewinnej dziewczyny w deszczową noc straszliwie warczał kombajn, zapewne nie czuła ona egzaltowanej ekscytacji (której doświadczyłaby niejedna znudzona mieszczka), a rodzaj zmieszania połączonego z przerażeniem. Bo co jak co – miłość niejedno ma imię – owszem, ale jaka miłość popycha do tego, by w nocy ukraść kombajn z pegeeru i zajechać nim pod dom ukochanej?
Okolicznościowa scena stoi. Smoleńsk to Miasto-bohater, a Miasta-bohaterowie zawsze zostawiają jedną scenę na rejonie, w razie gdyby ktoś miał wystąpić i przypomnieć wszystkim, kto tu jest kurwa Miastem-bohaterem, albo zaskandować: „Raz sierpem, raz młotem...”, żeby Polacy więcej nie fikali tak jak Zygmunt Waza, gdy przyszedł jumać Smoleńsk i później trzeba było powstanie antypolskie organizować.

Księżycowa opowieść [fragment książki "Tak jakby nic się nie wydarzyło. Teatr Forced Entertainment"]
– Sztuka to miejsce, gdzie mówi się barwnie, gdzie mówieniem przywraca się językowi życie, gdzie reanimuje się idee, obraca nimi i pokazuje ich drugą stronę – dodał. – Sztuka to miejsce wyłomu w starych ideach, otwierania ich i tworzenia w nich nowych. Sztuka jest narzędziem nawigacji, lepszym niż GPS. To broń lepsza niż koktajl Mołotowa.
Z seksem było trochę gorzej, nie było w nim spodziewanej francuszczyzny, ale klasykę zdążyli jako tako przerobić. Kiedy Piotr zagaił coś o ślubie, dziewczyna była wniebowzięta. Do momentu, kiedy oświadczył, że zamierza po studiach wrócić do Radomia, bo tam jest jego ściślejsza ojczyzna. Powołał się na Jacka Malczewskiego, Leszka Kołakowskiego i Walerego Przyborowskiego.
Bywają wizyty lekarskie, które już same w sobie są niezwykłą przygodą. Dla nich warto nazmyślać w pracy, że siostra ma nawrót raka. Poleciałem sobie samolotem z Chopina, z Balic pociągiem do Dworca Głównego, a potem już taksówką numer pięć na Salwator.
Z nudów zapisał się na podyplomowe studia z antropologii kultury w stolicy. – To takie szklenie dupy, ale bardzo twórcze. Co z tego będzie, Bóg raczy wiedzieć – tłumaczył się nieraz znajomym ze swojego kroku. Po cichu liczył jednak na jakąś pokrewną, płci przeciwnej, duszę, która – tak jak on – szukać będzie intelektualnego i emocjonalnego zbliżenia wśród podstarzałych post-żaków.
Lubaczowskie afery przestępcze są przynajmniej oryginalne. Tu ktoś w dzień kumulacji napadnie na kolekturę Totolotka (bo przecież te pieniądze tam są). Ktoś inny w pobliskiej wiosce zaorze drugiemu podjazd, bo skoro ma brony, ma traktor, to byle frajer nie będzie mu ubliżał pod sklepem. Tylko gdy zginie poczciwej babci ozdobna kura, to aż szkoda, by któryś przepijał jej kolorowe piórka.