Księżycowa opowieść [fragment książki "Tak jakby nic się nie wydarzyło. Teatr Forced Entertainment"]

Tim Etchells

Szczerze mówiąc, przydarzyła mi się jedna z tych dziwnych nocy w teatrze, kiedy niby się tam jest, ale jednak nie do końca, tracąc humor i tylko połowicznie oglądając spektakl, wypatrując jego końca, licząc rekwizyty i lampy, czasami znajdując coś, na czym można zawiesić myśl, ale też równie często obserwując ludzi w rzędzie przed i zastanawiając się, z czego do cholery właściwie się śmieją.

Oklaski, które rozbrzmiały, gdy spektakl wreszcie się skończył, tylko pogorszyły sprawę – naszły mnie wątpliwości, czy w ogóle miałem jakiekolwiek pojęcie o teatrze; wątpliwości o moje związki z całym ludzkim rodzajem. Powiadają, że człowiek nie jest samotny, dopóki nie usiądzie wraz z innymi, żeby coś wspólnie oglądać.

Okropna sytuacja związana ze spektaklem przerodziła się w długą noc z wizytami w paru barach, piciem, muzyką, zgubionym rowerem i zakończonym niepowodzeniem poszukiwaniem taksówki, a później, w zasadzie o wiele później, około trzeciej w nocy, poczułem się kompletnie zagubiony. Nagle po drugiej stronie ronda, naprzeciw spalonych resztek czegoś, co niegdyś było Picture House, wyłonił się niczym fatamorgana Ahmed’s Kebab Burger Soft Drink & Fries Van.

To właśnie przy tym obwoźnym barze zaczął padać lekki deszcz. Młody chłopak za ladą – raczej nie Ahmed, tylko jakiś jego bardziej zdatny do pracy na nocnej zmianie znajomy lub krewny – spojrzał na mnie.

– Jak leci? – zapytał.
– W porządku – odezwałem się. – Miałem po prostu długi wieczór w teatrze.
– Tak, na to wygląda – padła odpowiedź. – Dobrze było?
– Nie – powiedziałem. – Nie za dobrze. A co u ciebie?

Nie-Ahmed wzruszył ramionami, co miało służyć za oczywistą odpowiedź: „Za dużo nocnego sobotniego tłumu, za dużo hałasu, za dużo wszystkiego”. Potem przemówił.

– Nic dziwnego, że jest ciężko. Tempo i żarłoczność, z jaką Kapitał pochłonął i zneutralizował to, co próbowało lub chciało dać mu odpór, robią wrażenie, nawet imponują.
– Czekaj, czekaj, o czym mówisz? – spytałem.
– No, spójrz tylko – odpowiedział nad ladą, nachylając się w moją stronę. – Kapitał pochłania wszystko, co napotka po drodze, począwszy od programu Zielonych po strategie tak zwanej awangardy. W naszych czasach rynek nie jest już tylko sklepem z dobrami konsumenckimi, mamy tu do czynienia z ekonomią doświadczeń.

Nie-Ahmed rozejrzał się i jakby na podkreślenie swoich słów przeszył powietrze ostrzem noża do kebabu, celując przy tym w miasto.

– Performans bywał miejscem oporu przeciw rynkowi, przeciw utowarowieniu. Teraz jednak wszystko może być towarem. Spójrz tylko. – Ponownie wycelował nożem do kebabu. – Wszystko jest na sprzedaż, jakkolwiek niematerialne by było… tożsamość, nagromadzająca się przygoda samego siebie.
– Wszyscy na rynku doskonale wiedzą, że sprzedają przynależność – kontynuował. – Wiedzą, że sprzedają współudział i wspólnotę, nawet jeśli ta ostatnia jest już tylko ułudą. Kiedyś była to domena radykalnej sztuki, ale teraz…

W tym momencie pojawili się nowi klienci w postaci trzech pijanych gości, więc oglądając się za siebie, na furgonetkę Ahmeda, wycofałem się nieco i osunąłem na pobliską ławkę. Trzej pijani goście kupili sobie po kebabie, po czym oddalili się chwiejnym krokiem, mówiąc z pełnymi ustami i zostawiając za sobą ślad z keczupu oraz pokrojonej kapusty, niczym pokręcone bachory z jakiejś chorej bajki.

Kiedy już sobie poszli, Nie-Ahmed zawołał mnie, pochylając się nad ladą.

– Miasto zmienia się w niesamowitym tempie – powiedział, wskazując na jego nocną panoramę. – Im szybciej coś starego rozpada się lub bankrutuje, tym prędzej to odpicowują i otwierają na nowo. Nie sposób tego nie podziwiać, ale tak naprawdę jedyne, co mają w ofercie, to panika, terror i gorączkowe pożądanie…
– Co masz na myśli? – spytałem.
– Żądzę, gromadzenie – odpowiedział. – Strach i śmierć. Iluzję własności. Mam na myśli to, że już cię kupili i sprzedali, i opakowali cię w to tak dokładnie, że już nic nie widzisz, nie możesz oddychać i nie możesz odnaleźć drogi. A przy pierwszej nadarzającej się okazji odsprzedadzą cię tobie samemu.

Spojrzałem zdołowany na miasto.

– A więc to nie ma sensu? – odezwałem się. – Teraz, gdy nawet najbardziej ulotne i intymne relacje są towarem? Czy o to ci chodzi?
– Nie. To nie jest bez sensu – odrzekł Nie-Ahmed.

Zamilkł na chwilę, a potem ukrył coś pod dłonią, którą przesunął do mnie po ladzie, jakby chciał mi to wręczyć.

– Co to? – spytałem.
– Kończę z tym, a to są kluczyki do barowozu – odpowiedział, podnosząc dłoń, by pokazać mi leżące pod spodem kluczyki. – Weź je. Już nigdy nie wezmę nocnej zmiany w Kebab Burger Soft Drink & Fries.

Przez jakiś czas milczałem, a potem coś powiedziałem, ale nie pamiętam co.

– Słuchaj – odezwał się, porządkując rzeczy leżące na ladzie, czyszcząc wszystko i na koniec zasuwając z hukiem roletę zamykającą okienko do wydawania posiłków. – Słuchaj, wiem, że jest źle, wiem, że rynek wszystko pochłonął, pomylili nawet kapitał z demokracją, ale nadal wierzę w sztukę.
– Co? Ten spektakl, który oglądałem dziś wieczorem, był kretyński. Idiotyczny. Gdybyś go widział…

Nie-Ahmed zamknął drzwi do barowozu i odszedł w kierunku ławki, machając na mnie ręką, żebym do niego dołączył.

– Idiotyczny, być może. Ale nadal wierzę w sztukę – wyznał. – Wierzę w performans. Beuysa. Wczesną Abramović. Naumana. Becketta. Hsieh. Pinę Bausch. Kantora. Cage’a. Performans nie jest tylko wisienką na czyimś torcie. Odrobiną wartości dodanej. Tanią podnietą wcielenia się w jakąś rolę. To sposób zmieniania świata.

Przyglądaliśmy się, jak wiatr zrywa papiery z przypadkowej, tymczasowej rzeźby zrobionej z puszek, gazet, opakowań i odpadków jedzenia, piętrzących się i wylewających z kosza na śmieci stojącego tuż obok zamkniętego już obwoźnego baru Kebab Burger Soft Drink & Fries Van, którego jedyne okienko do wydawania posiłków było skryte za roletą i ślepe na roztaczającą się dookoła noc.

– Co się z tym stanie? – spytałem.
– Wuj znajdzie kogoś innego do prowadzenia baru – zaśmiał się Nie-Ahmed.
– Ale co będzie z tobą?

Śledziliśmy wzrokiem papierki, przewalające się od czasu do czasu po płytach chodnikowych, niepewne swojej zdobytej właśnie swobody przemieszczania się.

– Poradzę sobie – odpowiedział. – Wracam do Stambułu, żeby założyć teatr.

Milczałem, spoglądając to na Nie-Ahmeda, to na śmieci latające po chodniku.

– Sztuka to miejsce, gdzie mówi się barwnie, gdzie mówieniem przywraca się językowi życie, gdzie reanimuje się idee, obraca nimi i pokazuje ich drugą stronę – dodał. – Sztuka to miejsce wyłomu w starych ideach, otwierania ich i tworzenia w nich nowych. Sztuka jest narzędziem nawigacji, lepszym niż GPS. To broń lepsza niż koktajl Mołotowa.
– Performans? – zapytałem.
– Wierzę w to – odpowiedział. – Performans tworzy przestrzeń, w której możliwe są różne rodzaje kontaktów, różne rodzaje rozmów. To miejsce dające możliwość wyjścia na zewnątrz, odejścia od powszechnej skłonności do ulegania utowarowionemu pożądaniu, opakowanemu, strzaskanemu i ukrytemu w panice i terrorze.

Siedzieliśmy jeszcze przez chwilę. Po jakimś czasie Nie-Ahmed zebrał się do wyjścia. Księżyc był w pełni. Wszystko można było zobaczyć i usłyszeć. Światła miasta, daleki ruch uliczny, walające się śmieci i odbicie księżyca w wodzie.

Tim Etchells, Sheffield, 2012

Tłumaczenie: Maciej Kositorny

• • •

Tim Etchells (ur. 1962) – dyrektor artystyczny grupy Forced Entertainment. W 1984 roku, po studiach na Wydziale Dramatu na Uniwersytecie Exeter, wraz z grupą przyjaciół postanowił przenieść się z południa Anglii na północ, do przemysłowego miasta Sheffield, by tam przez teatr mówić o współczesności. Z czasem okazało się, że tematy, które ich fascynują – eksperymenty z językiem i szukanie nowych form narracji, obrzeża i skutki uboczne systemu, samotność, dla której scenerią jest nadmiar i rozrywka, eksploatowanie klisz kultury masowej i szukanie w niej poezji – wymuszają wyjście poza teren sceny. Grupa wywarła ogromny wpływ na rozwój brytyjskiego teatru niezależnego, a jej znaczenie w teatrze europejskim jest dziś niekwestionowane. W swoim dorobku Etchells – zarówno jako artysta działający z grupą, jak i indywidualnie – ma więc nie tylko spektakle, lecz także akcje site-specific, cykle fotograficzne, instalacje, projekty audiowizualne i literackie. Tim Etchells kieruje procesem twórczym grupy, jest reżyserem wszystkich spektakli Forced Entertainment oraz autorem wielu tekstów scenicznych. W niektórych przedsięwzięciach, przede wszystkim w spektaklach wielogodzinnych, występuje również jako aktor.

• • •

Kontakt w sprawie egzemplarzy recenzenckich: ewelina.sasin@ha.art.pl

• • •

Więcej o książce Tak jakby nic się nie wydarzyło. Teatr Forced Entertainment Tima Etchellsa w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art

Tak jakby nic się nie wydarzyło. Teatr Forced Entertainment w naszej księgarni internetowej

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information