Wiersz nie jest cudem to cykl świetnych, zaangażowanych wierszy publikowanych tu, w internecie, i teraz, jako wyraz wkurwu na codzienne problemy i wydarzenia. Wiersz nie jest cudem, wiersz jest codzienny, zwykły i dostępny. Jeśli masz poglądy i opinie, prześlij wiersz na adres redaktorki, Mai Staśko: maja.stasko@ha.art.pl. Publikacja wierszy to współtworzenie towaru, jakim jest portal, więc za nią płacimy. Wiersze są polityczno-estetyczne, więc wybieramy te najlepsze.
W Psie pełno, jak za dawnych czasów. Zamawiam whisky. Dookoła znajome twarze. W drugiej sali koncert zespołu Plastic Bag. Świetnie grają. Ludzie rozbawieni, tańczący. Wokalista prosi, żeby podczas refrenu publiczność skandowała za nim jedną frazę: „Nie bać”. I zaraz to „nie bać” zamienia się w „jebać”. I to „jebać” jak okrzyk wojenny wypełnia cały klub. Jest jak głos złotego rogu i wydaje się, że nie ma już odwrotu, że czas stawiać kosy na sztorc, odkopywać broń, budować barykady i ruszać, atakować Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Urząd Skarbowy, policję tajną i dwupłciową.
Od rana trzeba było towar rozwozić. Zajechali najpierw na Lubaczów, na ruski targ. Tam jest w centrum miasta taka stara miejscówa, gdzie się rozkładają handlarze. Kiedyś było ich więcej, ale gmina wygnała większość na przedmieścia. I tam nikt nie chodzi, ale co zrobisz. Władza to władza. No, targ ruski, bo na handel dawniej głównie ze wschodu przyjeżdżali. Co to u nich nie można było kupić!
Nie o książkę tak naprawdę chodziło, ale o to, że chciałam poczuć się lepiej. Chciałam wydać pieniądze i poczuć się lepiej, bo tylko kiedy wprowadzałam pieniądze do maszyny i widziałam, co maszyna w postaci rąk sprzedawcy oddaje mi w zamian za te pieniądze, czułam się lepiej. Musiałam wrzucić monetę do szczeliny i poczekać na nagrodę. Tak działa życie wszystkich dziewczyn – jestem jedną z nakręcanych lalek, która działa na złote żetony.
Wiersz nie jest cudem to cykl świetnych, zaangażowanych wierszy publikowanych tu, w internecie, i teraz, jako wyraz wkurwu na codzienne problemy i wydarzenia. Wiersz nie jest cudem, wiersz jest codzienny, zwykły i dostępny. Jeśli masz poglądy i opinie, prześlij wiersz na adres redaktorki, Mai Staśko: maja.stasko@ha.art.pl. Publikacja wierszy to współtworzenie towaru, jakim jest portal, więc za nią płacimy. Wiersze są polityczno-estetyczne, więc wybieramy te najlepsze.
Wszyscy, których poznałem, po miesiącu porażek okrzepli. Mięczaki, wrócili do Polski. Ja zostałem, choć nie okrzepłem. Pierwszy miesiąc zrobił ze mnie chochoła. Łatwopalną, wyblakłą, słomianą kreaturę. Postanowiłem, że zmienię to na święta. Bałem się popaść w apatię, bałem się Wigilii w samotności. Po raz pierwszy w życiu samodzielnie miałem wysłać życzenia wszystkim, którzy już o mnie zapomnieli.
Gdyby ten ruch był trochę wycofany z miasta, ale gdzie. Na śląsku pewnie tylko gorzej mają. Dawniej mówiło się, że kombinat Nowej Huty zanieczyszcza powietrze. Ale teraz przecież tam nie ma tam pracy. No prawda, że dawniej, jak wiatry pędziły ze wschodu, to pędziły na Kraków z zapachem tej siarki. A teraz tego nie odczuwa się, bo przecież tam nikt już nie pracuje.
Tak, świat miał swój czakram w Krakowie. To dosyć pewne i można było nawet uwierzyć w to tajemne źródło duchowej energii bijące rzekomo za ścianą katedry wawelskiej. Nie że coś było czuć szczególnego w tamtym miejscu, ale jego energia zdawała się formować te przedziwne fantasmagorie społeczne, iluzje i mary, piękne sny o osobności. Gdyby pod Wawelem nie było tego czakramu, to jakżeby ten Kraków mógł przetrwać?
W ogóle nie wiem, co to jest smoooog, od tego trzeba zacząć. Jestem krakowianinem od urodzenia. Smog, proszę pana, to był wtedy, kiedy na kombinacie działała koksownia, aglomerownia, wielkie piece, chemia, proszę pana, wtedy był smog! Teraz to nie jest smoooog. Jak wjeżdżałem do Huty, to był taki żółty syf, że można było powiesić parasolkę albo siekierę, proszę pana. To był smoooog!