Separatyści to nawet zbyt duże słowo, bo lokatorami tych biedapałatek okazała się grupa nastolatków. Żadne tam dresiarstwo, po prostu zwykłe dzieciaki z jakiegoś blokowiska. Noszą tanie ciuchy, raz w tygodniu chodzą na pizzę albo do kina, piwo dla oszczędności piją w parku i organizują domówki, na których słuchają beznadziejnej muzyki z jutuba.
Poemat poezji wizualnej opisujący podróż przez wyobrażeniową krainę Afazji. To swoisty przewodnik po kraju, którego zostałam obywatelem – nagle i bez ostrzenia ,,,, ,,,, Jednak nie o wiwisekcje tu chodzi, tylko o zrozumienie choroby, która dotyka bardzo wielu ---- bo udar jest chorobą cywilizacyjną , a udar lewostronny zabiera wszystkie kody komunikacji, które znamy (...)
Wbrew pozorom, Read more + Piotra Puldziana Płucienniczaka nie jest tylko fenomenologicznym żartem, ekranowym ćwiczeniem z poetyki odbioru czy też uniesionym wysoko i dumnie środkowym palcem wymierzonym w mit interakcji. Bezczelna, pusta przestrzeń, przez którą nawigujemy niczym oślepieni słońcem marynarze, prosi się o wypełnienie, czy to przez nas, tu i teraz, czy to przez obrażonych na cyfrową poezję autorów zgłoszeń na ITJW, którzy uparcie przysyłają nam papierowe propozycje godne raczej „Gościa Niedzielnego”, a nie utwory flirtujące z kodem, ruchomym obrazem czy choćby z ogólną wibracją narzędzi społecznościowych i sieciowych A.D. 2014.
Objąłem swoją szyję i rzeczywiście moje palce natrafiły na jakieś gruzłowate zniekształcenie. Naskórek stał się szorstki w miejscu, w którym nigdy taki nie był, a ciało dyndało zupełnie jakby pod skórą uformowała się zwarta, kulista kość. Zaniepokojony, ruszyłem w stronę toalety. Ubikacje znajdowały się tuż za otwartą strzelnicą i raz po raz siła uderzeń sprawiała, że lustra trzęsły się i wibrowały.
Celem, o ile można dokonywać takich uogólnień, było uwolnienie od pewnych stanowisk, a nie ich ustalenie. Dystopia jest oczywiście wszechobecnym instrumentem narracji – zarówno jako hegemoniczna teoria dyskursu, jak i dominujący społecznie tryb estetyczny. A jednocześnie, jak każdy chałupniczy rewolucjonista, wykorzystuję instrumenty i broń będące w dyspozycji tyrana, ryzykując, że obróci się to przeciwko mnie i stanę się lustrzanym odbiciem wcześniejszego reżimu.
Była wiosna, miałem pięć lat, kiedy ojciec zaprowadził mnie na ulicę Szewską. Weszliśmy do jednej z bram, ponury mrok klatki schodowej rozświetlały płonące znicze. Obok zniczy leżały wiązanki kwiatów, wokół stali ludzie i wpatrywali się w milczeniu w jeden punkt na kamiennej posadzce.
Możliwe, że cała Księga została napisana w sposób automatyczny. Jedna z historyjek opowiadanych przez babów brzmi tak: „W minionych epokach któryś z ekscentrycznych królów zlecił napisanie bezsensownej Księgi Świata, ogłosił konkurs na stworzenie świętego bełkotu a może napisał go sam i zgłosił incognito do konkursu po to, by wygrywając, mógł sobie pofolgować”.
Niektórzy uważają, że jeżeli nie byłeś w Mieście Śmierci, to nie znaczy, że ono nie istnieje. Większość miejsc na świecie znamy tylko z opowieści. Miasto Śmierci to wspomnienia z podróży do tej wyśnionej południowo-azjatyckiej metropolii oraz pełen praktycznych zagadnień przewodnik. To także powrót z zaświatów gatunku powieści odcinkowej.
Betonowe płyty hitlerowskiej autostrady tłuką się pod kołami samochodu, powodując nieustanny szum i łomot, który wypełnia kabinę auta i wciska się do głowy, bełtając mózg i rozpraszając myśli. Nie liczę już nawet przejechanych kilometrów, raczej boję się tych, które wciąż mamy przed sobą. To już przestała być wyjątkowo dobra praca, jaka mi się trafiła, teraz zaczęła się zwykła walka o przetrwanie.