Elenie Ferrante przez wiele lat udawało się pozostawać gwiazdą literatury światowej i jednocześnie zachowywać anonimowość. Dopiero śledztwo przeprowadzone przez Claudio Gattiego wydarło jej uporczywie skrywaną tożsamość. Ferrante nazywa się Anita Raja, mieszka w Rzymie i jest tłumaczką literatury. Jej matka, Golda „Goldi” Petzenbaum, pochodzi z żydowskiej rodziny z Wadowic, a ojciec był urzędnikiem państwowym w Neapolu.
Mimo że 2016 rok to przede wszystkim pasmo katastrof, to udało nam się w nim zrobić parę fajnych rzeczy. Poniżej TOP 10 Ha!artu 2016, kolejność przypadkowa. Dziękujemy czytelnikom i czytelniczkom, naszym partnerom i partnerkom, oraz wszystkim, z którymi współpracowaliśmy w ubiegłym roku.
W recenzjach biografii Jerzego Pilcha jest chyba coś z ducha owej męskiej biesiady. Wyobraźmy sobie taką scenę – przy obłożonym gazetami stole siedzą nad wódką i kaszanką Marcin Sendecki, Dariusz Nowacki i Dawid Szkoła, wsłuchani w nostalgiczną gawędę Mistrza. Niespodziewanie do pokoju wpada Katarzyna Kubisiowska i biesiada nagle się urywa, kieliszki brzękają, koledzy rozchodzą się pochrząkując i odgrażając na stronie.
Jeśli teatr jest tym, czym jest dla mnie, dawaniem sobie w żyłę, to był to strzał roku. Po licznych spektaklach niedoruchanych i brakach spektakli, wreszcie coś NAPISANEGO, ZAGRANEGO, ZROBIONEGO. Coś, co widzów karmi i nie robi łachy. Teraz tylko kwestia, czy widz będzie robił, czy będzie chciał jeść. Czy good news nie będzie mu śmierdzieć za bardzo Ewangelią i czy obciach go nie zeżre, czy pomyśli, „że oaza”.
Nie o bataliach pomiędzy 8-bitowymi, 16-bitowymi czy też 32-bitowymi platformami postanowiłem dziś opowiedzieć. Raczej o czymś, czego brakowało użytkownikom komputerów lat 80. i 90. – o kolorach. Od początku ich nie wystarczało. Palety barw, ograniczone do skromnych 8, 16, a czasami 32 kolorów, były poważnym ograniczeniem zarówno dla twórców gier, jak i dla początkujących komputerowych grafików.
Dwanaście tomów pamiętników – czarno oprawione książki w czarnej kasecie przypominają Czarny Kamień z Kaaby. Autorem pamiętników jest niejaki Roberto Manetti, zmarły przed 10 laty mieszkaniec Zurychu. Książka ukazuje się w wydawnictwie Ammann Verlag, stając się bestsellerem na rynku wydawniczym, mimo że do tanich nie należy.
To będzie publiczna spowiedź, ale nie moja, tylko, proszę Państwa, Wasza. Człowieku teatru, posłuchaj, to do Ciebie! TWOJA bardzo wielka wina. Ja w tym roku żadnych utworów teatralnych nie utworzyłem i spowiadać się nie mam z czego. A artyści wiadomo, niepobożni i zakochani w sobie, to gdzie taki wyzna swoje grzechy, których sam myśli, że nie ma. Lepiej, żebyście nowy rok zaczęli czyści, rozgrzeszeni, dajcie sobie pomóc, ja powiem za Was.
To, że Morawski się nie wycofa, było niestety do przewidzenia, odkąd olał apel Mai Komorowskiej. Pamiętacie, jak mówiła do niego – z szacunkiem, ze zrozumieniem, jak prosiła. Ale nie – a jeśli nie ona, to już nie wiem kto. Takie są czasy, niecofania się... Już nie liczyliśmy, że się opamięta, już tylko może, że ktoś go obroni przed nim samym.
Zanim, czytelniku, czytelniczko, zgłosisz weto – że przecież poza ekranem, na ulicach, w urzędach państwowych, w urnach wyborczych czy na wojennych zgliszczach działy się rzeczy bardziej zajmujące – powstrzymaj jadaczkę i ciesz się tym, co masz. Nie chcesz chyba, by niedorzeczności dnia codziennego przysłoniły opary absurdu, którymi dla własnego zdrowia lubimy oddychać w sali kinowej!