Wszyscy artyści to prostytutki, a zwłaszcza aktorzy Andrzej Łapicki i Gustaw Holoubek

Aldona Kopkiewicz

Kiedy już wysłuchałam hymnu Kultury Niepodległej i rozczarowana pozwoliłam sobie na przykry potok myśli o Polsko-Polsce, moje bezpłodne – bo Polska nie ma w sobie żadnej tajemnicy, nawet tej złowrogiej, i żadnej mesjańskiej obietnicy nie mają w sobie nawet dwie Polski – rozważania przerwało niewielkie olśnienie: przecież większości Polaków artyści nie obchodzą, wielu po prostu nimi gardzi, a niektórzy lubią wtedy, gdy artyści dają przyjemność i wzruszenie. To niewielkie olśnienie zjawiło się, gdy zauważyłam, że komentujący na YouTubie krytykanci powołują się chętnie na piosenkę Artyści Kazika, przede wszystkim na jej refren, który brzmi: „Wszyscy artyści to prostytutki”, dzięki czemu powołujący się może za jednym zamachem wyrazić nieugiętość swego poglądu, jak i zadać szyku cieniem wiedzy o erotycznym półświatku.

 

 

Wyznawca tego światopoglądu sytuuje się zatem na najdalej wysuniętej pozycji wolności. Nie jest ani postępowy, ani konserwatywny, nie dla niego takie etykietki – etykietki są dla ludzi, którzy przyjmują świat zastany taki, jaki im się go podaje. Słuchają popowej papki i chodzą na wybory. On jest wolnomyślicielem, żadnym tam jednak dętym intelektualistą. Zna życie i nie boi się odważnie nazywać rzeczy po imieniu. To jest prawdziwa wolność, nie dać się nikomu wtrącać, zwłaszcza państwu. Tak niezależny, że zdolny zaatakować zarówno władzę, jak i twórców, nucąc pod nosem piosenkę jedynego słusznego artysty; słusznego, bo jest w stanie zaatakować każdego i śmiać się ze wszystkich (oprócz z samego siebie, oczywiście). Kazik nie boi się nikogo – podważy każdy autorytet. Można mu zaufać, to najprawdziwszy rock'n'rollowiec. Z punka, ale nie brudas. Mędrzec ponad podziałami.

Establiszment zawsze tylko kłamie: nie może być prawdy tam, gdzie są władza i pieniądze, zaś prosto z serca może mówić ktoś, kto nic nie ma, tylko właśnie owo serce, no i gitarę. Taki mówi prawdę, nieważne jaką, prawda to prawda i jest jedna, i zjawia się wtedy, gdy mówisz prosto z mostu. Dobrze wypada w towarzystwie przekleństwa, bo w Polsce prawda to gniew. Gdyby tylko taki Kazik wystartował do sejmu; szkoda doprawdy, że odmówił Korwin-Mikkemu. Na szczęście zjawił się Paweł Kukiz, on też ma w oku ten błysk, tę żarliwość. Mówi, co myśli. Serce na dłoni. A co w nocniku, to na języku (to już ode mnie – AK).

 

 

Kazik Staszewski, autorytet z czasów dorastania roczników 70. i 80., a może nawet 90., zaakceptowany również przez naszych rodziców po tym, jak zaśpiewał Gdy nie ma dzieci i Dziewczynę bez zęba na przedzie, nienawidzi zatem artystów. Wszystkich. Być może on sam nie jest artystą, nie kłóciłabym się z tym stwierdzeniem; być może jest artystą innym niż „wszyscy”, bo nie musi się prostytuować. Nigdy nie zrobił nic, by przypodobać się własnej publiczności; nigdy nie uległ pokusie, by zainteresować się, jak się mu płyty sprzedają. Zarabia na muzyce siłą własnej charyzmy i własnej pracy, nie czerpie korzyści z tego, jaki status osiągnął rock dzięki mediom kultury pop; jego bunt oznaczał ryzyko i zapłacił za swoje zaangażowanie.

Kazik śpiewa zatem – a robi to w sposób oskarżycielski i agresywny, bez żadnych wątpliwości – „Wszyscy artyści to prostytutki”, ze zwrotek zaś, a także z obrazów użytych w teledysku, dowiadujemy się, że ma na myśli artystów czerpiących profity ze swojej pozycji w PRL-u, czyli takich, którzy zdobywają swój artystyczny immunitet i poklask za cenę usłużności wobec władzy. W teledysku oglądamy znanych aktorów przyjmujących ordery od władzy i entuzjastycznie uczestniczących w pochodach. Są to m.in. Andrzej Łapicki i Gustaw Holoubek. Można oczywiście potępiać postawy tych aktorów, można potępiać wiele postaw obecnych w życiu elit PRL-u, a szczególnie można potępiać, co się komu podoba, ale za rzeczy potępiane publicznie czasem trzeba jednak wziąć odpowiedzialność. Z pewnością Kazik nie musiałby odpowiadać za tę piosenkę, gdyby nie trafiła ona na podatny grunt słuchaczy, którzy powołują się na nią, by potępiać „wszystkich artystów”; piszę więc tyle o nim, ile o popularności pewnej piosenki.

Zastanawia mnie przede wszystkim, czemu oberwało się wszystkim artystom. Rozumiem, że stwierdzenie „Wszyscy artyści to prostytutki” brzmi ostro i nośnie, lecz dobry artysta – a za takiego, jak sądzę, w oczach własnych oraz publiczności Kazik uchodzi, dobry artysta stara się nie kłamać. Dobry człowiek zresztą też, lecz artyście musi zależeć na prawdziwe bardziej. Właśnie dlatego, że dostał kredyt zaufania publicznego, właśnie dlatego, że dzięki posługiwaniu się środkami artystycznymi ma większą władzę oddziaływania na innych ludzi, artysta winien uciekać od kłamstwa, nawet jeśli fajnie brzmi w refrenie.

 

 

Natomiast duże kwantyfikatory „wszyscy”, „każdy” i „zawsze” rzadko bywają prawdziwe, a jeśli już, to w sprawach tak oczywistych, że w sztuce zamieniają się w banał. Najczęściej zaś bywają nośnikiem kłamstw. Czasem da się ich użyć, by podkreślić, jak bardzo opadły nam ręce i jak daleko posunęła się rozpacz, ale Kazik tego nie robi. Kazik oskarża i każe się wstydzić, także tym, co patrzą (czyli, jak rozumiem, tolerują i nic nie robią, co u Kazika dość nietypowe, zwykle przecież oskarża on wszystkich na prawo i lewo o najgorsze, lecz ostatecznie propaguje postawę sceptycznego wycofania, które bywa zdrowe, choć w ciągu ostatnich dwudziestu lat oznaczało głównie uprawianie swojego ogródka tudzież jednoosobowej firmy i rodziny).

 

 

Wracam jednak do kwantyfikatorów. Sztuka stanowi raczej ich przeciwieństwo: artyści zajmują się najpierw własnym doświadczeniem albo wybierają jakiś szczegół, poprzez który prowadzą swoje poszukiwania, jedynie z tyłu głowy dopuszczając nadzieję, że zjawi się w ich dziele błysk ogólności, nie całej oczywiście, kto by tam marzył o całości! W każdym razie, gdyby Kazikowi zależało w tej piosence na prawdzie, gdyby miał chociaż odwagę otwarcie nazwać fakt, który sugeruje, zaśpiewałby po prostu: „Gustaw Holoubek jest prostytutką” i odpowiednio także – Andrzej Łapicki.

Możemy również przyjąć, że jako artysta kontrkulturowy Kazik ma szczególną wrażliwość na prawdę i fałsz, które wyczuwa szybciej niż ktokolwiek z nas; na przykład zawsze pierwszy wyczuje, jak pieniądze śmierdzą. W tej perspektywie Kazik uważałby również, że pieniądze powinny artystom śmierdzieć zawsze i wszędzie, zaś postawa artystów PRL-u, zwłaszcza aktorów, to jedynie przykład (aktorzy, wiadomo, zawsze najbardziej sprzedajni, w głowie im tylko parcie na szkło, bo setek lat komedianctwa nie da się wymazać jedną, choćby największą, Reformą Teatralną). Według Kazika natomiast artysta musi strzec swej intymności, chronić niewinność serca i zawsze mieć czyste ręce. Zgadzam się nawet w tej kwestii, lecz właśnie dlatego artyście potrzebne są dotacje od państwa.

Wiadomo, że państwo nie rozdaje dotacji w sposób doskonale sprawiedliwy, powinno jednak do tego dążyć, między innymi tworząc warunki do dialogu i konsensusu profesjonalistów, którzy przyznają fundusze i stypendia artystom. Najlepszym rozwiązaniem kłopotliwej zależności artystów – i wielu innych obywateli – od rynku i państwa byłby powszechny dochód gwarantowany, choć obawiam się, że także ten pomysł nie przekona Kazika ani jego słuchaczy. Kazik najwyraźniej uważa, że każdy artysta ma sfinansować się sam, bo skoro sprzedaje to, co jest właściwie nim samym – swoją sztukę – zawsze będzie prostytutką. Najlepiej zatem, gdyby artysta miał inne źródło utrzymania, a jeśli już, niech weźmie przykład z ulicznego śpiewaka, który stoi z akordeonem, swoją drogą przez Kazika tak lubianym, i wystawia pusty kaszkiet.

 

 

Kazik oczywiście lubi przybrać pozę Chrystusa gromiącego na handel w świątyni, ale sprzedając niepokorne kłamstwa o artystach, sam handluje dokładnie tak, jak inni, tyle że w populistycznym stylu. Tymczasem demokratyczne państwo prawa funduje działalność artystyczną rozumiejąc, że wolność artystów stanowi dobro publiczne i że jest ważną podstawą myślenia, komunikacji i autorefleksji danej wspólnoty, której nie służy bynajmniej wydanie działalności artystycznej na pastwę publiczności i gust bogatego mecenasa. Dopiero wówczas bowiem artyści zostaną skazani na przemoc i przypadek, o czym świadczy mit ubogiego artysty, który dopiero po śmierci zyskuje uznanie. Tymczasem ubóstwo artysty nie jest wcale warunkiem jego genialności, lecz przeszkodą i cierpieniem. Należałoby raczej myśleć: o ile więcej mógłby osiągnąć, gdyby nie musiał ciągle żebrać o pieniądze, ile mogłaby napisać, gdyby nie cierpiała głodu. Czy państwo lepiej pracują, gdy nie mają co jeść i zastanawiają się, czy jutro będą mieć dach nad głową? Tak myślałam.

Artysta jednak powinien swoje wycierpieć, bo czy tak poza tym nie jest mu za dobrze na tym świecie? Nie dość, że jest wolny i pije szampana na bankietach, to jeszcze – i tu jest pies pogrzebany – żyje swoją pasją. Nie musi chodzić do pracy i robi, co mu się podoba. Jest człowiekiem wolnym, tak wybrał, niech więc poniesie tego konsekwencje. Albo niech wraca do kieratu jak wszyscy. Dlaczego nasze, ciężko zarobione pieniądze mają finansować czyjeś przyjemne życie? Nie ma taki wstydu żyć przyjemnie kosztem ciężko pracujących ludzi – pani kasjerki i niepełnosprawnego dziecka, bo to ich tak bezwstydnie osępia? Trudno doprawdy wyobrazić sobie, ile lodzików musieli zrobić władzy artyści, że istnieją takie prawa i ustawy.

Jeśli więc artyści chcą być niepodlegli, to proszę bardzo. Cenzury nie ma, a pieniążki, cóż – co cię nie zabije, to cię wzmocni – nie masz grantów, może czas rozważyć przejście na stronę ducha i sztuki niezależnej, zejść ze złej drogi prostytucji? A jeśli nie masz na scenografię, przeprowadź kwestę publiczną i sprawa załatwiona. Nie każ nikomu płacić za własną przyjemność. Daj przyjemność ludziom, a zapłacą ci sami. Ja jestem klientem, a ty towarem, jak to z pełnym przekonaniem ujęły między 9 a 12 minutą w wywiadzie Karolina Korwin-Piotrowska z Katarzyną Nosowską, po której, szczerze mówiąc, się tego nie spodziewałam. Ja jestem klientem, a ty towarem – bądź więc moją prostytutką. Nie władzy, a mnie się daj. Sprzedawajmy się sobie jak wolni ludzie. Niezależnie. Bezpośrednio. Tę prawdziwie niepodległą relację dała nam niepodległa Polska i dobra zmiana tej możliwości jeszcze ci nie odebrała.

 

 

Na zakończenie muszę jednak powiedzieć, że twórczość Kazika i negatywne recenzje, które od lat wystawia każdej władzy, z pewnością wiele dobrego w tym kraju zrobiły; sama z przekonaniem słuchałam w młodości Kultu, choć nigdy nie był moim ulubionym zespołem, a najbardziej podobały mi się kasety Tata Kazika. I jeszcze jedno: nie oceniajmy tak pochopnie prostytutek; może dla nich właśnie ciało nie jest sprawą intymną, a jedyne, do czego są przywiązane, to dusza. Nie mnie to osądzać ani Kazikowi, nawet jeśli takie wyzwisko chwytliwie brzmi, a ludzie klaszczą.

 

 

• • •

Czytaj także:

• • •

Aldona Kopkiewicz – urodzona w 1984 roku w Szczecinie. Autorka poematu sierpień (Lokator 2015), filozoficzno-fantastycznych bajek i esejów (publikowanych głównie w „Dwutygodniku”, „Ha!arcie”, „Ricie Baum”, „Twórczości”). Bywa też dramaturgiem. W 2016 sierpień został wyróżniony Wrocławską Nagrodą Poetycką Silesius za debiut roku.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information