Bożena Keff - Death lovers
Na przystankach w Warszawie nadal wiszą plakaty ze zdjęciami ofiar katastrofy samolotowej w Smoleńsku. Centralnie duże zdjęcie prezydenckiej pary. Otoczone niedużymi zdjęciami pozostałych. Archaicznych monarchów, wodzów plemiennych palono lub grzebano razem ze świtą, niewolnikami, nałożnicami, końmi i psami. Takie mam skojarzenie z tą sztuką wizualną.
Pięknie, ale potem przyszła pora na sztukę słowa. Pojawiły się stosowne wiersze, panów poetów Krzyżanowskiego, Wencla, Rymkiewicza i Wolskiego. Poeci owi jasno ujęli to, co w bardziej zawoalowany sposób przekazywały kanały publiczne TV w okresie żałoby - mianowicie, do kogo należy trup. Kto dysponuje martwym ciałem i duchem umarłego, komu one służą. Tym bardziej że zmarły stał się podatny na symbolizowanie, choćby dlatego, że leży na Wawelu. Już mamy z tego pierwszy profit poetycki:
…kogo wiedzie w żałobnej gali / Jakieś cienie, mundury krwawe / Ci w Katyniu z dołów powstali / Z prezydentem idą na Wawel (H. Krzyżanowski, Prezydent idzie na Wawel)
Według polityki historycznej PiS, jak wiadomo, polska historia najnowsza ma kilka istotnych zdarzeń: Katyń, Powstanie warszawskie, Solidarność (po przeprowadzeniu polityczno-historycznej czystki wśród oryginalnych idei i uczestników), no i rok wyboru Lecha Kaczyńskiego na prezydenta RP. Każdy poszczególny byt-ku-śmierci, czyli jednostka, zostaje obdarowana przez wspólnotę narodową niezbędnym do polskiego szczytowania egzystencjalnego krwawym cierpieniem, co nadaje jej życiu sens, a wspólnocie zapewnia kleistą spoistość. U Wenzla, podobnie jak u Rymkiewicza, śmierć jest gwarantką wspólnoty i tożsamości. Można to wyrazić aż tak prosto:
Jeszcze Polska nie zginęła póki my giniemy…
Tak tylko przypomnę, że w oryginale jest „ żyjemy”. Po tej zmianie dopiero widać, jaki ten tekst był aktywistyczny i pozytywny i jak się zmienił na nekrofilski chory pasywizm, od nadziei i życia zeszedł do metafizycznej rozkoszy, jaką daje śmierć innych rodaków, jednak nie podmiotu lirycznego, bo choć pisze „my” to jednak musiał być żywy, kiedy to pisał, w interesie spójności plemiennej.
A gardło sobie poderżnąć w proteście przeciwko brakowi tejże, to nie łaska? Nie? To cóż, chciałoby się przypomnieć, że bywały zbiorowości, które miały tak życzliwy stosunek do śmierci swoich członków, aż wyginęły, wymierały rozegzaltowane śmiercią - aż wymarły! Nie zawsze śmierć konserwuje!
…tam zabici w ciemnym lesie modlą się za nami / tam powstańcy do śródziemia idą kanałami./ Ścieżka wiedzie przez grób Pański - nie ma innej drogi / trzeba się owinąć w całun biały i czerwony/ …a im bardziej bezsensowny twój zgon się wydaje / tym gorętsze składaj dzięki że jesteś Polakiem / Naród tylko ten zwycięża razem ze swym Bogiem / który pocałunkiem śmierci ma znaczona głowę. (W. Wencel, In hora mortis).
Uf, jaki sadyzm w trzymaniu tych „powstańców” w kanałach nawet po śmierci, skoro wiadomo, że wszyscy oni, skoro już tam MUSIELI wejść, to pragnęli wyjść jak najprędzej! Ale wiersz w ogóle jest sadystyczny i nekrofilski.
Marcin Wolski w A jednak go kochali trawestuje wiersz Tuwima na śmierć Narutowicza. Jego cele są bardziej doraźne niż Wencla, nie chodzi tu sens, Opatrzność i naród wybrany, ale o satysfakcję legalnego pomiatania i kopania tych, którzy, jak mu się wydaje, nie okazywali dostatecznego uszanowania prezydentowi, kiedy żył. Prezydent Kaczyński, jak ktoś zauważył, między śmiercią a pogrzebem został bohaterem, ale Wolski nie odróżnia kreacji od faktów. Nie widzi też bezwstydnego nadużycia, jakie popełnia na pierwowzorze Tuwima, który był poświęcony śmierci Narutowicza, NAPRAWDĘ zastrzelonego przez działacza endecji, i w zupełnie innej sprawie niż ta, dla której mógłby zginąć Lech Kaczyński, gdyby zginał w jakiejkolwiek sprawie poza sprawą katastrofy lotniczej. Nie ma w tym ujmy i nie należy mu dorabiać innej śmierci.
…Bo pamięta poeta, zapamięta też naród / Wasze jady sączone bez ustanku, dzień w dzień. / Bez szacunku dla funkcji, dla symbolu, sztandaru… / Karlejecie pętaki, rośnie zaś jego cień!
(Pętaki, dziady, ZOMO - ileż w tym szacunku, którym darzy innych formacja rosnącego cienia.)
I wreszcie J.M . Rymkiewicz, Do J. Kaczyńskiego:
… Dwie Polski, ta o której wiedzieli prorocy / I ta, którą w objęcia bierze car północy. / Dwie Polski - jedna chce się podobać na świecie / Ta druga, ta którą wiozą na lawecie / Ta w krew naszą jak w sztandar królewski ubrana / Naszych najświętszych przodków tajemnicza rana /… / To, co nas podzieliło, to się już nie sklei / Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei / Którzy ją chcą ukraść i odsprzedać światu. / Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu!
Tak oto panowie bracia, wspólnota męska, skrzykują się, bo im złodzieje chcą ukraść folwark; poklepują się po barach, panie Jarosławie, panie Wojciechu; dmą w trąby tak basowe, że grozi, jak mawiał lud, pęknięcie żyłki pierdzącej, egzaltują się śmiercią i swoją świętą racją moralno-narodową.
Ja zaś, skromnie stojąc tam, gdzie stało ZOMO, w objęciach cara północy, żołnierka Wermachtu i towarzyszka komunistów, ładownicza sowieckich trzystu grzmiących armat, z których smok Jaruzelski ział ogniem przeciwko własnemu narodowi, oświadczając, że polskie krwiożercze cierpiętnictwo tyle mnie obchodzi, co zeszłoroczny śnieg, przytoczę to, co jeden gość na brytyjskim filmie powiedział pewnemu łysemu w czerni:
You sick fascist death lover!
• • •
Bożena Keff - urodzona w połowie XX wieku. Poetka, pisarka, eseistka, publicystka. Z wykształcenia polonistka i filozofka. Interdyscyplinarną pracę doktorską obroniła w Instytucie Badań Literackich PAN. Wykłada na Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim i innych uczelniach. Wydała: "Razem Osobno" (1986), "Sen o znaczeniu snów" (1994), "Nie jest gotowy" (2000), "Postać z cieniem" (2001), "Barykady. Kroniki obsesyjne" (2006), "Utwór o matce i ojczyźnie" (2008). Mieszka w Warszawie.
• • •
Książki Bożeny Keff w katalogu wydawniczym korporacji Ha!art:
- Utwór o matce i ojczyźnie (2008)