Rozmowa z Jarkiem Klejnbergiem

Jarek Klejnberg / Piotr Marecki

Jesteś bezpośrednio kojarzony z Krakowem, chociaż tutaj nie mieszkasz. Masa ludzi często wspomina Blich Art. Ciągle ktoś na jakiejś imprezie mówi o człowieku, który mieszkał w forcie przez całą zimę. Ludzie nie potrafią wymienić Twojego nazwiska, ale znają Twoje aktywności i Twoją postać. Moim zdaniem jesteś trochę taką postacią jak Niemczyk czy Stoberski, wrośniętą w miasto. Taką lokalną legendą. Kiedyś słyszałem jak ktoś o Tobie czytał opowiadanie. Jak się z tym czujesz?

O.K. Nie przeszkadza mi to. Czy nie mieszkam w Kra teraz? Właściwie to nie mieszkam, chociaż  w tym roku 4-5 miesięcy byłem na terapii na oddziale dziennym w Kobie. Od kilku lat bywam  w grodzie Kraka. Mam w końcu miejscówkę, tak że nie muszę mieszkać w forcie i marznąć czy szwędać się po ulicach, knajpach, tramwajach... Ja nie jestem wcale taki waryat jak tamci przez Ciebie wymienieni. Mam dystans, w końcu od wielu lat studiuję etnologię, której Nigdy nie skończę, bo to chyba niemożliwe, he he. Zabrałem w końcu z Uniwersytetu oryginał swojego świadectwa maturalnego („dojrzałości”). Nie raczyli nawet postawić mi tych ich pałek (pieczęci). 

Nasi młodsi czytelnicy z pewnością nie kojarzą już "Studium", a co dopiero dodatku do "Studium", który nazywał się "Kabotyn", który współredagowałeś. Skąd ta nazwa i do czego służył "Kabotyn"? 

"Kabotyna" akurat ktoś-tam kojarzył z dzieciarni, co mnie nawet zdziwiło. Skąd się wzięła nazwa... To zabawna historia. Otóż w '93 roku napisałem opowiadanie „Żak i Śmierć” i za radą Wiedka wysłałem do "Czasu Kultury" na konkurs prozatorski... Oczywiście nie wygrałem nic. Nie moja baja konkursy. No i tu akcent polityczny, powiedzmy hahahaa – zabawne, naczelny pisma jakoś chyba w liście do Adama Wiedemanna użył określenia na autora opowiadania „Żak i Śmierć”, określenia „kabotyn”. Stąd się to wzięło. Dziękuję panu posłowi Grupińskiemu za inspirację. Może nie będę mówił o tym jak wpadł do nas do Żaczka itp. Nazwa była pisana od tyłu, nazwa zina, coś takiego to było, a to dlatego od prawej do lewej, bo zbierałem się do odlotu do TLV, ale też żeby nie brać tego określenia, zawsze i wszędzie, odnośnie zamieszczanych tam tekstów, rysunków itd. dosłownie czyli „tani efekciarz”. Do czego służył (służy/) Kabotyn? Myślę, że do podboju Wszechświata... Amen

Jak przez mgłę bo to przecież były lata 90 jeszcze pamiętam z Waszych aktywności konkurs organizowany tylko dla piszących dziewczyn. Pamiętasz kulisy zorganizowania go?

Nie pamiętam, bo nie mogę pamiętać, byłem wtedy w Isr. Czasem podsyłałem kasę (pieniążki) na wydanie kolejnego numeru, na grafika?, nie wiem na co. Ziny z lat 80-tych to były kserówki. Tu była nowość, bo był skład komputerowy i druk w drukarni, tak że w gruncie rzeczy "Kabotyn" był qusi-zinem. Chłopaki z rotacyjnej redakcji wymyślili ten konkurs. Nie było mnie przy tym, ale chyba Adam mi coś wspominał w rozmowie telefonicznej czy liście. Powiedzmy jasno: ja tchnąłem oddech w Kabotyna i poleciało, w mękach, ale jednak. Ale była to prawdziwie demokratyczna wspólnotowa działalność... Nie będę rozwijał tematu, bo to nie na zadany temat.

Pamiętam też zdjęcie z gołębiem albo gołębiami jako zdjęcie redakcyjne, w którym podpisane było, że jeden gołąb odleciał i że to byłeś ty. Jak rozumiem chodziło o wyjazd do Izraela. Ile czasu tam spędziłeś i kiedy w końcu powstanie książka o Twoim tam pobycie?

7 lat, a potem pojawiałem się jeszcze dość regularnie ( m.in. kwestia finansowa, ale nie tylko). Taka książka nie powstanie, to niemożliwe – nie komponuje mi się w głowie coś takiego. Jest trochę tekstów odnośnie tamtych 7 lat i potem. Teraz zamierzam w końcu wydać „Listy do Pani Marty” - roczna korespondencja /dokumenty worda/ do Marty Miskowiec (MHF w Kra). Ostatnio pociąga mnie tzw. FIKCJA. Zamiaruję zmyślać, wymyślać, przetwarzać rzeczywistość, a na wspomnienia w rodzaju „Wyznań” rożnych zacnych autorów jeszcze czas. Nie umieram. Może wręcz przeciwnie. Howgh.

 

 

Potem do Krakowa wróciłeś i zaczęliście organizować imprezy w mieszkaniu, Blich Art. Kraków ma w ogóle duże tradycje imprez w mieszkaniach. Chcieliście tym nawiązać do tego co np. robił chociażby wspomniany Niemczyk w nielegalnej piwiarence „Na wulkanie” czy Czycz w swoich Fascynejszyn? 

Ja to gupi jestem. Nie wiedziałem Nic o działalności Niemczyka czy Czycza, tego typu... Później się dowiedziałem, ale czy to istotne?? Ciekawsze, być może, jest to, że rok przed imprezami zaczęto mi sugerować, aby zorganizować wieczorki poetyckie na Blichu. Broniłem się przed tymi sugestiami, bo miałem wrażenie, podejrzenia ingerencji służb.... (tu proszę sobie wstawić co wyobraźnia podsyła i podsyca). Aż pewnego dnia, świtało, lekko na rauszu, alko plus trawka, postanowiłem - robimy to, a może coś więcej. I poleciało.

Masz jakieś archwium Blich Artu? 

Nie mam. Materiały rozproszone. Zastanawiałem się, czy nie utworzyć grupy „wspominkowej” na fb celem zebrania materiałów odnośnie m.in. Blichartów. Teraz jesteśmy „brogez”, nasza podstawowa trójka: ja, adam w. i irek z., tak że wątpię aby coś z tego wynikło.

 Kiedy dokładnie to się zaczęło, kiedy skończyło, ile imprez zostało zorganizowanych? Ile osób się przez to przewinęło ? Występujących ? 

Zaraz zaraz. Jest taki rysunek-portret mojego, Jahreakha znaczy, autorstwa, z datą i tytułem, o, „Pękł balon”. To był cykl „Wspomnienie wczorajszego wieczoru”. Tak, czyli pierwszy Blichart odbył się 25/26.05.2007 roku... Blicharty odbywały się raz w miesiącu przez rok. Chyba 11-aście. Rok po ostatnim Blicharcie miała miejsce impreza pożegnalna, czerwiec 2009?, o nazwie Blich Out, co to wtedy Czesław Mozill się pojawił i dzikie tłumy. Najwięcej ludzi pojawiło się na wieczór Meleckiego i Siwczyka (Podgórnik nie dojechała), ale nic dziwnego skoro zapowiedź domówki ukazała się w krakowskiej Wyborczej 2-3 dni przed. Wtedy na tych 100 przeszło metrach kwadratowych byliśmy jak śledzie w puszce, a i tak tłum rotował. Blicharty to nie były tylko występy literatów, również koncerty i projekcje filmowe, wystawy, ale wszystkie związane z czynnymi uczestnikami imprez. Ciekawy był Blichart pod hasłem „Targowisko”. Ile osób przewinęło się przez te imprezy? Trudno określić. Występujących ok. 100- ki, chyba nie przesadzam...

Pamiętam Cię z chochlą chodzącego po mieszkaniu i próbującego zarządzać porządkiem. Jak się ogarniało takie imprezy ? 

Chochla i patelnia, potem tamburyn, to było przywoływanie na początek występów. Jakoś się sprawdzało. Co do ogarniania to nie było letko, chociaż nie jakoś strasznie ciężko też. Jednak to nie były ćpuńsko-alkoholowe imprezy. W zasadzie tylko alko i gandzia. Sprzątanie przed, sprzątanie po. To była wspólnotowa działalność pomimo animozji.

Na Youtube zaczęły się pojawiać pierwsze autoryzowane video Kabartu po 10 latach. To kolejna aktywność wokół której skupiło się środowisko...

Kabart był kontynuacją Blichartu. Gdy wygasły po roku Blicharty, zaczęła mi po głowie chodzić myśl odnośnie kabaretu, takiego niestandardowego, chociaż literacko-muzycznego. Propozycja przeniesienia blichartu do knajpy wyszła od Adama Rzepeckiego. Podłapałem myśl, ale z tą modyfikacją, że będzie to kabaret. No i poleciało. Pierwszy występ oficjalny miał miejsce kilka dni przed otwarciem krakowskiej Łodzi Kaliskiej... Dziki tłum. Ciężko było oddychać. Tu to dopiero było ciężko zapanować nad ekipą. Jeden z występów, na zewnątrz było -20, -25 stopni C, był pod znakiem anarchii i narkotyków. Dziwne to było wystąpienie, jak już występujący niektórzy byli na psylocybach. To chyba jednak taki se pomysł, he he. Kabart stanowiła stała grupa 10-15 osób plus drugie tyle rotacyjnych. Niestety, jeśli idzie o poziom profesjonalizmu, to był on niewystarczający, jak na wystąpienia publiczne. Poza tym blokowano nam tam możliwość prób. To nie było zależne od członków grupy Łódź Kaliska. Pewien przester, jak na Kraków, wystroju wnętrz klubu knajpy plus nieumiejętność menedżera krakowskiego, spowodowały że klub przestał istnieć. Być może było to również związane z miejscówką na Floriańskiej, która wtedy była de mode w środowisku.Moje osobiste zawirowania plus upadek klubu były przyczyną zawieszenia działalności Kabartu.

Te aktywności to zakładam przeszłość, natomiast ciągle aktywna jest Twoja firma portretowa. Jak ona działa, czy każdy może sobie od Ciebie zamówić portret ? Jakie wymagania trzeba spełnić? 

Jeśli idzie o Kabart, to chcę przynajmniej nagrać te piosenki na przyzwoitym poziomie w studio nagraniowym, bo to świetne numery z dobrymi naprawdę tekstami i dobrą muzyką. Ale to się jeszcze okaże. Co do firmy portretowej Jahreakh, to teoretycznie Każdy może zostać sportretowany. W praktyce jednak sam wybieram Kogo chcę portretować. Co do firmy portretowej to się dopiero rozwija. Jest to oczywiste nawiązanie do Witkacego, no ale to tak łopatologicznie...

 

Firma Portretowa

 

Jakich technik używasz do rysowania i czy masz jakieś spełnione realizacje? 

Różnych technik rysowniczych, poszerzam zakres technik w kierunku malarskich... Sporo już narysowałem tych portretów (w ramach firmy portretowej), a w ogóle przez 25 lat to straszną ilość, ale dużo z wyobraźni. Przez miesiąc rysowałem w Tel Awiwie na alei Rotszylda takie rysuneczki-portreciki cienkopisami, ciekawe to było zajęcie, ale to już dosyć dawno było. Nie za friko ;-)

 

 

Cykl tekstów pod patronatem Krakowa Miasta Literatury UNESCO

 

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information