strona domowa l i n i a    n i e b i e s k a

xxiii
Dworzec zbudowano blisko rzeki w czasach, kiedy ta musiała być zaledwie strumykiem. Jej koryto zostało zamknięte w betonowej rynnie, której brzegi wyniesiono tak wysoko, że dzieci, by zajrzeć przez jej krawędź do środka, muszą zostać podniesione przez starsze od nich osoby.

Stojąc w pustej hali dworca nie odczuwał niepokoju. Opanowany przez przeczucie, którego źródła nie był w stanie umiejscowić ani wyjaśnić. Spokój. Wiedział, że pomimo nadciągającej fali powodziowej, tak jemu, jak i miastu nic nie zagraża. Czy myślał o tym w szczególny sposób ? Nie, nie była to wizja, ale raczej pewien rodzaj rozluźnienia, dla którego nie szukał bezpośrednich wyjaśnień. Działo się to wtedy, gdy – jak jeszcze raz podkreślam– świadomy był zbliżającego się niebezpieczeństwa, fali na rzece. Wypolerowana podłoga dworca odbijała promienie słoneczne, które tworzyły na niej jasne smugi, jak języki jasności na ciemnej, kosmicznej powierzchni czerni. Zdawała się stawać jeszcze bardziej ciemniejsza i gęsta, wsysając światło w głąb, do środka.