Zadzwonił telefon. Jeden sygnał, zaraz następny. Nieśpiesznie wyjął aparat z kieszeni i nacisnął „odbierz”.
– Stary, gdzie ty się, do cholery, podziewasz?! – usłyszał znajomy głos Konstantego –
Będziesz?
– Tak, będę, właśnie idę, która jest godzina?
– Spóźniłeś się trochę, masz już z głowy otwarcie, ale jak się jeszcze pospieszysz, to zostanie pewnie dla ciebie jakiś kieliszek, jak mi się uda go dla ciebie obronić przed tą chmarą małolatów, która zleciała się tutaj dla sztuki.