Przecież tu mogą być węże. Dopiero teraz zrozumiał, na jakie konsekwencje naraża go własna lekkomyślność. Jeszcze raz spojrzał na swoje stopy – musiał je zgubić albo po prostu zapomniał założyć. Może zostały w samolocie. Buty. Teraz już było za późno, by cokolwiek zmienić. Stał więc bosy pod klatką bloku, gdzie był ich dom, lecz reszta ekwipunku przedstawiała się całkiem nieźle. Oprócz spodni koloru khaki, pustynny kapelusz. Pomyślał prawie o wszystkim zanim się tu wybrał. Nairobi. Co z tego, że nie znał miasta, skoro trafił pod pożądany adres bez problemu. Gwizdnął albo
rzucił kamyczkiem w szybę i zaraz po tym tamten wyszedł. Poznał go od razu i nawet się ucieszył, taki był jego pierwszy odruch. Wkrótce jednak zrozumiał, co się naprawdę stało.