strona domowa l i n i a    c z e r w o n a

xi
To nie była ona. To nie była Asia. Bzdura. Jak to nie ona, jest dokładnie tak samo ubrana jak wtedy, kiedy widziałem ją, wychodząc rano – myślał – wszystkiego co miała na sobie przecież nie pamiętam, zresztą widziałem ją tylko przez chwilę i to w dodatku bez płaszcza, a przecież mogła wyjść w innym, po prostu pomyłka, to jakaś inna kobieta, z tym że do niej podobna. A, to nawet ciekawe, teraz powinienem odwrócić się i pójść w swoją stronę, czy ja mam halucynacje? Przecież to Asia. Tylko skąd to dziwne wrażenie obcości? Nie, to też nie jest właściwe sformułowanie na określenie tego, co jest znajome, lecz dawno zapomniane, co staje się w ten sposób obrazem hybrydą – skrzydlatym smokiem, przypomnieniem tego, co przeszłe, a teraz, postawione raz jeszcze przed świadomością, wydaje się dziwnie obce i znajome jednocześnie. Uśmiechała się do kogoś ukrytego wśród przechodniów, tak jak kiedyś do niego – tak dawno, że dopiero teraz przypomniał sobie ten uśmiech.