Przeciskając się między przechodniami, przypomniał sobie ostanie spotkanie z Asią, właściwie nie spotkanie, bo przecież nie zauważyła go wcale, kiedy dzisiaj, w słoneczne południe, mijając slalomem różnobarwne szpalery przechodniów, w rozpiętej marynarce i z ręką w kieszeni, spostrzegł ją wśród nieznanych osób na ulicy. Widział to teraz jak na slajdzie, kolorowej widokówce, gdy tak idzie jedną z tych wąskich, prowadzących w stronę rynku, uliczek i nagle podnosi rękę i próbuje coś powiedzieć, ale to przecież niemożliwe, jego głos do niej nie dotrze,
za duży hałas, więc z miejsca uświadamia sobie, że trzeba ruszyć i przebiec na drugą stronę, by ją dogonić.