Pani Asia poetka, pan Konrad pisarz, pozwólcie, że was sobie przedstawię i zwiążę, że się tak wyrażę, tu przed ołtarzem rodzącej się sztuki, węzłem znajomości – po słowach Konstego, dziewczyna spojrzała na mnie i jakby machinalnie wyciągnęła rękę, będąc wciąż bardziej zainteresowana tym, co pojawiało się przed nami na ekranie. Staliśmy tutaj w trójkę, wśród niemałego już tłumu przybyłych na wystawę. Gwar przyciszonych rozmów, błysk fleszy, zapach wina i perfum, wszystko to razem tworzyło
specyficzną gęstą atmosferę, którą można byłoby określić, jako coś w rodzaju niezobowiązującego spisku, do jakiego przystąpili zebrani.