strona domowa l i n i a    ż ó ł t a

v
Analizował wydarzenia, stojąc na poboczu drogi przebiegającej obok jego mieszkania z dzieciństwa. Stała się nagle zadziwiająco ruchliwa, jednak samochody, zamiast poruszać się po asfalcie, wybierały trudniejszą ścieżkę, równoległą do jezdni. Przejechał traktor, ciągnąc za sobą przyczepę, na której umieszczony był cały dom jednorodzinny, i pomimo że prawdziwy, wyglądał teraz tak, jak gdyby został zrobiony z papieru

W autobusie, który się przed nim zatrzymał, otworzyły się bezgłośnie drzwi. Wszedł, zajął swoje miejsce i ruszyli. Jego współtowarzysze szeptali coś między sobą, ale nie mógł zrozumieć, o czym rozmawiają. Miał wrażenie, że dźwięk ich słów jest szelestem suchych liści pod stopami podczas jesiennego spaceru. Siedział wyprostowany i nie odwracał głowy, by na nich nie patrzeć. Nic w tym dziwnego. Kto wie, co mógłby przynieść taki akt odwagi? A jeśli ci ludzie nie mają twarzy, tylko w jej miejscu, tam gdzie powinny znajdować się usta, nos i oczy, papier, brystol podświetlany od wewnątrz przez żółte światło? Wolał obserwować przesuwające się za zaciemnioną szybą krajobrazy.