Właściwie nie łatwo mu było przed samym sobą stwierdzić, dlaczego wybrał podróż tramwajem zamiast zwykłej, najwyżej kilkunastominutowej przechadzki w stronę kamienicy, w której mieszkał. Zresztą
wybory, jakich dokonywał czasem rozgrywały się w nim na poziomie myślenia, który był zarówno poza pełną świadomością, jak i całkowitą nieświadomością. W fazie REM taki stan prowadzić może do świadomego przeżywania sennych wydarzeń. Ich treść może być kojąca bądź – wręcz przeciwnie – groźna dla śpiącego, jednak źródło głównego odczucia leży gdzie indziej – przynajmniej Konrad miał takie wrażenie, kiedy analizował je, pisząc któryś z rozdziałów swojej książki. Chodzi o dość męczące odczucie pewnej sztuczności. Ludzie, którzy są w stanie uzyskać pełną świadomość, przeżyć świadomy sen, prawdopodobnie uwalniają się od tej sztuczności zdarzeń i zbliżają do nieosiągalnej prawdy. To tak jakby tylko jeden krok dzielił ich od zerwania zasłony, której istnienia można się domyślać się, lecz nie sposób go pochwycić, pomimo iż czuje się na twarzy delikatny ruch powietrza spowodowany jej falowaniem.
Poszukał nerwowo chusteczki w kieszeni, gdyż poczuł, że u dziurki w nosie zebrał mu się bąbel jesiennego kataru. Takie same wrażenia miał
niekiedy na jawie, opanowywało go znienacka, tak jak teraz, na chwilę, by zniknąć pod oddziaływaniem innych bodźców.