Piotr Marecki - Raport z dziejów entuzjazmu w Polsce po 1989 roku. Bardzo krótkie wprowadzenie
Upływające właśnie dwie dekady od transformacji to dobry moment, żeby podsumować dzieje kultury niezależnej w Polsce. Mający zrekapitulować dwudziestolecie potransformacyjne Kongres Kultury z Krakowa z 2009 roku skupił się jednak przede wszystkim na obszarze oficjalnym, pierwszosektorowym, establishmentowym i rynkowym.
W pewnym sensie więc raport, który państwu przedstawiamy, można potraktować jako brakujący, a podstawowy i obowiązkowy dokument Kongresu Kultury (chociaż z tym wydarzeniem niemający nic wspólnego), opisujący obszary eksperymentu, zmian i debiutów.
Spora część kultury niezależnej po transformacji zakorzeniona jest w działaniach drugoobiegowych lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych lub trzeciego obiegu lat osiemdziesiątych — zwłaszcza jeśli chodzi o postawy nastawione na myślenie w kategoriach społeczeństwa obywatelskiego, oddolnych inicjatyw, entuzjazmu, innowacyjności, kreatywności, rebelii i walki z Babilonem. Jednocześnie — już teraz — ze środowisk trzeciego sektora, gdzie wyżej wymienione cechy i postawy miały być realizowane najpełniej w warunkach potransformacyjnych, przy okazji podsumowań dekad dały się słyszeć liczne głosy rozczarowania. Mówi się o chorobie menadżeryzacji, prymacie urzędniczej nowomowy, specjalizacji oraz działaniach podporządkowanych grant artowi (czyli realizacji projektów zamawianych przez sektor publiczny, który w systemie neoliberalnym połączony jest z rynkowym). Nie trzeba dodawać, że zjawiska te radykalnie przeczą idei niezależności i postawom entuzjazmu. W związku z tym działalność alternatywna coraz częściej przenosi się do obszarów parainstytucjonalnych, do nielegalnych stref, czyli do czwartego — niepodlegającego ewidencji, kontroli i regułom grantartowym — sektora. To tam właśnie znajduje dla siebie miejsce to, co nieprzewidywalne, autentyczne, nieoczywiste, subwersywne. W ten nurt wpisuje się między innymi powrót do popularnych w latach osiemdziesiątych w trzecim obiegu parainstytucji, takich jak łódzka Kultura Zrzuty, trójmiejski Totart. Dzisiaj taką formą jest na przykład Goldex Poldex (tak zwany Pi sektor), działający głównie w obszarze sztuk wizualnych, czy Restart Polskiego Kina oraz szereg inicjatyw sieciowych. Czwartemu sektorowi poświęcony jest tekst autorstwa Jana Bińczyckiego otwierający publikację.
Subiektywny raport dziewięciorga autorek i autorów (znawców, entuzjastów i czynnych uczestników oraz kreatorów kultury niezależnej) nie zawiera jednej definicji niezależności: jest to po prostu niemożliwe, zwłaszcza że jej akcenty rozkładały się bardzo różnie w poszczególnych obszarach. Niezależnie jednak od tego, który obszar kultury akurat bierzemy pod uwagę, działanie w warunkach niezależnych zawsze dawało ważne i widoczne efekty. Dowodem na to są takie zjawiska jak niekontrolowany wysyp zinów, fanzinów oraz pospolite ruszenie czasopism literackich, w których debiutowali najważniejsi polscy pisarze dwudziestolecia (między innymi Marcin Świetlicki, Olga Tokarczuk, Dorota Masłowska i Michał Witkowski), liberatura Zenona Fajfera i Katarzyny Bazarnik, Paktofonika i Firma, działalność Grzegorza Lipca, Dariusza Nojmana i Dominika Matwiejczyka, Sławomira Shutego i Macieja Sieńczyka, Grupa Ładnie i Azorro, Węgajty, Komuna Otwock, Stowarzyszenie Chorea, story art Jakuba Woynarowskiego i par excellence niezależny w pierwszych latach działalności Raster czy wykreowanie szeregu projektów w obrębie sieci.
Oprócz wymienionych powyżej przykładowych zjawisk i postaci, które dogmatykom mogą wydawać się „za mało niezależne”, istnieją wciąż takie, które z łatwością spełnią najbardziej radykalne wymagania. Kiedy podczas ubiegłorocznej edycji jednego z ważniejszych festiwali kina niezależnego, na którym piszący te słowa był jurorem, już w trakcie pokazu pojawiły się problemy z odtwarzaniem płyty, organizatorzy — zostawiając pełną widownię — pobiegli po sprzęt do pobliskiego sklepu. Jeden z najważniejszych redaktorów dwudziestolecia sam regularnie zanosi na pocztę wysyłki, a w plecaku wozi „bibułę” na każdą większą imprezę literacką. Konia z rzędem temu, kto znajdzie tutaj jakieś aspekty menadżerskie. A to tylko wybrane anegdotyczne przykłady; ciągle przecież powstają filmy „za darmo”, grane są koncerty z muzyką bez formatu i drukowane są książki, w których treść liczy się bardziej niż oklejenie okładki patronatami medialnymi.
Zbierając te — bardzo różne — doświadczenia kultury niezależnej, wiele raportów zamieszczonych w tej książce nie tyle zdaje relację z obecnej sytuacji, ile staje się postulatem: o powstanie kina independent z prawdziwego zdarzenia, zaakceptowanie nowatorskich zjawisk takich jak story art albo liberatura czy zrozumienie nowych jakości kreowanych przez internet.
Nasz raport jest skierowany także do urzędników zajmujących się kulturą; ma być próbą zwrócenia uwagi na fakt, że w obszarze niezależnym co rusz pojawiają się ważne kulturotwórcze inicjatywy — przy budżecie o kilka zer mniejszym niż w przypadku obszarów zmenadżeryzowanych i nastawionych na medialne fajerwerki. Ile debiutów można by wydać, ile projektów sieciowych wyprodukować lub ile filmów niezależnych zrealizować za pieniądze przeznaczane na bankiet kończący większy festiwal literacki czy filmowy?… Wystarczyłoby tylko zaufać i przekazać te środki w ręce owych „dumnych, sprytnych i gołych” animatorów kultury niezależnej. Pierwszym krokiem ku rozwojowi i zmianie status quo powinno być wytrącenie się z dobrego samopoczucia i zadowolenia z obecnego stanu polskiej kultury. Ten raport ma za zadanie w tym pomóc.
• • •
Więcej o książce Kultura niezależna w Polsce 1989-2009 w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art
Kultura niezależna w Polsce 1989-2009 w naszej księgarni internetowej