Marcin Czerwiński - Tajna historia literatury według Joanny Salamon: hermetyzm i krytyka
„Czy wy naprawdę sumiennie mniemacie, iż kiedykolwiek Homer, pisząc Iliadę i Odyseję, miał na myśli owe alegorie, w jakie go ustroili Plutarch, Heraklides poncki, Eustatius, i to, co z nich ukradł Policjan? (…) ja bowiem sądzę, iż tak samo nie śniło się o nich Homerowi, jak Owidiuszowi w jego Metamorfozach nie śniło się o tajemnicach Ewangelii (…)”
Rabelais
Joannę Salamon można by nazwać reprezentantką gnostycyzmu tekstowego albo interpretacji hermetycznej. Predestynuje ją do tego uparte poszukiwanie ukrytych i uniwersalnych zasad rządzących literaturą, szyfrów i szyfrantów, palimpsestów budowanych z premedytacją przez swych autorów w celu zatarcia śladów, podtekstów, przy czym podtekst jest tu zawsze ważniejszy niż sens powierzchniowy. Gdzieś kilka pięter wyżej w tym samym nurcie mogłoby znaleźć się miejsce dla działalności krytycznoliterackiej (mitotwórczej) Harolda Blooma.
W Latarce Gombrowicza albo żurawiach i kolibrach (1991) [dalej pozycja zaznaczana jako: LG] oraz innych książkach eseistycznych Salamon odnajdziemy typowe mechanizmy interpretacji hermetycznej. W swoich pracach autorka ta zarysowuje diachroniczną panoramę polskiej literatury na przestrzeni wieków, badając ukryty przed ogółem czytelników, historyków i krytyków literackich nurt. Jej historia literatury obejmuje jednak tylko (arbitralnie) wybrane nazwiska, począwszy od Kochanowskiego, a skończywszy na Gombrowiczu, ponieważ – jak twierdzi Salamon – właśnie ci autorzy uczestniczą w utajnionym, zaszyfrowanym dialogu dwóch antagonistycznych stron. Przy czym Gombrowicz zajmuje tu pozycję szczególną – jest w tym projekcie nie tyle ekskluzywnym graczem w tajne odniesienia literackie, co przede wszystkim odgrywa aktywną rolę „śledczego” w procesie obnażania i demaskacji ukrytego nurtu. Autorka wykorzystuje gombrowiczowskie nawiązania do ezoteryki – takie, jak ten z Operetki: „Szyfh mistyczny niezhozumiały dla niewtajemniczonych. Phawo wielkich cyfh” [LG, s. 61]. Jednakże wiele cytatów z twórczości autora Kosmosu, jakimi operuje (manipuluje?) Salamon, w zasadzie nie wskazuje na to, by należał on do grona szyfrantów i budowniczych literatury alternatywnej. Wskazują na to tylko interpretacje Joanny Salamon.
Podobnych instrukcji co do ukrytego nurtu szuka ona u Kochanowskiego, którego także wielokrotnie cytuje, np.: „Obrałliby się kiedy kto tak pracowity / Żeby z was chciał wyczerpać umysł mój z a k r y t y [podkreślenie – M.C.]” – 29. Do fraszek. Księgi trzecie [LG, s. 71], oraz w twórczości Schulza (bada zresztą rzeczywiste oraz tekstualne powiązania Schulza i Gombrowicza) i wykorzystuje zamierzenie samego autora Sklepów cynamonowych: „starałem się odnaleźć własną, prywatną mitologię, własne historie, własny mityczny rodowód (…) uczyniłem próbę statuowania dla siebie jakiejś mitycznej generacji antenatów, fikcyjnej rodziny, z której wywodzę mój ród prawdziwy.” [Salamon, 1996, s. 64]. Wyznanie to prowokuje Joannę Salamon do podjęcia śledztwa, kim są mitologiczni rodzice Schulza. Nie konstatuje ona faktu, że chodzi o fikcyjną mitologię, ale stąpa krok dalej, by za pomocą redundantnych asocjacji intertekstualnych wytworzyć intencjonalną konstrukcję odniesień do Jana Kochanowskiego. Zabiegi wobec Schulza powtarzają co do joty zabiegi wobec Gombrowicza, a w ich rezultacie Schulz zostaje dołączony do dwu szeregów „Wielkich Wtajemniczonych” (co ciekawe, w twórczości wielu, jeśli nie większości postaci wliczonych w tę strukturę przez Salamon dadzą się odnaleźć rzeczywiste wątki, motywy i tematy z obszaru ezoteryki, tak jest ze Słowackim, Schulzem, Gombrowiczem, Miłoszem...).
Autorka Latarki… rozmieszcza „swoich” pisarzy (m.in. Jana Kochanowskiego, Tomasza Zana, Jana Czeczota, Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Cypriana K. Norwida, Witolda Gombrowicza, Czesława Miłosza) w dualistycznej konstrukcji, której nazewnictwo i strukturę zdaje się czerpać z tradycji hermetycznej – dla przykładu podajmy określenia takie, jak Kolumna Prawa i Lewa, Katedra, Wielcy Wtajemniczeni, żeńskie i męskie, Słońce i Księżyc etc. Porozstawiani w przestrzeni tej konstrukcji pisarze, niczym na drzewie sefirot, mają toczyć ze sobą „walkę napowietrzną”. Nie wolno jednak zapominać, że zastosowany przez Joannę Salamon podział na dwie wrogie siły literatury jest czysto arbitralny i mocno kontrowersyjny, chociaż opiera się na racjonalnych przesłankach. Owszem, Mickiewicz występuje tu przeciw Słowackiemu, co nie jest dla nas zaskoczeniem, a raczej pewną oczywistością, a jednak Salamon drąży głębiej, jakby było jej mało uwarunkowań historycznych, politycznych i społecznych, szuka uzasadnienia metafizycznego i spirytualistycznego, czegoś na kształt rozmów duchów polskich, toczonych na wskroś czasu. Podobnie tłumaczy innych „Wielkich Wtajemniczonych”: Kochanowskiego, Filomatów czy Miłosza. I wszędzie racjonalne przesłanki, jak na przykład obawa przed represjami carskimi i status stowarzyszenia w przypadku Filomatów [zob. Wybór pism filomatów, s. CV, CXIX, 334-335] czy renesansowe koncepcje estetyczne w przypadku stosowania rozwiązań gematrycznych i numerologicznych przez Kochanowskiego [Sokolski, s. 108-109] jej nie wystarczają. Autorce chodzi bowiem o skonstruowanie całkowicie alternatywnej historii literatury polskiej, opartej na ezoterycznym i holistycznym systemie, do którego zaszyfrowanych kluczy poszukuje nawet wśród bohaterów Kosmosu Gombrowicza, w ich wypowiedziach i wzajemnych relacjach.
Czasem Salamon buduje pozory racjonalnego myślenia i brzmi to wręcz zabawnie. Na przykład gdy pisze, że u Wyspiańskiego i Zygmunta Krasińskiego nie znalazła szyfrów liczbowych, nie zalicza ich zatem do „Wielkich Wtajemniczonych” literatury polskiej [LG, s. 20]. Ich utwory nie są więc analizowane tak jak twórczość Kochanowskiego, Słowackiego, Mickiewicza, Gombrowicza i Miłosza. Żeby jednak potwierdzić przynależność wymienionych na końcu pisarzy do tradycji gnozy, konieczne jest użycie semiozy hermetycznej. Na tym właśnie polega jej słabość, która jest jednocześnie – paradoksalnie – jej siłą. Nie może ona mianowicie podlegać krytyce rozumową metodą logiki arystotelesowskiej, gdyż stosuje alternatywne ścieżki poznania, oparte na paradygmacie podobieństwa, a z perspektywy modusu klasycznego powiedzielibyśmy: redundancji podobieństwa. Owszem, wykorzystuje prawa rozumu, ale wybiórczo i niekonsekwentnie, jakby na drugim planie.
Do typowych chwytów semiozy hermetycznej należy zaburzanie porządku przyczynowo-skutkowego [Eco, s. 35]. Wielokrotnie stosuje ten chwyt także Joanna Salamon. Przykładem niech będzie jej interpretacja fraszki Kochanowskiego, zatytułowanej 6. Na hardego:
„Nie chcę w tej mierze głowy psować sobie,
Bych sie, mój panie, miał podobać tobie:
Widzę, żeś hardy – mnie też na tym mało,
Kiedy się tobie tak upodobało.”
[Kochanowski, s. 23]
Salamon pisze o niej tak: „zastanawiałam się, czy Przesłanie Jana z Czarnolasu (…) pokonuje barierę C z a s u i jest adresowane w przyszłość” [LG, s. 85], po czym sugeruje, że tytułowy „hardy” należy do „przyszłych poetów polskich z trójkąta Praw Natury”, „sił Księżyca”, a zatem zgodnie ze strukturą Gombrowiczowskiej „Katedry” byłby to najpewniej Mickiewicz bądź Miłosz (orędownicy tamtej strony). Autorka posiłkuje się w tym kontrowersyjnym dociekaniu rzeczywistego adresata fraszki metodą odbić lustrzanych, tzn. wykorzystuje utwory o tym samym numerze (6) z Ksiąg wtórych i Ksiąg trzecich, gdzie pojawiają się określenia „uczony gościu” oraz „daruj rymem pochwalonym”, co sugeruje, że odbiorca to „hardy poeta”. Informacja ta jest dla autorki dowodem na potwierdzenie tezy o „walce napowietrznej” Mickiewicza ze spuścizną literacką Kochanowskiego. Tym samym umyka uwadze Salamon fakt, iż podmiot liryczny 6. Na hardego zwraca się do wewnątrztekstowego odbiorcy tej fraszki za pomocą czasu teraźniejszego, nie zaś przyszłego.
Zresztą, kiedy analizuje się metodę hermetyczną Joanny Salamon, powstaje cały szereg poważnych wątpliwości. Przede wszystkim niepokój budzi sposób łączliwości pewnych faktów literackich. I tak, przykładowo, za wnioski zbyt daleko posunięte wydają się konkluzje Salamon, wypływające z faktu, że wiele utworów Gombrowicza cechuje wątek sensacyjny. Według niej jest to przyczynek do tego, iż Gombrowicza podziemna wizja literatury polskiej jest „nie wyzbyta aspektów wręcz kryminalnych” [LG, s. 13]. Inny przykład: odpowiedniość między tym pisarzem a Janem Kochanowskim argumentowana jest grą, jaką prowadzą obaj ze swoimi czytelnikami [LG, s. 16], gdy jest to przecież szeroka wspólna platforma, absolutnie nie zawężająca podobieństwa tylko do nich dwóch. Podobnie – zrównanie cytatów na podstawie pojedynczego słowa: „Jan Kochanowski mówi: ’Cnota moim kompasem’, Adam Mickiewicz powie: ‘Kompas ciskam w morze’ (…)” [LG, s. 18] ma być argumentem na to, że wieszcz odwołuje się wprost do ojca poezji polskiej, podczas gdy zdaje się wynikać z tego cytatu zaledwie tyle, iż prezentuje odmienną (i to niezupełnie tu adekwatną) wizję świata, typową dla buntu romantycznego.
Wydaje się również, że przynajmniej niektóre stwierdzenia o stosowanych szyfrach są arbitralne, przykładem jest tu próba przypisania „drugiego dna” wierszowi Jana Czeczota Pochwała miodu księdza Dyonizego, podczas gdy nic na to nie wskazuje. Jak zresztą w przypadku całego kompleksu znaczeń związanych z „walką miodową”. „Walka miodowa” to turniej poetycki, rozpoczęty jesienią roku 1818 u księdza Dionizego Chlewińskiego, który zaprosił filomatów na miód. Czeczot wyzwał tam wtedy Tomasza Zana do turnieju poetyckiego na temat miodu. Napisał wówczas Pochwałę miodu..., a także Pochwałę faski... [zob. Świrko, s. 47-49]. Jeśli takie, biografistyczne odczytanie pozostaje wystarczające i znaczeniowo oszczędne, wydaje się, że poszukiwanie „drugiego dna semantycznego” staje się zabiegiem co najmniej ryzykownym.
Salamon podobnie uparcie przypisuje zaszyfrowane znaczenie postaci Zosi z Pana Tadeusza, pod której małżeństwem proponuje odczytać unię Korony z Litwą. Sięgnijmy tu znów do argumentacji Salamon: podaje ona, iż literackie wyobrażenie o unii polsko-litewskiej jako o małżeństwie było bardzo żywe w metaforyce sięgającej renesansu. Nie napomyka przy tym jednak o pewnej ważnej kwestii, a mianowicie o tym, że topos unii jako małżeństwa występował w postaci jawnej. Przykładem na to jest przytoczony przez nią wiersz XVII-wiecznego poety Jana Gawińskiego Na unię Korony z Litwą, gdzie zastosowane zostały pewne, wcale nie ukryte porównania („Sercem jest zacne Księstwo, głową cna Korona, / Związek piękny, gdy głowa z sercem zjednoczona” [LG, s. 43]). Taka deszyfracja nie tłumaczy się ani w przypadku Kochanowskiego, ani Mickiewicza. Nie istnieje bowiem żaden realny powód, by obaj pisarze musieli uciekać się do utajniania prawdziwych znaczeń, nie może być takim powodem nawet obawa przed carską cenzurą w przypadku Mickiewicza, skoro Pan Tadeusz powstawał na emigracji.
Klucze deszyfracyjne dotyczą u Salamon, jak to już zostało powiedziane, w znacznej mierze twórczości Gombrowicza i próbują ją wpisać w system wzajemnych, ukrytych powiązań intertekstualnych. Sam Gombrowicz jednakże pozostawał sceptyczny wobec różnych tego typu interpretacji swoich utworów. Jak powiedział w Rozmowach z Dominikiem de Roux: „skłonny jestem przypuścić, że mam jakiegoś pecha, dzięki któremu to, co najprostsze, najwyraźniejsze, w moich utworach jest odbierane w sposób najbardziej fantastyczny i dzisiaj jeszcze zdarza mi się czytać recenzje z Iwony [Iwony, księżniczki Burgunda], w których mowa, że to satyra polityczna na reżym komunistyczny w Polsce, że Iwona jest Polską czy też wolnością lub że to ‘satyra na monarchię’. Uff!” [Gombrowicz, s. 39]. Równocześnie ten sam Gombrowicz oczekuje na interpretacje sięgające głębiej, dalej: „(…) mnie się zdaje, że groza Kosmosu zostanie odczytana, ale nie tak prędko” i jeszcze: „Minął czas czytania zwykłego” [Gombrowicz, s. 130].
Rodzi się więc tutaj pytanie, czy system semantyki podziemnej misternie re-konstruowany przez Joannę Salamon należy przypisać Gombrowiczowi, czy też jest on w całości intencją autorki Latarki… Na niekorzyść podziemnych odczytań świadczy fakt, że odsyłają do bardzo k o n k r e t n e j sfery realności, tj. do tradycji najwybitniejszej literatury polskiej, co mogłoby przypominać niefortunne odnoszenie Iwony do Polski. Jest oczywiste, że Gombrowicz wielokrotnie, niemal stale, odnosi się do polskiej (i nie tylko) tradycji literackiej, ale jego posunięcia zdają się mieć charakter czystej stylizacji i to charakter przede wszystkim jawny. Owszem, Trans-Atlantyk np. to niejako „Pan Tadeusz à rebours”, zbudowany za pomocą aluzji literackich, one bez wątpienia tam są – i sam Gombrowicz jawnie stwierdza: „W Trans-Atlantyku pragnąłem przeciwstawić się Mickiewiczowi” [Gombrowicz, s. 104]. I w odnajdowaniu ich w różnych tekstach, nie tylko Gombrowicza zresztą, można przyznać Salamon częściowo rację. Kontrowersyjny bowiem jest w jej interpretacjach nie tyle sam moment odszukiwania aluzji i odniesień (jak mówi Eco: „sama podejrzliwość jeszcze nie jest błędem”), ile drugi krok, jaki stawia podczas semiozy, kiedy z aluzji i szyfrów stara się zbudować skomplikowany system znaczeniowy „wojny napowietrznej” polskiej literatury. System ten traktowany jest przez autorkę jako jedyna poważna prawda analizowanych tekstów. Owa intelektualna struktura zdaje się bardziej wyrastać z intencji interpretatora niż z rzeczywistego zakotwiczenia w tekście (poza zakotwiczeniem formalnym – wykorzystywanym arbitralnie w postaci cytatów). W ten sposób interpretator udowadnia tezę, zawartą w jego przedsądzie.
Jak pisze Eco:
„Semioza hermetyczna posuwa się za daleko właśnie w praktykach podejrzliwej interpretacji, zgodnych z r e g u ł a m i u ł a t w i a j ą c y m i, które pojawiają się we wszystkich tekstach tej tradycji. Po pierwsze, nadmiar zdziwienia prowadzi do przecenienia wagi zbieżności, które dają się wyjaśnić na inne sposoby.” [Eco, s. 50.]
Na inne sposoby, czyli oszczędniej, ekonomiczniej w sensie łączliwości semantycznej – dopowiedzmy. U Salamon wygląda to przykładowo tak: w Walce miodowej Tomasza Zana dostrzega ona „sześcio-grany” i odczytuje je jako odniesienie do sześcio-granu w labiryncie fraszek Kochanowskiego, zbudowanego z utworów o numerze 6 i, co ciekawe, zre-konstruowanego przez samą Salamon w procesie semiozy. Poszlaką jest tu dla autorki pitagorejska nauka o liczbie „6”, a zwłaszcza jej ezoteryczny ideogram w postaci dwóch przeciwnie zwróconych do siebie i nałożonych na siebie trójkątów. Dodatkowo także pochodzący z wiedzy hermetycznej fakt, iż „6” przynależy Wenus, która w tradycji hermetycznej jest patronką miodu i pszczół, a utwór Zana mówi właśnie o pszczołach i miodzie [LG, s. 83 i n.]. Tymczasem najprościej i najbardziej oszczędnie wiersz Tomasza Zana można odczytać poprzez jego zupełnie jawne, powierzchniowe znaczenia – jako najzwyczajniejszą w świecie apologię pszczelarstwa (motyw arkadyjsko-rustykalny). Zgodnie z tym, co mówi Eco, takie wyjaśnienie dla modusu interpretacji racjonalnej, tradycyjnej, jest całkowicie wystarczające albo przynajmniej zadowalające. Nie jest takim natomiast dla Joanny Salamon, która nazywa je pejoratywnie „opakowaniem”. Produkt prawdziwej wiedzy schowany jest za to w środku, a metoda „otworzenia paczki” to system deszyfracji wzajemnych odniesień intertekstualnych, niosący odsłonięcie ukrytych zamierzeń pisarzy. Gdyby nawet przyjąć tę konkretną gnostyczną interpretację wiersza Zana i odnieść się do niej w sposób rozumowy, z łatwością udałoby się wskazać niespójność myślową. Chodzi tu o ezoteryczny ideogram szóstki: w ogóle nie przypomina on swoim kształtem „sześcio-granów”, w których pszczoły tworzą miód. Ideogram ten to dwa nałożone na siebie odwrotnie trójkąty, podczas gdy „sześcio-gran” w ulu to po prostu sześciokąt. Działa tu, jak już wspomnieliśmy, niepodległe tej logice prawo upodobniania. Tożsame w swym podobieństwie stają się tu całkiem różne kształty, które łączy tylko to, że dotyczą w jakiejś mierze cyfry „6”. Takich elementarnych pomyłek z perspektywy logiki klasycznej jest znacznie więcej.
Bardziej fachowo rzecz ujmując, Joanna Salamon w swojej gnozie interpretacyjnej dopuszcza się homologacji niejednakowych związków [Eco, s. 50], która polega na swobodnym przechodzeniu od jednego rodzaju analogii do drugiego i sumowaniu efektów, co przynosi wzmocnienie pożądanego podobieństwa. Czyni tak wówczas, gdy analogię akcydentalną odczytuje jako analogię systemową. Dzieje się tak np., kiedy z przypadkowego powtórzenia jakiegoś wyrazu (jw.) w dwóch różnych tekstach (i kontekstach) różnych autorów wyciąga wniosek o utajonej łączliwości ich tekstów. Używając terminologii Eco, Joanna Salamon wyprowadza z minimalnego stosunku (pomiędzy elementami zauważonego podobieństwa) maksymalne konsekwencje semantyczne [Eco, s. 48]. Najczęściej chyba autorka podnosi podobieństwo z niższej sfery znaczeniowej do wyższej, widząc w nim fragment szerszej, intencjonalnie przez nią założonej konstrukcji ukrytych znaczeń. Gdy odnajduje ona jednakowy motyw u dwu różnych pisarzy – nie poprzestaje na podobieństwie w wykorzystaniu wspólnego motywu, więcej, stara się naddać temu podobieństwu znaczenia „wyższego rzędu”, dociekając zgodnych z jej intencją przyczyn tego podobieństwa. Inaczej mówiąc, Salamon zadaje pytania, których tekst nie stawia czytelnikowi. Wayne Booth nazywa to nadrozumieniem [Culler, s. 113]. A zatem padają pytania o przyczyny i zasadność cyfr, pojawiających się w różnych tekstach, a za nimi dociekanie na temat ich wzajemnych powiązań. Tym samym Salamon zmienia poziomy znaczeniowe odkrytych liczb, jak w wierszu Czesława Miłosza Nad mostami, gdzie „okrętowi w kształcie triremy” oraz „dziewiątej fali” odebrane zostaje powierzchniowe znaczenie, nadające realistycznego charakteru prezentowanemu obrazowi, a w zamian przydane zostaje znaczenie szyfru liczbowego („3” i „9”), odnoszącego do labiryntu fraszek Kochanowskiego.
Jak pisze znów Eco, „z pewnego punktu widzenia wszystko naznaczone jest stosunkiem sąsiedztwa czasowego i przestrzennego lub podobieństwa ze wszystkim innym” [Eco, s. 48]. Joanna Salamon stosuje tę zasadę nie tylko w praktyce interpretacyjnej, ale także motywuje nią swoją teorię interpretacji hermetycznej, kiedy sięga do koncepcji z nurtu gnozy, zawartych w holenderskim poświęconym ezoteryce czasopiśmie „Bres”, na które się powołuje. Ugruntowuje w ten sposób w wiedzy hermetycznej przedmiot swoich analiz, czyli labirynt fraszek, kiedy podaje za tym periodykiem, iż „labirynt pozwala przenieść kategorie czasu w kategorie przestrzeni” [LG, s. 56]. Ta podwójna taktyka, w której metoda organizuje nie tylko proces semiozy, ale także sam jej przedmiot, pozwala na bardzo szerokie manewry w odczytywaniu symetrii i analogii. Dzięki niej również ten alternatywny model interpretacyjny pozostaje konsekwentny w swoich – ale uwaga – pozaracjonalnych granicach paradygmatu podobieństwa.
Punktem wyjściowym jest przy tym rozległa sfera pamięci literackiej, którą Salamon bez wątpienia świetnie operuje, chociaż trochę tak, jak Świadkowie Jehowy szafują cytatami z Biblii. Pamięć ta to gwarant głębokiej, ukrytej wiedzy, nieprzeniknionej dla ogółu. Ta „pamięć absolutna” wspomagana jest strukturowaniem za pomocą ontologicznego wręcz podziału na stronę lewą i prawą, na stronę Ducha i stronę Natury:
„U Schulza udział w pisaniu Księgi mają ci, którzy odkryli Księgę jako Labirynt, którzy są Wtajemniczeni i biorą udział w walce napowietrznej. Zarówno ci, którzy stanęli po stronie Natury (Mickiewicz, Miłosz), jak i ci, którzy stanęli po stronie Ducha (Słowacki, Norwid, Schulz, Czechowicz), jak i ci, którzy starali się stanąć po środku (Witold Gombrowicz) (…) I wszyscy oni rzeczywiście pozostali wierni (…) zasadzie podziału, choć opowiadali się jedni za tym, drudzy za owym.” [Salamon, 1996, s. 66].
Ta dychotomiczna, obsesyjnie stosowana zasada jest efektowna i klarowna, ale to porządek narzucony, nałożony na różnorodność i bogactwo literatury, właściwie redukujący ją do urojonej wojny pisarzy. Ostatecznie na tym polega semioza hermetyczna, że dokonuje takiej manipulacji tekstem, by potwierdził jej przyjęte z góry, intencjonalne założenia. Należy wówczas mówić, za Umberto Eco, o użyciu tekstu. Wartość zatem takiej interpretacji jest z naukowego punktu widzenia minimalna i trzeba pamiętać o tym, że prawa logiki arystotelesowskiej nie mają do niej pełnego dostępu.
Oczywiście tacy badacze jak Jonathan Culler przyzwyczaili nas, by zbytnio nie ufać zdrowemu rozsądkowi, a nawet że współczesna teoria go podważa. A jednak w przypadku tekstów krytycznoliterackich Joanny Salamon powstają poważne wątpliwości w możliwość takiego podważania. Pozostaje więc widzieć jej twórczość eseistyczną jako wizję czysto poetycką, jak ta zawarta w jej autorstwa wierszowanym można by rzec eseju Z życiorysu mojej kuzynki Anieli, „uroczym, pełnym wdzięku i dowcipu poemacie uczonych aluzji”, mówiąc za Janem Tomkowskim [Salamon, 2003, s. 5]. Wizja to oryginalna i konsekwentna w swoich hermetycznych zasadach, a ponadto inspirująca. I na tym należałoby poprzestać.
• • •
Tekst ukazał się w 24. numerze magazynu „Ha!art” w 2006 r.
• • •
Literatura cytowana:
- J. Culler, 1996, W obronie nadinterpretacji, tłum. Tomasz Bieroń, w: Interpretacja i nadinterpretacja, zbiór esejów pod red. Stefana Colliniego, Kraków
- U. Eco, 1996, Interpretacja i historia; Nadinterpretowanie tekstów, tłum. Tomasz Bieroń, w: Interpretacja i nadinterpretacja, zbiór esejów pod red. Stefana Colliniego, Kraków
- A. Fiut, 1988, Czesława Miłosza autoportret przekorny, Kraków
- W. Gombrowicz, 1992, Dziennik 1967-1969, Kraków
- J. Kochanowski, 1993, Poezje, Warszawa
- Cz. Miłosz, 1994, Ziemia Ulro, Kraków
- J. Salamon, 1991, Latarka Gombrowicza albo żurawie i kolibry. U źródeł ukrytego nurtu w literaturze polskiej, Wrocław
- J. Salamon, 1996, Schulz hermetyczny. „Gnosis” nr 8 i 9
- J. Salamon, 2003, Z życiorysu mojej kuzynki Anieli albo Poemat z dziejów Polski w dziewięciu obrazkach, Kraków
- J. Sokolski, 1998, Lipa, Chiron i labirynt. Esej o „Fraszkach”, Wrocław
- S. Świrko, 1989, Z Mickiewiczem pod rękę, czyli życie i twórczość Jana Czeczota, Warszawa
- Wybór pism filomatów, 2005, oprac. A. Witkowska, Wrocław
• • •
Więcej o książce Plus minus Atlantyda albo ukłony parzyste. Rzecz o Wisławie Szymborskiej i Czesławie Miłoszu Joanny Salamon w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art
Plus minus Atlantyda albo ukłony parzyste. Rzecz o Wisławie Szymborskiej i Czesławie Miłoszu w naszej księgarni internetowej