Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 1.
Szansa na lepsze życie została jednak zaprzepaszczona i Jo musiała opuścić Nowy Jork. Za ostatnie pieniądze, które w dodatku nie były jej pieniędzmi, kupiła bilet na samolot, cały swój dobytek spakowała do jednej walizki w mniej niż pół godziny.
Dobytek, dobre sobie. Było to w rzeczywistości kilka sukienek i butów marnej jakości, lepszej jakości bielizna, kilka tomików ckliwej, depresyjnej poezji, trochę kosmetyków, żadnych pamiątek. Aspirynę i tabletki odchudzające wrzuciła do torebki, była gotowa do drogi.
Gówno prawda, wcale nie była gotowa. Przyjechała tu pół roku temu, żeby raz na zawsze zmienić swoje życie. Przyjechała tu za odkładane przez wiele miesięcy oszczędności, no dobra, przyjechała głównie za pieniądze pożyczone od kochanka i podarowane przez starą ciotkę. Przyjechała zrobić karierę, z szansonistki w podrzędnym lokalu w Las Vegas stać się Ettą James, co najmniej. Udowodnić sobie, że jest czymś więcej niż dodatkiem do gry w kasynie i brandy. Pół roku chodzenia od klubu do klubu, a w końcu od baru do baru, by przekonać się, że świat jest pełen blondynek ze średnim głosem i nieproporcjonalnie dużymi ambicjami, piszących sentymentalne teksty o miłości po zachodzie słońca. Niektórym z nich znacznie lepiej wychodziło otwieranie ust w zupełnie innym celu niż śpiewanie, tym zazwyczaj się udawało, słyszała o takich przypadkach. Kurwa mać, powiedziała z przesadnym – nawet jak na kiepską szansonistkę – patosem, a przed oczami stanął jej obraz jednej z wielu nocy w Vegas, tłumu pijanych ludzi przekonanych, że są wyjątkowi, bo stać ich na bycie w tym miejscu, drogie ciuchy w złym guście i whisky po 10 dolarów za jeden łyk. Każdy jeden uważał się ponadto za kogoś w rodzaju artysty, na scenie zwanej życiem, należy dodać, pozostając w klimacie. Jasne, była jedną z nich. Śpiewała dla nich piosenki, których wcale nie słuchali, ale udawali, że doceniają jej talent, po to tylko, żeby skrócić sobie drogę do jej łóżka. W świetle klubu nocnego każdy wygląda dobrze.
Co innego kiedy rano patrzysz w lustro. Pierwsze ślady życia szampanem i aspiryną dały się już zauważyć. Zdecydowanie brakowało jej już świeżości, która jeszcze parę lat temu była jej największym atutem. Pojawiły się młodsze dziewczyny, co z tego, że głupie, skoro nie o inteligencję w tym biznesie chodzi. Po tym, jak taka jedna zabrała Jo pracę tylko dlatego, że lepiej komponowała się z wystrojem lokalu, postanowiła ostatecznie zostawić Las Vegas i udać się w miejsce, gdzie panują nieco inne kryteria. Oglądając Thelmę i Louise zdecydowała o wyjeździe do Nowego Jorku. Teraz i już, za kilka dni. Pieniądze się pożyczy i odda, jak tylko Sony Music podpisze z nią kontrakt. Jeden telefon do starej przyjaciółki, która jakiś czas temu proponowała wspólne mieszkanie. Załatwione. Od tej pory będzie chodzić spać nie później niż o północy, pić rano mleko i umawiać się tylko z porządnymi facetami.
Ale jak zostało już powiedziane, Jo zaprzepaściła swoją szansę i musiała wrócić do Las Vegas z pustymi rękami. Siedząc w samolocie tanich linii lotniczych myślała o tym, że nie ma do czego i do kogo wracać, a lista jej długów jest dłuższa niż lista przyjaciół, znacznie dłuższa. Kochanek Jo, z którym pozostawała w raczej luźnych relacjach od kilku lat, o ile nie zapił się na śmierć w jednym z barów, to pewnie zwariował, a najpewniej jedno i drugie. Myśl o tym specjalnie jej nie zmartwiła, słyszała od różnych osób, że pod jej nieobecność wydaje wszystkie wygrane w kasynie pieniądze na kurwy. Oczywiście, da się to jeszcze zrozumieć, problem w tym, że wykazuje przy tym kompletny brak poczucia estetyki, każdy potwór z otworem staje się godny wyszukanego drinka ze złotą palemką, obrzydliwość. Szczerze mówiąc, miała naiwną nadzieję, że nie dowie się o jej powrocie do miasta i ich drogi cudownym trafem więcej się nie przetną. Niestety, Vegas jest małe, a liczba wspólnych znajomych ogromna. Z drugiej strony był przecież jedną z nielicznych osób, na które zwykle mogła liczyć, więc może gdyby potraktować jego picie na umór i seks z brzydkimi kobietami jako akty desperacji w obliczu świadomości przegranego życia, może wtedy dałby się lubić bardziej.
Gdyby tylko były inne opcje niż Vegas. Jasne, zawsze mogła wrócić do rodzinnego Homewood w Alabamie, tylko co tam robić? Hodować kukurydzę? Wszystkie koleżanki z dzieciństwa powychodziły za mąż i zamieniły się w inkubatory, produkując kolejne pokolenie wioskowych idiotów. Ich największym życiowym osiągnięciem, poza ukończeniem prowincjonalnych college'ów, jest możliwość spędzenia raz do roku wakacji na Florydzie, masakra.
Nowy Jork, Nowy Jork. Jeśli nie uda mi się tu, nie uda mi się nigdzie. Mogłaby parafrazować Sinatrę w typowym dla siebie, depresyjnym stylu. Chociaż łzy są aż nazbyt oczywistym rekwizytem ckliwych szansonistek, nie mogła ich powstrzymać, kiedy samolot startował. Walizkę małą w Nowym Jorku mam, dlatego wiem, że muszę wracać tam, bo spakowałam w nią radość całą, i szczęście i ten czas najlepszy, jaki znam.. Dość. Opieprzyła sama siebie i postanowiła raz na zawsze pozbyć się tomików z sentymentalną poezją dla pensjonarek.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.