Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 12.
Nieznane numery telefonów z reguły nie oznaczają niczego dobrego. Z reguły oznaczają informację o zaległej racie kredytu, równie często psychopatę. Najrzadziej natomiast pomyłkę. Jo uciekła z knajpy, minęła wszystkie, nieliczne uliczki i postanowiła, że musi postanowić, co dalej.
Tymczasem ten telefon. Nieznany numer, który należałoby zignorować. Po odebraniu wiadomo natomiast od razu: psychopata. Brak odpowiedzi mimo trzykrotnie powtórzonego „halo”. Psychopaci najczęściej rekrutują się z grona byłych, odrzuconych kochanków żądnych zemsty lub w najlepszym wypadku – uwagi. Mężczyzna, przyzwyczajony do tego, że to on jest panem świata i w związku z tym może decydować, kto kogo będzie porzucał i że to on, a nie jego, gdy staje w obliczu sytuacji odwrotnej – głupieje. Świat wypada wówczas z formy, a stąd już prosta droga do zachowań o charakterze psychopatycznym. Psychopata, który nie jest jeszcze psychopatą, początkowo z niedowierzaniem próbuje upewnić się w niedopuszczalnym fakcie bycia odrzuconym. Przecież to on nie okazywał wielkiego zapału, nie przywiązywał wagi, to on bronił swojej wolności niczym krzyża. On łaskawie godził się na seks, po czym wracał do ważniejszych spraw. Gdy pewnego dnia okazuje się, że jego warunki nikogo już poza nim samym nie interesują, wpada w łagodną panikę. Dzwoni częściej niż zwykle, czyli częściej niż wcale. Może nawet mówi jakiś komplement, może nawet okazuje się, że nie ma aż tylu ważnych spraw, więc chętnie się spotka. Gdy kilka razy z rzędu spotka się z odmową i chłodem, który uprzednio był tylko jego przywilejem, przechodzi do kolejnego etapu: paniki zaawansowanej. Pozbawiony dostępu do Jo, zaczyna bardzo interesować się jej życiem, nagle wie nawet, jaki ma kolor oczu. W tym momencie dochodzi czasem do przełomowego momentu w życiu mężczyzny: dokonuje on pierwszej w swoim życiu autorefleksji i uświadamia sobie, że oprócz zalet (liczniejszych, oczywiście) ma również wady (nieliczne) Należy podkreślić – nie jest to reguła i nie utrudnia przejścia do fazy kolejnej: psychopatii w pełnej krasie. Choć ignorowany, nie poddaje się i postanawia zaznaczyć ontologiczny fakt swojego istnienia w jakikolwiek sposób, choćby miała to być cisza w słuchawce. Bunt przeciwko swojej sytuacji wyraża obrażając, w łagodniejszej wersji jest to charakterystyczny zwrot: „myślałem, że jesteś inna”. Znamienną cechą jest również to, że psychopata potrafi na jakiś czas zamilknąć, stwarzając pozór powrotu do normalności, tylko po to, by wrócić później ze zdwojoną siłą. Historie te różnią się oczywiście w szczegółach, ale szkielet pozostaje podobny. Przyroda nie zna przypadku mężczyzny, który z faktem bycia odrzuconym poradził sobie za pomocą pogodnego uśmiechu i lektury stoików.
Jo nie pojmowała więc psychopaty jako konkretnego mężczyzny. Był to raczej byt ogólny, o którym ciężko myśleć, odnosząc go do jakiejś osoby z przeszłości, posiadającej w końcu całkiem inny zestaw cech. W obliczu ciszy w telefonie czuła się po prostu zupełnie bezsilna, zwłaszcza w tym obcym miejscu, z którym nie łączyło jej nic oprócz maszyny do gier. Nawiasem mówiąc, pogoda była idealna na morderstwo. Przyszły morderca z pewnością teraz właśnie dopijał piwo w barze u Łosia i rozglądał się za potencjalną ofiarą. Jo musiała mu uciec. Wygrane pieniądze postanowiła zainwestować w pokój w jakimś podupadającym hoteliku, który musiał tu przecież gdzieś być. No, jest.
Na recepcji baba, wyglądająca jak siostra prostytutki z baru, z tą różnicą, że życie potraktowało ją trochę lepiej. Niewiele lepiej, ale jednak. Zamiast złotego kombinezonu z wybrakowanymi cekinami i włosów w odcieniu zeszłoroczny kasztan, ubrana jest w garsonkę – odcień: szata prałata – i czarną perukę jak z wypożyczalni strojów na Halloween. Tuż nad tą peruką wisi tabliczka informująca o zakazie palenia, a baba siedzi i pali rozwiązując krzyżówkę (w tym tygodniu do wygrania elektryczna maszynka do cięcia tytoniu), „Fever” śpiewa Elvis Presley.
– Tak myślałam, że przyjdziesz – mówi do Jo i śmieje się trochę w stylu Łosia. Może wszyscy łącznie z prostytutką są rodzeństwem? Może to miasteczko jest nieformalną stolicą psychopatów?
W dodatku ledwo baba wypowiedziała to zdanie, znów zadzwonił telefon Jo i dała się w nim usłyszeć charakterystyczna cisza. Nie chciała już wiedzieć, skąd ta kobieta w peruce wiedziała o jej zamiarach, chciała tylko znaleźć się w pokoju, zamknąć drzwi na klucz i spać.
– Czy jest wolny pokój?
– Roślina doniczkowa na „B”? – zapytała baba, jedną ręką przyciskając długopis do kartki, drugą wyjmując z magnetofonu kasetę i przekładając ją na drugą stronę.
– Pytałam o wolny pokój.
– Wszystkie pokoje są wolne. Powiedz numer.
– Czterdzieści cztery – powiedziała Jo.
– Nie ma takiego numeru.
– A jakie są?
– Nie ma żadnych. Powiedz kolor i figurę.
– Nie rozumiem – nie rozumiała Jo.
– Karty do gry. Kolor i figura – baba nadal uzupełniała pola krzyżówki, najwidoczniej przywykła do takiego sposobu witania gości.
– Walet kier.
Na te słowa otworzyła szufladę i po dłuższej chwili szukania wyjęła klucz z doczepionym breloczkiem. Zamiast numeru rzeczywiście był tam walet kier.
Magnetofon zaczął wciągać taśmę kasety, ale baba nie reagowała, rozwiązywała krzyżówkę. Jo zabrała klucz i wbiegła po skrzypiących, drewnianych schodach, byle szybciej.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.