Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 13.
Opuścić to miejsce. Jo na ogół starała się utrzymywać w stanie umiarkowanej, zdrowej melancholii, życie przeginało jednak i trzeba było odwoływać się do skrajnych stanów emocjonalnych.
Wrócić do Vegas – i co? Po pierwsze, skąd wziąć na to pieniądze, nie mając więcej styczności z panem Łosiem. Choć pobyt w hotelu – zgodnie z regułami narracji – powinien mieć swoją dziwną kontynuację, nic się takiego nie stało. Psychodeliczną recepcjonistkę następnego dnia zastąpiło młode, przestraszone dziewczę z prowincjonalnym akcentem. Pojawili się nawet jacyś goście, nie sprawiający wrażenia bohaterów kiepskiego kryminału. Jo, idąc ulicą z ulgą, patrzyła na pracowników punktów kredytowych siedzących na swoim miejscu; na gospodynie domowe kupujące płatki kukurydziane, które miały osłabić popęd seksualny ich dorastających dzieci; na pogodne psy ufnie czekające na wyjście ze sklepu swoich właścicieli.
Jo ufnie liczyła, że ktoś ze znajomych odbierze telefon i pożyczy jej pieniądze na bilet powrotny. Już pierwsza część tego planu była trudna do zrealizowania. Koleżanki będące w związkach zwykle całą swoją energię poświęcają na bycie w związku i nie zostaje im zbyt wiele na inne czynności. Och, ile to koleżanek bezpowrotnie straciła Jo, po tym jak zrozumiały, że w ich życiu jest miejsce tylko na jedną osobę i to jej, tej osobie, należy wszystko podporządkować. W kwestiach formalnych nie różniły się za bardzo od zakonnic, ten sam schemat oddania i żarliwego przekonania, że to jedyna słuszna droga. Ta sama zacietrzewiona monogamia. Ta sama dziwna skłonność do noszenia zawsze przy sobie zdjęcia Pana Jedynego i publicznego głoszenia jego poglądów jako swoich. Jeśli dziewczyna wiąże się z chłopcem o poglądach konserwatywnych/republikańskich jest już w zasadzie stracona dla świata. Zwłaszcza te, które dotychczas deklarowały, że: polityka nie jest ważna, w zasadzie to nie mają zdania i bez znaczenia, kto wygra wybory, stają się dobrą formą do kształtowania i nabywają nagle zaskakująco radykalnych poglądów. Główny problem z ludźmi, którzy mówią dużo o wartościach, polega na tym, że najczęściej nie mają z tymi wartościami żadnego kontaktu. Sam fakt stworzenia sobie panteonu tego, co słuszne wprawia ich w tak dobre samopoczucie, że automatycznie zaczynają czuć się lepsi, bo wzbogaceni ideałami. Posiadanie ideałów uprawomocnia czynienie skurwysyństw.
– Jebani idealiści – powiedziała Jo do telefonu. Nikt nie odbierał.
To nie jest dzień, w którym owoce w maszynie układają się w symetryczną całość. To nie jest dzień, w którym można cokolwiek wygrać. Co robić?
Jest knajpa. Wygląda jak ta u Łosia, z tą różnicą, że na szyldzie stoi: OSIOŁ. To pewnie jakaś rodzina, kombinuje Jo, wchodzi, z racji wczesnej pory (dwunasta w południe) zamawia śniadanie: dżin dobry z tonikiem. Barmanka – po czterdziestce, ale klepanie po tyłku przez miejscowych macho utrzymuje ją w dobrej formie – patrzy podejrzliwie i żąda dowodu tożsamości, nieprzekonana, czy może legalnie zrealizować zamówienie tej oto Jo. Minie 5 minut, zanim znajdzie dokument w czeluściach torebki i okaże go barmance, którą w międzyczasie zaczął podszczypywać jeden z podpitych klientów. Zrozumiałe, że to na niego przeniosła całą swoją uwagę i chichocząc durnie jak dziewiętnastowieczna pensjonarka zignorowała Jo. Pomogło dopiero kilkukrotne, wymowne chrząknięcie; lokalny macho nieprzywykły do tego, że każe mu się czekać, odchodzi w poszukiwaniu obiektu, który skupi się wyłącznie na jego podszczypywaniach. Twarz barmanki, będąca twarzą kobiety po przejściach, niepogodzonej jednak z tymi przejściami, przybiera przez chwilę wyraz melancholii, charakterystyczny dla ludzi, którzy uświadamiają sobie, że właśnie koło nosa przeszła im jakaś szansa.
Jo dostaje dżin z tonikiem, siedzi sobie przy barze i ogląda walkę bokserską, opatrzoną soundtrackiem z filmu Conan Barbarzyńca. To zapewne ukłon barmanki w stronę klienteli baru, którą w 99% stanowią mężczyźni, dla których ów Conan jest niedoścignionym wzorcem męskości. Jo stanowi 1% i Conan nie jest dla niej wzorcem niczego, ale z racji bycia mniejszością musi siedzieć cicho. Siedzi więc cicho i podsłuchuje rozmowę dwóch facetów w średnim wieku, którzy z tematu patriotyzmu przechodzą płynnie do tematu erotycznych podbojów. Od razu widać, że są z tych, co mają ideały. Wartości chrześcijańskie, ojczyzna, małżeństwo z porządną kobietą, seks z nieporządnymi. Tradycja ponad wszystko, dzieci spłodzone w słuszny sposób, wszelkie perwersje realizowane – z szacunku dla żony – poza domem. Przyjazne układy z sąsiadami, chevrolet kombi, niedzielna msza, dwa numery telefonu.
Znudzona barmanka, dla której takie historie to norma, dodatek do każdego sprzedanego piwa, rozgląda się za kimś, kto klepnie ją po tyłku i zapewni, że wygląda najwyżej na dwadzieścia pięć lat.
Mężczyźni z ideałami dopijają piwo, wstają, jeden z nich wyciąga portfel i płaci. Przy okazji wypada banknot pięćdziesięciodolarowy, czego najwyraźniej wstawiony facet nie zauważa. Jo schyla się szybko, podnosi pieniądze. Nie jest idealistką, jest materialistką.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.