Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 45.
Byłam blogerką modową, z tą książką nie rozstawał się Janusz już trzeci wieczór. Prawie tak dobre jak: Jak nie zostałam pisarką czy Wyprowadzałam psy Tomasza Lisa. Jak nie zostałam pisarką opowiada o losach dziewczyny, która zawsze miała piątki i szóstki z wypracowań w szkole, pisała pełnego metafor bloga, aż w końcu wyjechała z rodzinnej wsi na Podkarpaciu, by studiować polonistykę w Dużym Mieście.
W jej życiu zaczęły dziać się rzeczy niezwykłe. Wejść na jej bloga było dziennie nie trzy a trzynaście, przeżyła fascynację poezją Rafała Wojaczka, a po tym jak w ramach spóźnionego buntu nie zdała egzaminu z fonetyki, postanowiła w pełni oddać się dekadencji i pójść na imprezę, podczas której otarła się o świat wielkiej literatury w postaci jednego pisarza. To wydarzenie umocniło ją w postanowieniu, że sama chce zostać pisarką. Marzyła, że pewnego dnia odezwie się do niej ktoś, najlepiej jakiś wydawca i zaproponuje wydanie jej bloga prawdziwym drukiem na prawdziwym papierze z prawdziwym zdjęciem na okładce, na którym widać jak awangardową jest osobą, nie musisz nawet otwierać tej książki, wystarczy, kurwa, spojrzeć na okładkę i wiesz już wszystko. I napisze sobie w życiorysie, że dwa wiersze publikowała w piśmie literackim, co już nie istnieje i stypendium wojewody, i max punktów na maturze rozszerzonej z polskiego, i że lubi prozę, poezję oraz dramat. Ale dni mijały, dyplom ze studiów z wyróżnieniem nie odbijał się sukcesami na rynku wydawniczym, wejść na bloga statystycznie trzy i jedna druga dziennie. I nic się w jej życiu nie działo – Janusz posmutniał, pomyślał: ciekawe, czy chociaż ładna była. Dla zarobku w dekadenckim lokalu kawę parzyła, z innymi artystami przy wydawaniu reszty pogadała czasem o średniówce, prozodii i kto z kim, a kto już nie. Historię swojego życia na serwetkach zaczęła spisywać, trochę z myślą o wnukach, a trochę, że może jednak znajdzie ktoś i powstanie serial TVN o jej życiu albo chociaż jeden odcinek w TVN Uwagi – o zdolnej pisarce, której nie docenił za życia nikt i na pożyczonym od sąsiada laptopie pisała historie genialne, jakie nie śniły się Kafce.
Ale, jak widać, wszystko skończyło się dobrze, pomyślał Janusz gładząc okładkę książki, bo lubił robić tak. Nie znał wprawdzie szczegółów historii, jak do wydania doszło. Akcja autobiografii w tajemniczym momencie urywa się, kiedy autorka chce wrzucić zapisane serwetki do pieca i w ostatniej chwili ktoś krzyczy: NIE!!! Może to właśnie znany dziennikarz TVN, co zaszedł przypadkiem na kawę i literacki talent w osobie kelnerki rozpoznał wnet?
Wyprowadzałam psy Tomasza Lisa, kolejna warta uwagi pozycja. Zwykła bohaterka, którą mógł być każdy. Warszawa, burzliwy rynek pracy, dzwoni z ogłoszenia, mogła mieć na imię Daria lub Sandra, jak każdy przechodzący ulicą 11 listopada człowiek. W słuchawce głos, jakby skądś znajomy, radio, telewizja, szołbiznes, na pewno z tych rejonów ktoś. Mówi: chodzi o wyprowadzanie psów, głupcze. Tu Daria rozłączyć chciała się wobec takiego chamstwa, ale szybszy był: to tylko taki dżołk. I roześmiał się śmiechem zwykłego człowieka, i kogoś zarazem, kto niemało musi zarabiać, żeby mieć taki śmiech. Dalej wszystko było jak sen: umówili się, zapytał: czy trzy razy dziennie po pół godziny wyprowadzać moje psy rasy charcik włoski możesz i chcesz? Skinęła głową, że czemu nie. Znany dziennikarz, za jego Tomasza Lisa twarz każdy by się zabić dał, i tak słodko płynął czas. Czasem nawet śmieci pozwolił wyrzucić jej i rośliny doniczkowe podlać, pod klauzulą tajności, że nie pójdzie z tym zaraz do gazet. I wierzyła mu, i widziała, że było to dobre, aż jednego dnia na bruk ją wyrzucił jak nieznanej rasy psa, bez słowa, bez wyjaśnień. Może ze dwa razy cukierki z kredensu podkradła, dobre takie, made in USA, ale kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci we mnie kamień – tak na odchodnym powiedziała mu, bo taki cytat pamiętała z filmów i ze szkoły. Idź ty, PISowska talibko, na to rzekł. No i THE END. W formie książki postanowiła zostawić po sobie ślad, przekazać doświadczenia złe.
Zamyślił się Janusz nad koleją ludzkich losów i że lepiej od Pablo Koleją jednak nie ogarnął ich nikt. Czy psem Tomasza Lisa jesteś czy samym nim, czy cukierkiem, made in USA, czy dziewczyną, co mimo szóstek z polskiego na serwetce pisze łzami biografię swą, westchnął.
Byłem wojownikiem światła, taki tytuł własnej autobiografii wymyślił, miał już zdjęcie na okładkę i zdań ostatnich pięć.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.