Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 54.
Dni płynęły jak krew z nosa po tym, jak wyszedłeś kulturalnie z domu wyrzucić śmieci i komuś się nie spodobało najwidoczniej, że jesteś takim dobrym człowiekiem, co nikomu nie wadzi i złego słowa o tobie nikt nie powie; segreguje śmieci, nie pali, nie pije, nie tylko Polak, ale też Europejczyk.
Takich ludzi już prawie nie ma, więc wpierdolić ci trzeba. Na osiedlu w Bytomiu i, powiedzmy sobie szczerze, to jest chujowa sytuacja liryczna, bywają dużo lepsze, ale nie w twoim życiu, nie w życiu Arkadiusza Pszczoły. On to, człowiek, o którym nie napisze nigdy Pudelek i nikt nie skomentuje jego stylizacji, jego braku życia seksualnego, jego do herbaty słabości, jakoś tak się dzieje, że świat nie chce patrzeć, gdy pisze kolejny swój wiersz.
Myślał kiedyś o tym, zastanawiał się, co poszło nie tak? Nie te znajomości, nie te ubrania, nie ten adres zamieszkania, ale sorry, nie jest to niczyja wina, że na Śląsku, a nie w Kalifornii jesz codzienny swój chleb. Pamiętasz, jak ci wszyscy mówili: zawsze może być gorzej, mógłbyś nie w Bytomiu, tylko w Sosnowcu urodzić się, matkę Madzi spotykać na klatce schodowej i czuć, że nigdy nie będziesz tak znany, że codzienne gazety mają w dupie, gdzie ukrywasz swój przed światem lęk.
Arkadiusz Pszczoła kroczy niepewnie przez kolejny dzień. Trwa wieczny listopad, wszędzie marzenia utopione w kałużach, myśli, jak to poeta, wszędzie martwe ptaki i podwyżki cen, bądź w takich okolicznościach szczęśliwy. Mija dworzec PKS, patrzy na ludzi, którzy autobusem być może jadą gdzieś na tęczy kres. On tam nigdy nie był, nigdy nigdzie nie był, od małego matka mówiła mu, że cały świat jest jak Śląsk – gdzie byś nie pojechał, wszędzie jest tak samo, a nawet gorzej. Bytom czy Los Angeles, jeden pies, tyle że nikt tam nie mówi po polsku, więc twoją poezją nie zachwyci się, nie zrozumie twoich problemów i łez. Od podróży zresztą zgłupiejesz i będziesz jak Wojciech Cejrowski, globus zamiast głowy i pustka w środku. Tym sposobem nie wyjechał Arkadiusz Pszczoła nigdy poza Śląsk, swoją małą ojczyznę, gdzie płacił podatki i spędzał wakacje; nie był nigdy w Warszawie, nie był w Krakowie, bo po co, raz pojechał tylko nad morze, ale nie z własnej woli właściwie, miał trzy lata wtedy i dziś już nic nie pamiętał, więc tak jakby nie był i tam.
I to uczucie, gdy na spotkaniach towarzyskich, których zresztą unikał, ktoś poruszał nagle temat podróży. Na fiordzie w Norwegii zarabiałem na rok życia w Polsce i było zajebiście, a potem w Egipcie robiłem tysiąc fotek, żeby pokazać znajomym, których nie stać na taki wypas, Szarmelszeik i, kurwa, piramidy wszystkich świętych, trzydzieści stopni każdego dnia na dzień dobry i szwedzki stół – jesz, ile chcesz, a resztę wynosisz w kieszeniach, dobre, zagraniczne jedzenie, nie to co w tej patologii – w Polsce, trotyl w codziennym chlebie, GMO i chuj wie co jeszcze.
– Czy wiesz, że to wszystko wina rządu? – pytał nagle ktoś Arkadiusza podczas takiego spotkania i co odpowiedzieć? Że wyjebane ma? Że ma swój mały świat: poezję codzienności, widok z okna, słaby, ale własny, mieszankę herbat choćby i z trotylem srotylem, i z GMO, ale smakuje lepiej niż modżajto na fiordzie w Norwegii, za obcą walutę i na pohybel polskiemu PKB.
– Gdzie w tobie patriota? – pytał Arkadiusz Pszczoła, żeby podtrzymać jakoś tę o głupotach konwersację z człowiekiem, którego przypadkiem kiedyś z liceum znał. Na koncert rockowy raz poszli wspólnie, anarchia na Śląsku, ale zraziła estetyka ta Arkadiusza. Dużo złości, nerwów i agresji. – A pamiętasz, jak mi mówiłeś, to takie trochę SDM z elementami punk? Poszedłem za tobą bez sensu, żałuję do dziś wydanego na pastwę nicości czasu i pieniędzy. A dziś na fiordy, piramidy i nie wiadomo co namawiać mnie chcesz. Mówię zdecydowane NIE.
Piekli się trochę Arkadiusz Pszczoła, odczuwa słusznie brak więzi z tym człowiekiem, wychodzić chce, zakłada więc swój prochowiec, rzuca pełne pogardy „cześć” i kończy tę jałową znajomość, nie pierwszy raz już pokazując, że za nic ma tak modne postawy jak dystans i ironia; masy zdystansowanych hipsterów kontra Arkadiusz Pszczoła, król powagi z Bytomia. Można powiedzieć: ja bym inaczej na jego miejscu postąpił, co za przegrane życie, co za beznadziejny człowiek, którego stylizacje i ogólnie historia bez wzlotów i upadków nikogo nie obchodzi. Miliony jest ładniejszych, bardziej utalentowanych i lepiej ubranych, więc po co słuchać o nim, o osobie bez szansy na lans? Jego nie obchodzi, co sobie myślisz, wraca do domu, włącza komputer i opisuje kolejny swój dzień.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.