Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 65.
– Dlaczego jest pan smutny? – powiedział Hieronim Osa na widok Arkadiusza Pszczoły, gdy spotkali się tam, gdzie spotykali się zawsze, czyli przed wejściem do siłowni Wola mocy.
– Niech sam pan spojrzy.
– Drzwi.
– Drzwi.
– Zamknięte?
Arkadiusz Pszczoła nie miał w zwyczaju odpowiadać na głupie pytania, więc milczał, udając, że szuka czegoś ważnego w kieszeniach płaszcza.
– Może to w związku z rocznicą? Właściciel siłowni wyglądał mi na patriotę. W toalecie zamiast papieru była „Gazeta Wyborcza” – powiedział Hieronim Osa i posmutniał. – A wie pan, zmieniając temat, mam dziś urodziny.
– Ma pan urodziny 10 kwietnia? Przykro mi. Ja mam 1 września.
– Także mi przykro. To jedna z tysiąca rzeczy, na które nie ma się wpływu, niestety. Nawet własna matka przestała składać mi życzenia urodzinowe. Dziś rano przysłała mi SMS-a o treści: „Synku, urodziłeś się 10 kwietnia. Przypadek? Nie sądzę.” Ja również nie sądzę, ale z drugiej strony, nikt nie kazał jej zachodzić w ciążę akurat w sierpniu. Inna sprawa, że niespecjalnie miała wybór. Skoro już tak stoimy, nie będę owijał w bawełnę. Matka zaszła w ciążę podczas pobytu w sanatorium w Nałęczowie. Tak, dokładnie tam, gdzie poznałem swoją pierwszą żonę. Przypadek? Jej mąż, to znaczy jeden z moich dwóch ojców, nigdy się o tym nie dowiedział. Matka namieszała coś z datami, tak że dał się w końcu przekonać, że wszystko jest legalnie i zgodnie z doktryną katolicką. Mój biologiczny ojciec chyba też nigdy się nie dowiedział. Przez jakiś czas przesyłał jeszcze pocztówki z turnusów w całej Polsce. Krynica, Ciechocinek, Busko Zdrój. Wszędzie był. „Gorące uściski, Irenko, zachody słońca nic nie znaczą bez ciebie”. I jakiś wiersz. Nie widziałem cię już od miesiąca. I chuj, chciałoby się rzec. Choć należy docenić, że chciał zostawić po sobie dobre wrażenie. Matka do dziś z sentymentem wspomina, choć jest katoliczką i nie do końca jej wypada. Ale mówi na przykład: „Ten ksiądz nowy to całkiem jak twój ojciec”. I rozmarza się. Wie pan, zapraszam pana na wódkę.
Arkadiusz Pszczoła nie protestował specjalnie. Zaczął mimowolnie rozmyślać o swoim losie, o tym, skąd się wziął na świecie, dlaczego w takich okolicznościach i w takim momencie. Nad Bytomiem zachodziło to, co w korzystniejszych geograficznie miejscach nazywa się słońcem. Ludzie nosili różne produkty w reklamówkach, psy szczekały. Gdzieś kogoś bolała głowa i zażywał tabletkę przeciwbólową, gdzieś komuś w autobusie miejskim właśnie ktoś zajebał smartfona. Gdzieś ktoś zalogował się na cudze konto na facebooku i złośliwie napisał status: „Jestem gejem”, co przysporzyło mu wielu wrogów, ale równie wielu przyjaciół. Ktoś rzucał palenie, ktoś rzucał się z dachu wieżowca.
– Taki świat – powiedział Arkadiusz Pszczoła pijąc wódkę w barze Bartosz.
– Świat staje się coraz mniejszy – skonstatował Hieronim Osa naśladując Zygmunta Baumana. – Kiedyś sprzedawano pięćdziesiątki wódki, dziś ludzie zadowalają się czterdziestkami. Co będzie jutro?
– Jutro moglibyśmy znów spróbować pójść na siłownię.
– Wie pan, trochę mnie to wszystko zniechęca. Wciąż kłody pod nogi. Od samego początku Człowiek rodzi się, ufnie wychodzi do ludzi – i? Własna matka funduje mu urodziny w rocznicę narodowej tragedii i jeszcze ma o to pretensje. Co będzie jutro?
Arkadiusz Pszczoła nie miał w zwyczaju odpowiadać na głupie pytania, więc milczał, szukając w kieszeniach pieniędzy, których nie miał, żeby gdzieś w Warszawie lub Kalifornii mógł mieć je ktoś. Deszcz ze śniegiem padał w Bytomiu, by ludzie w Mediolanie słońcem cieszyć mogli się.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.