Łukasz Orbitowski - Warszawiacy. Odcinek 24.

Obserwowała jego nagie ciało. Piotrek był pijany, nieruchomy i piękny.
Leżał na wznak, jak filmowy kochanek z odsłonięta tarczą klatki piersiowej. Lewą rękę ułożył na brzuchu, mała, żylasta kulka bicepsa przebijała spod skóry. Płaski, pocięty mięśniami brzuch unosił się przy każdym oddechu.

Twarz chłopca ledwo oderwanego od kabli w zawodówce. Oddychał przez nos. Kamila nagle poczuła się strasznie. Jakby siedziała nad trupem. Cienie na szyi Piotrka przypominały szubieniczny sznur.
Zasnęła tylko na chwilę, zaraz, kiedy przyszli z dyskoteki. Zaraz runęli na łóżko. Piotrek próbował zdjąć z niej koszulę nocną, całował w ramiona i szyję, wkładał mokre palce w pępek i nie umiał wychwycić biernych protestów jej spiętego ciała. Wreszcie westchnął, mruknął, odpuścił, osuwając się w sen. Zasnęła zaraz po nim. Śniła o murach wysokich na horyzont i wysokich basztach, na których, niczym chorągwie odebrane pokonanemu wojsku, łopotały ludzkie skóry.
Obudziła się przed świtem, pełna złej, sztucznej energii. Przekręcała się, na wpół odkryta, poszła po wodę i już siedziała na brzegu łóżka, nie wiedząc co myśleć. Zakryła Piotrka po brodę, zaraz wysupłał się z kołdry. Próbował chwycić ją przez sen, nie udało się, mruknął niezadowolony. Kamili przypominały się pierwsze miłości, jeszcze z ogólniaka. Nieporadni koledzy z klasy, którym wydawało się, że w wieku lat szesnastu są nie tylko facetami, co się zowie, ale też wiedzą wszystko o życiu. Szybki seks na huśtawce w parku. Pamiętała, że ten akurat dzieciak – Marcin? Marek? – zupełnie nie potrafił wyłuskać piersi ze stanika. Doszedł, a rąbek bluzki uciskał jej sutek. Albo inaczej, grube skręty wypalane na mazurach, wśród świńskich żartów. Pierwsze, odrzucone oświadczyny, pierwsze przyjęte i tamta suka cichociemna. Poszło się jebać w kwadrans. Nie wiedziała, czemu o tym wszystkim myśli.
Co teraz? Już wie kim są Kosma i Świętek, co zrobili. Zapewne z innymi. Mogłaby porozmawiać o tym z Piotrkiem, ale co, jeśli on też jest w to wmieszany? Dotąd brała pod uwagę taką możliwość. Miły chłopak, faktycznie, tacy są pierwsi do każdego draństwa. Piotrek wydawał się inny. Zbyt szczery. Nie kochała go. Tylko żałowała wszystkiego, co nadchodziło. A nadchodzi co? zapytała siebie samą. Do tego momentu plan był klarowny: złapać kontakt, znaleźć haka. Nie wiedziała co dalej. Piotrek stał się marudnym kompanem, który spowalnia marsz.
Poryczała się więc z żalu nad sobą i nad tym że świat jest taki okropny. Powinna być z Wernerem, a jak Werner by sobie poszedł – nie umarł, ale właśnie poszedł, tak jak narzeczony do tamtej suki – może zostałaby z tym miłym gówniarzem. Piotrek dbałby o nią, chodził do roboty i na osiem etatów, jeśli zaszłaby potrzeba, potem niańczył wrzeszczące bachory. Kobiety marzą o takich gościach. Ryczała coraz bardziej, brzuch jej falował, jakby zaraz miał pęknąć. Splotła na nim dłonie. Nie chciała takiego życia i nie umiała stwierdzić, kiedy ono takie się stało. Piotrek przebudził się gwałtownie. Już siedział przy niej, obejmował. Spróbowała nie sztywnieć.
– Co jest słonko? – szepnął jej w ucho, słodko, że aż mrozi. Durny gówniarz. Okręcony wokół palca, nawinięty na szminkę.
– Nic. Czasem tak mam.
Złościła ją ta troska. Jakoś ją przegnać, choćby do kuchni:
– Zrobić ci kawy, czy jeszcze się prześpisz?
– Na dziesiątą muszę do roboty.
– To jeszcze czasu a czasu – uśmiechnęła się przez łzy – nie martw się, pośpij.
Piotrek strzepywał z siebie sen i kaca. Roztaczał wokół siebie zapach alkoholu, tyleż delikatny, co w cholerę nieprzyjemny. Zniknął w łazience. Kamila wiedziała, że szoruje zęby i długo polewa twarz wodą. Miała nadzieję, że weźmie prysznic. Faceci nie mają pojęcia, jak czasem śmierdzą. Nastawiła wodę na kawę, poszukała jedzenia w lodówce. Dwa jogurty, chleb z masłem i pomidorem. Ledwo położyła na stole, a Piotrek wypełzł z łazienki, zielonkawy i wcale nie taki ładny jak we śnie. Objął Kamile w pół. Pogładził po twarzy.
– Zrobiłem coś nie tak?
Nienawidziła takich pytań. Facet powinien wiedzieć, a nie stukać na ślepo. Poza tym teraz nic nie zrobił. Nie jego wina, że Werner umarł. Te stare gnoje zabiły mu brata.
– Nic nie zrobiłeś. Po prostu jestem taka, no…
– Chcę wiedzieć.
– Mówię, że nie ma czego – wyrwała się z objęć. Trochę za szybko. Zorientowała się, że płacze. Machnęła ramionami – nie mogę czasem mieć kaca? Nie mogę po prostu źle się poczuć?
Ruszył w jej stronę.
– Przecież widzę.
– Nic nie widzisz! Dorabiasz coś sobie. Jak kobieta ryczy, to musi mieć problem. A ja ryczę tak po prostu, czasem, rzadko mi się zdarza. Czy ty masz pojęcie, jak trudno jest być przy tobie zawsze uśmiechniętą?
Piotrek rozdziawił gębę, trawił jej słowa. Na pusty żołądek. Kamila miała nadzieję, że pokiwa głupią, młodą głową, weźmie ją za durną histeryczkę i poczeka, aż przejdzie. Najlepiej gdzie indziej. Musiał inaczej, głupi gówniarz. Już był przy niej, kładł ręce na twarzy, na biodrach. Policzki miał czerwone, chuch gorzelniany.
– Nie musisz się bać. Ja się przed tobą otworzyłem.
– Ja nie mam z czym się otwierać.
– Chodzi o moich kumpli? Sama chciałaś ich poznać, a teraz dajesz w kość.
– Twoi kumple są w porządku.
– Właśnie widzę.
Przypominał psa, porzuconego przez pana.
– Wiesz co, Piotrek? Pieprz się z tą swoją troską. Nadajesz się do wielu rzeczy, ale nie do tego.
– Czułem, że masz mnie za durnia.
– Bo zachowujesz się jak dureń.
– Dobra – natychmiast odpuścił, zły znowu jak gówniarz, któremu wytrącono kijek z ręki. Spodnie tak nakładał, że się w nie zaplątał, koszula nie chciała naciągnąć się na mokre plecy. Pozbierał swoje rzeczy. Buty miał zawiązane, sapał i zagryzał wargi podczas mordęgi ze sznurówkami. Zerkał na Kamilę tak, żeby się nie domyśliła. Nie musiała. Stała tyłem i widziała, że patrzy. Jeszcze wrócił do mieszkania spod progu, niby coś zapomniał.
– Powodzenia – rzucił i trzasnął drzwiami.
Trochę minęło, nim Kamila przestała płakać. Zza bloków wygrzebało się już słońce. Kamila przebrała się w szorty i stary tshirt, powoli zjadła dwie porcje. Swoją i Piotrka. Wiedziała, że sprawa jeszcze nie jest rozwiązana. Młody wróci. Za pięć dni, albo pięć minut i będzie musiała coś z nim zrobić. Umiała tylko go odepchnąć w jednym bezlitosnym ruchu. Powoli odkręcić, wyprowadzić od siebie, już nie bardzo. Wyobraziła go sobie, jak idzie przez Warszawę, właśnie w tej chwili, klnie pod nosem i ma ochotę kopać mijane psy, taki jest rozczarowany. Potem zejdzie na dół i zwierzy się swoim kumplom, sukinsynom. Ogarnął ją jeszcze głębszy smutek. Gdyby spotkali się w innych okolicznościach, kto wie, byłby dom, lunapark i wakacje w Tunezji.
Wróciła do łóżka. Pachniało Piotrkiem. Wściekła, zaczęła zmieniać pościel. Faceci nie mają pojęcia, ile harówy trzeba na każdą godzinę z nimi. Niosła kołdrę na balkon, niech się przewietrzy, a tu dzwonek do drzwi. Sapnęła. Kołdra poszła na fotel. Tak szybko wrócił? Pewno nawet nie wyszedł, został na klatce, pokręcił się po podwórku i teraz wraca. Powie coś w stylu, że musi być przy niej. Niech będzie. Otworzyła.
Do mieszkania wparował Kosma z metalową pałką w czerwonej łapie.

• • •

Warszawiacy - spis odcinków

• • •

Łukasz Orbitowski- (urodzony w 1978 r.) pisarz, polski mistrz literatury grozy.

Absolwent filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jego debiutem w fantastyce było opowiadanie "Diabeł na Jabol Hill", opublikowane w pierwszym numerze miesięcznika "Science Fiction". Publikował opowiadania w czasopismach "Science Fiction", "Nowa Fantastyka", "Sfera", "Ubik", "Ha!art".

Dotychczas zostało wydanych dziesięć jego książek, m.in. "Złe Wybrzeża" (1999), "Szeroki, głęboki, wymalować wszystko" (2002), "Wigiljne psy" (2005), "Horror show" (2006), "Pies i klecha" (2007 i 2008). Za wydaną w 2007 r. powieść "Tracę ciepło" (Wydawnictwo Literackie) uhonorowany został Nagrodą Krakowska Książka Miesiąca oraz otrzymał nominację do nagrody im. J. Zajdla. Jest również współtwórcą gry fabularnej Bakemono oraz współautorem scenariusza do filmu "Hardkor 44".

Pochodzi z Krakowa, od niedawna mieszka w Warszawie.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information