Krystian Szadkowski i Jan Sowa - Fabryki wiedzy
Określenie instytucji edukacyjnej mianem fabryki ma swoją długą historię. Marks na kartach Kapitału, próbując dostarczyć obrazowych przykładów tego, że praca w warunkach produkcji kapitalistycznej nie jest tylko wytwarzaniem towarów, a polega przede wszystkim na wytwarzaniu wartości dodatkowej dla kapitalisty, sięga po przykład ze sfery produkcji niematerialnej.
Nauczyciel czy wykładowca jest według niego pracownikiem produkcyjnym, gdy pracuje, by przynieść zysk właścicielowi swojej instytucji. W ten sposób dla Marksa oczywiste jest, że nie ma żadnej jakościowej różnicy między inwestowaniem kapitału w fabrykę wiedzy a fabrykę kiełbasy. Obie w jednaki sposób są przestrzeniami, w których ma miejsce praca produkcyjna, wytwarzanie wartości dodatkowej, wobec tego pojawiają się w nich związane z tym napięcia, relacje władzy i wyzysku.
To właśnie wizja uniwersytetu jako fabryki, konstruowana jednak z perspektywy kapitalisty, zmotywowała w 1909 roku Henry’ego S. Pritchetta, rektora uznanej już wówczas technicznej uczelni MIT, do poszukiwania sposobów zwiększenia efektywności pracy jego kadry. W liście do Fredericka W. Tylora, autora pierwszej naukowej koncepcji zarządzania procesem pracy rozbitym na najdrobniejsze elementy, prosił, by ten wspomógł go swym doświadczeniem. Tylor szybko wydelegował do Cambridge, Massachusetts swojego współpracownika, Morrisa L. Cooka, który w kilka miesięcy sporządził pokaźny raport na temat podobieństw i różnic w przemysłowych i akademickich metodach zarządzania efektywnością pracy, udzielając wielu rekomendacji i zaleceń przyszłym menadżerom uczelni.
Nie tylko jednak teoretycy czy przedsiębiorcy posługiwali się tą metaforą. Również ruchy studenckie związane z Free Speech Movement w Berkeley lat 60., których działania i poglądy poprzedziły i zaważyły na kształcie wydarzeń maja 1968 roku, używały jej do opisywania zmian na uniwersytecie. Pod rządami Clarka Kerra rozrost Uniwersytetu Kalifornijskiego nabrał rozpędu. W jednej z książek z tego okresu rektor podkreślał znaczenie uniwersytetu dla wzrostu gospodarczego USA. By sprawnie wypełniać to zadanie, uczelnie powinny zostać podporządkowane przemysłowi, korporacjom i rządowi, dostarczając zarówno pożądanej przez te instytucje wiedzy, jak i wyszkolonej siły roboczej. Tak rozumiany uniwersytet dla studentów z Kalifornii wydawał się zwykłą fabryką, w której oni sami byli produktami – produktami specyficznej natury, mającymi bowiem możliwość organizowania i stawiania oporu w walce o swoje prawa. Rozpoznając fabryczną, czy wręcz maszynową naturę uczelni, doszli do wniosku, że są w stanie zatrzymać jej tryby strajkując, tak jak robili to robotnicy okolicznych zakładów.
Natomiast Harry Cleaver, dla którego uniwersytet-fabryka to tylko część szerszej fabryki społecznej, wskazuje, że cztery wyróżnione przez Marksa w Rękopisach momenty alienacji (alienacja pracownika od czynności pracy, od pozostałych pracowników, od procesu pracy i wreszcie od samej istoty gatunkowej człowieka) dadzą się z łatwością odnaleźć, kiedy bliżej przyjrzymy się współczesnemu uniwersytetowi. Wyzuta z woli politycznego działania kadra uniwersytecka oddaje się tam pracy, której forma i zawartość w większości zostają odgórnie narzucane. Efektem tego jest zaś siła robocza studentów, tworzona zgodnie z potrzebami kapitału. Natomiast studenci, stwierdza Cleaver, wyobcowani są przez narzuconą im konkurencję wewnątrz sal ćwiczeniowych i na przyszłym rynku pracy czy poprzez proces studiowania wymuszonych zagadnień, którego rezultatem są przeważnie abstrakcyjne noty zbierane do indeksów. W konsekwencji nie są w stanie autonomicznie stworzyć z siebie samookreślonego bytu społecznego. Uniwersytet-fabryka jest więc podobny w pewnym sensie do innych fabryk. Jest terenem walki, a marksistowskie analizy są przydatne w jej zrozumieniu oraz w procesie podejmowania decyzji o zaangażowaniu się w nią.
Wszystkie wyżej wymienione problemy brane są pod uwagę w pytaniu badawczym stawianym przez kolektyw Edu-Factory, sieć zrzeszającą studentów, aktywistów i badaczy edukacji z całego świata: Czy tym, czym kiedyś dla kapitalizmu przemysłowego była fabryka, dziś dla kapitalizmu kognitywnego jest uniwersytet? Czy możemy zaobserwować podobne mechanizmy wyzysku i kontroli pracy? Czy uniwersytet może być skuteczną przestrzenią organizacji oporu, podobną do tej, jaką stanowiły fabryki ery industrialnej? Te i wiele innych pytań przepuszczonych przez metaforyczną soczewkę „uniwersytetu-fabryki”, pozwoliło na przeprowadzenie dogłębnych, kolektywnych badań, które członkowie Edu-Factory przedstawili w swojej książce Toward Global Autonomous University.
Uniwersytet znalazł się dziś z pewnością w centrum zainteresowania wielu światowych i lokalnych graczy politycznych i ekonomicznych. Świadczy o tym choćby fakt, ze nawet w Polsce, po dwudziestu latach pozostawiania uczelni samym sobie, przedsięwzięte zostały szybkie i zdecydowane kroki, by podporządkować uniwersytet rynkowej logice rentowności, konkurencji i zysku. Od zawsze był on przecież poddawany różnym naciskom. Jednak dziś, kiedy jego znaczenie radykalnie wzrosło, a presja wywierana przez rozmaite podmioty stała się tak duża, nie sposób dłużej nawet łudzić się, że jest to jakkolwiek autonomiczna struktura. Autonomię uniwersytetu można wypracować i z tego względu jest on dzisiaj z pewnością polem walki – polem, na którym od kilkunastu lat ruchy społeczne w Polsce ponoszą sromotną klęskę. Obojętnie, czy wymienimy tu ruchy studenckie, pracownicze, czy obywatelskie. Stawka w tej walce jest tyleż wysoka, co oczywista. W czasach, gdy coraz większe znaczenie dla gospodarki i reprodukcji życia społecznego ma wiedza, walka o równość, wolność i demokrację staje się w coraz większym stopniu również walką o równość i swobodę w dostępie do edukacji oraz wolność i demokratyzację produkcji wiedzy.
Żeby jednak podjąć tę walkę o uniwersytet, należy przede wszystkim zbudować język, który mógłby posłużyć do opisu sytuacji, w której się dzisiaj znajdujemy. Jak do tej pory w jego dostarczaniu przodują firmy konsultingowe, takie jak Ernst&Young, podkreślając „konieczność” głębokiego zbliżenia między uniwersytetem a rynkiem. Czy uda nam się opisać zjawiska zachodzące w ostatniej, obok kultury, części sektora publicznego niepoddanej mechanizmom rynkowym na tyle szybko, by zdążyć jeszcze stawić temu skuteczny opór?
Budowanie tego języka nie jest w polskim kontekście procesem osadzonym w próżni. By wymienić tylko kilka wydarzeń, książek i instytucji, które w ostatnim czasie podejmowały temat uniwersytetu z krytycznej perspektywy: Seminarium Foucault, Uniwersytet. Przewodnik Krytyki Politycznej, Wolny Uniwersytet Warszawy czy dwie konferencje (Uniwersytet i emancypacja oraz Wiedza, ideologia i władza) zorganizowane w 2010 roku we Wrocławiu. Wiele inspiracji dostarczyć również może spojrzenie na społeczną walkę toczoną na polu kultury, gdzie równolegle zachodzą procesy mające na celu jej urynkowienie.
Również i my chcielibyśmy wnieść swój wkład na tym polu. Nie mamy już bowiem żadnych wątpliwości, że musimy wciąż na nowo uczyć się mówić o uniwersytecie i zachodzących na jego gruncie przemianach; że musimy stale poszukiwać alternatywnych kategorii opisu funkcjonujących w jego obrębie mechanizmów; że musimy nieustannie wytwarzać wspólny język, pozwalający na wyartykułowanie problemów, z którymi mierzą się coraz to szersze grupy polskiej młodzieży i testować go w walce o nasze prawa!
Jednak na tle walk i dyskusji, jakie toczą się wokół szkolnictwa wyższego i nauki na świecie, sytuacja polska wydaje się nieco paradoksalna i zdecydowanie odmienna od tego, co dzieje się we Francji, Wielkiej Brytanii czy we Włoszech. Ze względu na feudalno-oligarchiczny charakter polskiej nauki reformy liberalne, które na Zachodzie odbierane są jako atak na zdobycze państwa socjalnego, w Polsce posiadają pewien postępowo-emancypacyjny charakter. Nie ma w tym nic zaskakującego, a raczej tylko potwierdzenie starej Marksowskiej diagnozy, że kapitalizm i towarzyszące mu zmiany społeczno-kulturowe oznaczają postęp w stosunku do wcześniejszych, feudalnych realiów. Dlatego zrozumieć można poparcie dla reform wyrażone np. przez środowiska doktorantów znajdujących się na samym dole edukacyjno-naukowej piramidy, na której szczytach królują profesorowie nie legitymizujący się często niczym poza tym, że kilka dekad temu odcierpieli swoje, pracując na habilitację. Cała sytuacja niebezpiecznie przypomina znane z wojska zjawisko „fali”. Jest nadzieja, że stymulujący konkurencję system punktowania obecnej działalności naukowej będzie premiował aktywność i inwencję, a nie feudalne prawa zasiedzenia na akademickich włościach. Stawia to jednak w trudnej sytuacji tych przeciwników (neo)liberalnych reform, którzy – jak my – krytykują je nie z konserwatywnego, ale z postępowego punktu widzenia. Nasz sprzeciw bywa utożsamiany z próbą obrony status quo przed modernizacją. Nic takiego nie jest naszym zamiarem. Sądzimy jednak, że błędem byłoby nie zabieranie głosu w nadziei, że liberalne zmiany same w sobie stworzą warunki dla przyszłej emancypacji. Jest to przekonanie naiwne. Powinniśmy działać, musimy jednak uwzględnić lokalną specyfikę i do niej dostosować naszą strategię. Refleksja i praktyczne osiągnięcia wypracowane na Zachodzie pozostają ważnym źródłem inspiracji, ich proste kopiowanie nie przyniesie jednak wielu pozytywnych rezultatów.
W związku z tym cotygodniowo w tym miejscu publikować będziemy teksty krytyczne i sprawozdania z alternatywnych praktyk oporu pochodzące z książki kolektywu
Edu-Factory. Nieustannie jednak starając się dokonywać translacji wypracowanych tam kategorii na warunki polskie i zachodzącą transformację polskiego uniwersytetu. Dlatego już dziś zachęcamy wszystkich potencjalnych autorów do współpracy w tym przedsięwzięciu. Musimy wypracować własną teorię i własną praktykę. Mamy nadzieję, że cykl, który właśnie inaugurujemy tłumaczeniem wywiadu Edu-factory z Christopherem Newfiledem przynajmniej w małym stopniu się do tego przyczyni.
Niech nadchodząca jesień 2011 roku nie będzie wyłącznie datą wdrożenia programu reform skonstruowanego ponad studenckimi głowami, lecz również gorącą jesienią świadomego i masowego protestu. Jedynie bowiem w nierozerwalnej jedności teorii i praktyki pierwsza może znaleźć swoją prawdę, druga zaś skuteczność.
• • •
Pierwsza część cyklu Edufactory:
Korporacyjny uniwersytet a kryzys finansowy. O co właściwie chodzi? – Christopher Newfield w rozmowie z kolektywem Edufactory
• • •
Edufactory – spis tekstów
• • •
Krystian Szadkowski (ur. 1986) – doktorant IF UAM, redaktor naczelny czasopisma "Praktyka Teoretyczna". Badacz w Instytucie Naukowym Education International w Brukseli.
• • •
Jan Sowa (ur. 1976) – socjolog, eseista, tłumacz. Współtwórca Korporacji Ha!art oraz Spółdzielni Goldex Poldex. Pracuje w Instytucie Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego.