Jason Read - Doświadczanie uniwersytetu: neoliberalizm przeciwko dobrom wspólnym
Chciałbym postawić coś w rodzaju hipotezy, abyśmy postrzegali zagadnienie uniwersytetu przez pryzmat przecinających go napięć i sprzeczności. Jak zdążyło już wskazać kilka osób uczestniczących w dyskusjach Edu-factory, owe sprzeczności mogą zostać ogólnie opisane poprzez wskazanie na sposób, w jaki uniwersytet jest zarówno umiejscowieniem dóbr wspólnych oraz przestrzenią cyrkulacji wiedzy jak i neoliberalnej restrukturyzacji.
Po drugie, za najbardziej produktywne uważam takie rozumienie tych napięć, które ujmuje je nie tylko jako relacje sił między różnymi zasadami (gdzie dążenie do wiedzy przeciwstawione zostaje szkoleniu przyszłego pracownika), ale między odmiennymi praktykami, które ostatecznie wytwarzają różne sposoby życia i myślenia, czyli różne sposoby kształtowania podmiotowości.
Aby zobrazować, co rozumiem przez związek między praktykami a podmiotowością, przyjmijmy za punkt wyjścia wizerunek studentów jako buntowników i połączmy go z podstawowymi praktykami życia uniwersyteckiego. Fakt, iż przez dekady postać studenta była utożsamiana ze społecznym buntem, bezlitosną krytyką wszystkiego, co istnieje, ma dużo mniej wspólnego z teoriami nauczanymi na uniwersytecie aniżeli z konkretnymi praktykami i poszczególnymi życiowymi doświadczeniami. Uniwersytety wykorzeniają studentów z ich domów, ze znanej im i ugruntowanej pozycji w porządku rodzinnym. Umieszczają w odmiennym kontekście, gdzieś pomiędzy komunizmem (wspólne życie, jedzenie, spanie) a anarchizmem (konieczność tworzenia społecznego porządku ex nihilo, nawet jeśli ma być to porządek społeczny obejmujący dwie osoby, współlokatorów). Na domiar wszystkiego istnieje cały czas wolny od pracy i innych zobowiązań, który można spędzać w klubach lub oddając się różnym społecznym aktywnościom. Jest coś radykalnego w życiu studenckim, niezależnym od sal wykładowych, produkującym nowe doświadczenia i eksperymenty życiowe. (Lub przynajmniej niegdyś było, o czym poniżej.)
Ponadto, do owego granicznego charakteru doświadczenia życia studenckiego możemy dodać, iż jest ono zanurzone w szczególnej formie intelektualnych dóbr wspólnych. Owe dobra wspólne przyjmują wielorakie formy, począwszy od biblioteki z jej wznoszącymi się stosami książek, po bardziej krzykliwe i widoczne formy „informacyjnych dóbr wspólnych” oraz dostęp do szybkiego Internetu. Tym, co łączy owe różnorodne praktyki, odmienne formy tego, co wspólne jest fakt, że w każdym przypadku wspólne lub kolektywne zastosowanie czy przywłaszczenie wiedzy postrzegane jest jako warunek konieczny jakiejkolwiek indywidualnej produkcji, czy użycia. Intelektualna produkcja, pisanie artykułów, przeprowadzanie eksperymentów itd., wymagają kolektywnej i podzielanej pracy innych. Zatem, jednym z aspektów życia studenckiego jest rzeczywiste edukowanie się, nie tylko w korzystaniu z dóbr wspólnych, z wolnej i kolektywnej wymiany wiedzy, które stanowią podstawę każdego odkrycia, ale i w społecznym eksperymentowaniu i transformacji.
Temu aspektowi przeciwstawia się neoliberalna organizacja uniwersytetu, restrukturyzacja będąca w równym stopniu kwestią praktyk, sposobów życia i podmiotowości, co kwestią ustawodawstwa. Cięcia w finansowaniu uniwersytetów i wzrost czesnego skutkuje nie tylko przesunięciem mechanizmów finansowania edukacji ze środków publicznych na środki prywatne, ale także transformacją sposobów doświadczania i przeżywania okresu edukacji. Studenci na uniwersytetach podejmują pracę, w obrębie i poza kampusami, często są też zmuszeni żyć w domach rodzinnych. Zatem, graniczny moment uniwersytetu, który czynił podmiotową pozycję studenta tak nietypową (nie będącą pozycją ani dziecka, ani dorosłego) został wyeliminowany. Życie studenckie zostało złapane w podwójne kleszcze dzieciństwa i dorosłości. Luka miedzy tymi dwoma przestrzeniami została zamknięta. Obecnie student jest zobowiązany odpowiadać zarówno przed rodzicami jak i przyszłymi pracodawcami.
Tym, co obserwujemy na uniwersytetach jest neoliberalna produkcja podmiotowości. Produkcja, która może być rozumiana jako odpowiedź na graniczną i kolektywną produkcję podmiotowości. Jak twierdzi Michel Foucault w swoich wykładach na temat neoliberalizmu, jednym z kluczowych aspektów teorii i praktyki neoliberalnej jest przekształcenie istot ludzkich w „kapitał ludzki”. Wszystko, co stanowi ludzką jednostkę - jej inteligencja, wygląd, edukacja, małżeństwo - zostają ujęte jako inwestycje czasu i energii, które mają umożliwić przyszłe zarobki. Jak pisze Foucault: „Homo economicus jest przedsiębiorcą oraz przedsiębiorcą samego/samej siebie.”1 Mimo, że uniwersytet stanowi doświadczenie, którego gwarantem są dobra wspólne oraz kolektywne stosowanie i wymiana wiedzy, jest on ujmowany, szczególnie przez tych, którzy do niego uczęszczają, jako inwestycja w swój własny kapitał ludzki. Każde zajęcia, każda ponadprogramowa aktywność, każda działalność czy forma stowarzyszania się jest potencjalną pozycją w życiorysie, inwestycją w kapitał ludzki. Pytanie zadawane przez każdego studenta na prawie każdym uniwersytecie brzmi: „w jaki sposób pomoże mi to w zdobyciu pracy?” Taka interpretacja doświadczenia uniwersyteckiego jest efektem nie tylko obecnie panującej ideologii neoliberalnej, ale i przytłaczającego uczucia niepewności i strachu na skutek cięć w finansowaniu uniwersytetów. Rzecznicy „wojen kulturowych” mają rację, ujmując uniwersytet jako pole walki o serca i umysły, mylą się jednak co do umiejscowienia owych walk. Kluczowa nie jest kwestia treści, sporu między Smithem a Marksem, zachodnim kanonem a innymi, lecz problem formy wiedzy jako takiej. Czy wiedza stanowi dobro społeczne, dobro wspólne, które musi krążyć, aby pozostawać produktywne? Czy może jest ona towarem, czymś, co może zostać zakupione, inwestycją mającą wartość tylko jako własność? Owe sprzeczne ujęcia wartości wiedzy ucieleśnione zostają przez praktyki uniwersytetu, przez jego strukturę. Jako takie mają tendencję do wykraczania poza uniwersyteckie wieże z kości słoniowej, tworząc dwa odmienne rozumienia organizacji społeczeństwa. Jedno oparte na towarze, prywatnej własności wiedzy, zasobów i praw, drugie natomiast ufundowane na tym, co wspólne2. Pytanie polityczne brzmi zatem, w jaki sposób rozwijać dobra wspólne przeciwko neoliberalnemu redukowaniu ich do własności i inwestycji? W jaki sposób można upodmiotowić to, co wspólne, czyniąc je sposobem życia?
przełożyła Agnieszka Kowalczyk
1 M. Foucault, Naissance de la biopolitique: Cours au Collège de France, 1978–1979, Paris: Seuil: Gallimard, 2004, 239.
2 W tej kwestii zob. Nick Dyer-Witheford,The Circulation of the Common http://www.fims.uwo.ca/people/faculty/dyerwitheford/Commons2006.pdf
• • •
Edufactory – spis tekstów