Hollyłódź, czyli o Kamerze Akcji
Formuła Kamery Akcji polega na zestawieniu teorii i praktyki: obok paneli dyskusyjnych, spotkań z twórcami kina i krytykami odbywają się warsztaty przeznaczone dla adeptów opowiadania o X muzie. Programu dopełniają konkursy adresowane do młodych filmowców i krytyków; oczywiście nie brakuje też pokazów produkcji, które albo zdążyły już zdobyć uznanie, albo dopiero pojawią się na ekranach. Trudno wyobrazić sobie właściwsze miejsce dla tego festiwalu niż Łódź. Wszak to tu młodzież aspiruje do znanej na całym świecie filmówki, miasto ma wielkie zasługi dla rozwoju polskiego kina i, last but not least, jest ważnym akademickim ośrodkiem refleksji krytyczno-filmowej.
W tym roku Kamera Akcja odbyła się po raz siódmy. Była to trzecia edycja zorganizowana w nowoczesnym kompleksie Wytwórni, nawiązującej do tradycji Wytwórni Filmów Fabularnych, oraz w kinie Łódzkiej Szkoły Filmowej. Oba te miejsca są oddalone o piętnaście minut spacerem od ulicy Piotrkowskiej, deptaku, gdzie efektowne kamienice przypominają o Ziemi obiecanej, gdzie uwodzi poindustrialna przestrzeń OFF-u Piotrkowskiej, a modne knajpy i sklepy niezależnych projektantów sąsiadują z zasłużonymi, wywołującymi nostalgię lokalami w rodzaju baru Hortex. Jeżeli wspomnieć jeszcze o rzece ludzi przepływającej weekendami przez Piotrkowską, to wniosek będzie tyleż prosty, co budujący: przedwcześnie ogłoszono śmierć miejskich promenad.
Teraz trochę liczb: Kamera Akcja 2016 to pięć paneli dyskusyjnych (dotyczących programowania festiwali, przyszłości kultury filmowej w Łodzi, wizualnej krytyki filmowej, przenikaniu się filmu i gier oraz polskiemu kinu w kontekście międzynarodowym); sześć spotkań, w tym Śniadania krytyczek poświęcone Sejsmografowi duszy, publikacji zbierającej część tekstów Marii Kornatowskiej, i Modernistkom o kinie, książce opowiadającej o kobiecej krytyce filmowej międzywojnia; osiem warsztatów, których przekrój rozciągał się od pracy nad dykcją, przez sztukę wywiadu, aż po literacką formę krytyki; trzy konkursy: „Krytyk Mówi”, „Krytyk Pisze” oraz „Konkurs Etiud i Animacji”. Wśród filmów czekających na swoją premierę znalazła się Belgica Felixa Van Groeningena, w której reżyser mierzy się z napięciem między odpowiedzialnością a wolnością (od obowiązku); wpisujące się w fenomen nowego kina greckiego rewelacyjne Interruption Giorgosa Zoisa i balansujący między jawą a snem Alojzy Tobiasa Nölle.
Szczególnie atrakcyjnym punktem programu była sekcja „Krytyk kradnie?”, stanowiąca daleko idące rozszerzenie dyskusji dotyczącej wideo-esejów. Sekcja została podzielona na trzy części, w czasie których kuratorzy: Kuba Mikurda, Jakub Majmurek i Stanisław Liguziński ilustrowali kolejne zagadnienia konkretnymi przykładami. Pierwsze spotkanie, „Od kolekcji do historii”, prowadzone przez Kubę Mikurdę, dotyczyło podstawowego rodzaju wideo-eseju: kolekcji. Polega ona np. na zestawieniu tych samych motywów pojawiających się w twórczości jakiegoś twórcy, choćby ujęć dłoni w filmach Bressona. W kolekcjach widać pewnego rodzaju fetysz, potrzebę posiadania, swoistą kinofilię, a przy tym również i wiedzę o filmie. W czasie drugiego spotkania, „Od historii do archeologii”, Jakub Majmurek opowiedział o archeologicznym podejściu do wideo-eseju. Przejawia się ono w metodzie, którą można streścić trzema słowami: znalezisko, zestawienie, asocjacja. Wideoeseista-archeolog jest badaczem, który po przyjrzeniu się i opisaniu swojego odkrycia, często zestawia je z innymi obrazami. Następnie może, chociaż raczej nie jest to główny cel jego badań, włączyć swoje odkrycie w szerszy kontekst. Ostatnia część cyklu, „Od archeologii do nieznanego”, prowadzona przez Stanisława Liguzińskiego, dotyczyła nowych możliwości, jakie oferuje wideo-esej. Korzystanie z hipertekstu, języków programowania, a przez to nadawanie tej formie charakteru interaktywnego i performatywnego, otwiera zupełnie nowe pole dla krytyki i opowiadania o kinie.
W czasie spotkań poruszono problem ograniczeń związanych z prawami autorskimi, pozycji autora wideo-eseju, pozycji odbiorcy tej wypowiedzi oraz ich wzajemnej relacji. Nie zabrakło kontekstu lokalnego: niestety na gruncie polskim twórcy korzystający z tej formy ograniczają się tylko do pola sztuki, a i tu stanowią bardzo małą grupę. Wideo-eseje są przy tym dziedziną dosyć nową i ciągle rozwijającą się. Jej formalne ograniczenia właściwie nie są znane – otwiera się tu szeroka przestrzeń dla odważnych i otwartych na nowe doświadczenia autorów. Wideo-esej, „pisanie kinem” o kinie, słusznie przedstawia się jako formę o potencjale rewolucyjnym.
Innym ważnym punktem programu 7. Kamery Akcji były pokazy wczesnych dokonań Wojciecha Smarzowskiego: Małżowiny (1998) z Marcinem Świetlickim w roli głównej, Kuracji (2001), Klucza (2004) i filmu zrealizowanego już po Weselu (2004), czyli Czterech kawałków tortu (2006).
Klucz rozgrywa się w wypełnionym książkami mieszkaniu. Jego lokatorka, nauczycielka matematyki, spędza wieczór oglądając ambitny teleturniej i racząc się kieliszkiem nalewki. Obchodzi w ten sposób swoje urodziny. W pewnym momencie ktoś dzwoni do drzwi. Okazuje się, że to uczniowie solenizantki, świeżo upieczeni maturzyści. Zaiste ładny to obrazek: kustoszka wiedzy otoczona wianuszkiem wdzięcznej, światłej młodzieży. Obrazek też jednak z miejsca podejrzany, jeśli widz miał wcześniej styczność ze „smarzowszczyzną”. Rzeczywiście, szybko okazuje się, że uczniowie nie odwiedzili profesorki z dobrego serca; ich prawdziwa motywacja posłuży reżyserowi do poruszenia problemu, który stanowi sedno jego zainteresowań, czyli zła. Klucz od dojrzałej twórczości reżysera odróżnia natomiast scenariusz – wypełniony dialogami, w dodatku szeleszczącymi, nie najlepiej skonstruowanymi. Mefistofeliczny cynizm młodzieży wybrzmiewa więc nieco podejrzanie, niezbyt przekonująco. Mimo to, Klucz ogląda się z zainteresowaniem, akcja rozgrywa się w dynamicznym tempie, a w poruszonych wątkach daje się wyczuć wyraźną inspirację Dostojewskim, patronem kina Smarzowskiego.
Paradoksalnie więcej podobieństw do dojrzałej działalności reżysera można zauważyć we wcześniejszej Kuracji: począwszy od samych aktorów (kiedy na ekranie pojawili się Arkadiusz Jakubik i Marian Dziędziel, wśród publiczności rozszedł się cichutki, porozumiewawczy śmiech), poprzez wprowadzenie mrocznej, frenetycznej muzyki, aż po niuanse takie jak wcielenie się aktora w podwójną rolę. Kuracja została oparta na powieści Jacka Głębskiego pod tym samym tytułem; przedstawia tragikomiczne, kafkowskie losy młodego badacza, który w celach naukowych pozwolił zamknąć się w szpitalu psychiatrycznym. Smarzowski pokazuje absurd, na jakim opierają się instytucje totalne, w tym przypadku arbitralność zdrowia i choroby, na której, w ujęciu reżysera, ufundowano szpital psychiatryczny. Kuracja przedstawia obraz ponury, mroczny, wręcz przerażający. Zdecydowanie bliżej jej do Pod Mocnym Aniołem niż do Lotu nad kukułczym gniazdem.
Po Kuracji odbyło się spotkanie z twórcą. W wypełnionej po brzegi sali reżyser opowiadał o początkach swojej fascynacji kinem. Publiczność pytała o pracę nad Wołyniem, o emocjonalną stronę radzenia sobie z zagadnieniami, jakie podejmuje w swojej twórczości, o reżyserską niezależność, o współpracę ze stałym składem aktorów. Nie zabrakło oczywiście pytania o kino polskie, o to, co w nim najcenniejszego. Tu reżyser nie miał żadnych wątpliwości – wpierw wymienił Ziemię obiecaną i Popiół i diament. Ponury zbieg okoliczności chciał, że spotkanie odbywało się w niedzielę, 9 października, zaledwie kilka godzin przed tym, jak dotarła do nas wiadomość o śmierci Andrzeja Wajdy.
Podsumowując siódmą edycję łódzkiego festiwalu, trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Otóż program Kamery Akcji został w dużej mierze dostosowany do aktualnych wydarzeń w świecie kultury filmowej. Pokaz wczesnych dokonań Smarzowskiego i spotkanie z reżyserem zbiegły się z premierą Wołynia, rozmowy o Sejsmografie duszy i Modernistkach odbyły się niedługo po ukazaniu się tych książek. Co imponujące, organizatorzy, podejmując temat wideo-esejów, wyprzedzili trendy w polskiej krytyce filmowej. Jak wspomniałem, ta forma jest u nas niemal nieobecna, ale na Zachodzie cieszy się dużą i wciąż rosnącą popularnością (powstało już nawet internetowe pismo naukowe „Intransistion” poświęcone temu rodzajowi działalności krytyczno-filmowej). Wideo-eseje najprawdopodobniej stanowią przyszłość refleksji o kinie, choć jeszcze dość umiarkowanie zdajemy sobie z tego sprawę. Dzięki Kamerze Akcji jest szansa na szybką zmianę – tym bardziej, że organizatorzy planują wprowadzić stałą sekcję poświęconą tej formie krytyki.
• • •
Bartosz Marzec – autor bloga filmowego tak tylko patrzę.