Kiedy maluję w mojej głowie odbija się echem głos ojca opowiadającego nam bajki. Masturbuję się na brezentach, wypuszczając kolory z cięciwy łuku fabuły.
Od pół roku, odkąd opuścił mnie Jon, wykorzystuję też muzykę Bacha. Gdy moje palce wygrywają nuty na brzuchu, wędrują po udach, zagłębiają się we mnie, poddaje się powolnemu, coraz bardziej wzrastającemu crescendo. Płynę wraz z dźwiękiem aż do ostatniego trącenia struny.