Moje kroki odbijały się echem po pomieszczeniach galerii. Zastanawiałam się, czy gdyby poruszać się jeszcze szybciej, na przykład tańcząc na stole, przestrzeń zdołałaby wypełnić się całym tłumem ludzi.
Usiadłam w kącie, naprzeciwko mnie, na podłodze z orzecha włoskiego, słońce wypaliło dziurę. Poczułam, że zapieram się całą sobą, by mnie nie wciągnęłą.
Ktoś głośno rozmawiał, ale nie mogłam zrozumieć, o czym. W galerii nie było nikogo, kto potwierdziłby, że słyszy to samo.
Gdzieś nad sufitem przestawiano krzesła.