Pani sprzątaczka rzuca w moim kierunku kilka wymownych spojrzeń, po czym kończy pracę i idzie dalej. Światło, które przesącza się przez okno nabiera niebieskawej poświaty, zapowiada zmierzch. Zamknęłam drzwi na klucz.
Wszechogarniająca cisza sięga daleko poza mury galerii. Raz jeszcze oglądam czterdzieści trzy prace, które tu rozwiesiłam. Zrzucam ubranie i stoję pośrodku sali, światło księżyca dotka mojej twarzy.
Wkrótce galeria wypełni się ludźmi.