Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 14.
Upalna jesień w mieście nie do zniesienia. Jo na zakręcie, nie wiedząca, w którą stronę iść. Okrutna jesień bez jesieni, koniec bez końca. Czas, kiedy okazuje się, że lepiej być innymi ludźmi, bo inni ludzie zdążyli już zapanować nad swoim życiem i nadać mu jakikolwiek, choćby chujowy kierunek. Czas, kiedy do Jo dotarło, że nie rozróżnia kierunków i w zasadzie jest jej wszystko jedno.
Straciła głos, więc o śpiewaniu nie było mowy. Straciła większość znajomych na rzecz ich rozmnażania – samych siebie lub pieniędzy. Idąc ulicą Vegas, która kiedyś musiała być pustynią, a teraz była odwrotnością pustyni, była najbardziej spójnym elementem krajobrazu, jaki można sobie wyobrazić.
Nieliczne przyjaciółki robiły ambitne plany, nie znajdując czasu na nic ani nikogo, kto nie był aktualnie ambitny. Jo nigdy nie była ambitna, ponieważ mama od wczesnego dzieciństwa powtarzała jej, że należy porównywać się z tymi, którzy mają gorzej. Czyniąc więc takie porównania, nie potrafiła nigdy tak naprawdę do końca się załamać i nawet idąc samotnie i bez pieniędzy ulicą porównywała się raczej do osoby, która na ulicy bez pieniędzy leży, ewentualnie jedzie na wózku inwalidzkim. Przeżywając różne przygody, kończące się fiaskiem, Jo wyobraża sobie jeszcze gorsze fiasko i od razu robiło się jej lepiej.
Jo w barze, który kiedyś musiał być pustynią, wśród nielicznych przyjaciółek, które chwilowo oderwały się od ambitnych planów. Nigdy nie siada z brzegu, ponieważ takie położenie implikuje możliwość, że dosiądzie się jakiś psychopata, będzie czegoś chciał, będzie udawał, że wszystko wie o Jo, bawili się razem w piaskownicy i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jakie ma problemy. Nasłuchuje więc, a nawet gdyby nie nasłuchiwała, usłyszałaby bez trudu mówiące dużymi literami nastolatki, względnie wczesne dwudziestolatki. Wyglądają, jakby nie mogły być już bardziej fajne w najbardziej telewizyjnym tego słowa znaczeniu. Wyglądają, jakby przyszły prosto z castingu do programu kolacyjno-śniadaniowego, gdzie pokazują, jak stylowo zamienić sukienkę z cekinów na pidżamkę z organicznej bawełny. Rano mogłyby reklamować płatki śniadaniowe, a po 22 drink rozluźniający pochwę. Używają dużo słów, których Jo nie potrafi używać. Mówią do siebie per „dziwko” zamiennie z „kotku”. Jo zastanawia się, czy to naprawdę dzieje się naprawdę.
Żadna z przyjaciółek nie pyta jej ani o przeszłość, ani o przyszłość i to jest wygodne. Przeszłość zresztą sama pcha jej się w pole widzenia, bo oto widzi byłego narzeczonego z jego najwyraźniej nie-byłą narzeczoną. To nie jest kraj dla wrażliwych kobiet.
Jo zastanawia się czy pomyśleć tekst w stylu cosmodziewczyny: „pogorszył ci się gust”, czy pogrążyć się w dyskretnej melancholii, przez chwilę udając, że jest tą, która ma najgorzej na świecie i żadne dziecko z Somalii nie jest w stanie stanąć w szranki z jej nieszczęściem. Postanawia przyjąć postawę pomiędzy i nie myśleć w ogóle o tym, co widzi. Były narzeczony jest w końcu byłym narzeczonym na jej własne życzenie i nic jej do jego wypaczonych wyborów.
To jedno, co nie daje Jo spokoju to fakt, że nie-była narzeczona jej byłego narzeczonego najwyraźniej nie jest intelektualistką ani w ogóle osobą choć minimalnie reflektującą rzeczywistość, w której żyje. Mogłaby równie dobrze usiąść sobie z dziewczynami obok przy oszronionym drinku i pomówić trochę dużymi literami. Postanowiła nie być aż tak okrutna: dziewczyna być może jest miła. Miła, choć głupia. Ulubiony typ większości mężczyzn pod każdą szerokością geograficzną.
– Dlaczego masz jej za złe, że nie jest intelektualistką? – pyta jedna z nielicznych przyjaciółek.
Jo, która nigdy nie ma nikomu za złe, że nie jest intelektualistą, budzącym się przy Heglu, a zasypiającym tylko z Baudrillardem, tej akurat dziewczynie ma to za złe, ponieważ jej były narzeczony właśnie to miał Jo za złe. Wolał ją z Heglem niż z samym sobą, co może brzmieć jak perwersja i jest najgorszą z perwersji w istocie.
Aktualna dziewczyna byłego narzeczonego Jo wyglądała natomiast na taką, której hasło „Hegel” kojarzy się wyłącznie z bohaterem serialu telewizyjnego o II wojnie światowej, a poza tym interesują ją wycieczki i zwierzęta. Pali różowe papierosy, więc zapewne jest jeszcze gorzej. Jo, która przy byłym narzeczonym nie mogła jeść żelków ani wziąć do ręki książki, która nie miałaby wyrazu czterosylabowego w tytule, zadumała się nad tą radykalną zmianą opcji. Wykluczyła jednonocną przygodę, ponieważ wzrok byłego narzeczonego przekazywał ten rodzaj czułości, którym nagradzana była Jo bardzo sporadycznie, a właściwie to wyłącznie w sytuacjach, gdy ubrana na czarno czytała Hegla po niemiecku. Dziewczę to nagradzane było czułym spojrzeniem najwyraźniej przez sam fakt swojego istnienia, oddychania powietrzem i wypinania pupy. Nawet mimo nieco końskiego oblicza. Nawet mimo braku wspólnych tematów. Wspólnym tematem zawsze może być seks.
Jo postanawia nie rozważać kwestii, czy jest tezą, czy antytezą i gdzie jest w tym momencie synteza. Myśli o wielu możliwych przypadkach ludzi, którzy mają gorzej. W tym miejscu znalazłoby się chociaż kilku.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.