Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 29.
Tam gdzie kończy się ironia i nic się nie zaczyna. Jo prawie na emigracji, w obcym, dużym mieście pełnym świateł, pełnym ludzi o gładkiej cerze symbolizującej niechybnie sukces.
Jo poszła na imprezę branżową pełną szansonistek i muzyków, którzy odnieśli mniejszy lub większy sukces, względnie takich, którzy nigdy go nie odniosą i będą zmuszeni znaleźć sobie inne zajęcia dla skrzywdzonego ego. Jo poszła na tę imprezę ze swoim niedawno pozyskanym kochankiem, który wkrótce po przyjściu na imprezę przestał nim być, zwrócił się bowiem w stronę jakiejś początkującej szansonistki. Ot, los.
W dodatku nadmiar światła w lokalu przytłaczał ją. Przywykła raczej do innego typu świateł, oscylujących bardziej w kierunku ciemności. Krążyła więc zagubiona szukając oparcia w drinkach i ramionach homoseksualistów. W przerwie między jedną z tych czynności a drugą, została zaczepiona przez jakiegoś mężczyznę. Sprawiał również wrażenie zagubionego, lecz w sposób bardziej wyrafinowany niż Jo. Osoba spostrzegawcza i lepiej zorientowana w rzeczywistości, zaklasyfikowałaby go jako osobę wpływową.
– Przepraszam, ale czy to pani jest Jo? – zapytał mężczyzna.
– Tak, to ja jestem nią – odparła Jo, ponieważ była Jo. Była Jo rozdartą między drinkami, ramionami homoseksualistów i tym mężczyzną, o którym nie wiedziała, kim jest. Gdzieś w tle pląsał eks już kochanek w towarzystwie początkującej szansonistki.
– Przepraszam, że przeszkadzam, ale uwielbiam pani piosenki.
– Więc jest pan jedną z tych kilku osób – odparła Jo ocierając usta gestem typowym dla stałych bywalców knajp na Dzikim Zachodzie.
– Co z pozostałymi?
– Wrodzona grzeczność nie pozwala im powiedzieć prawdy. Jeden ma pięćdziesiąt lat i mieszka z rodzicami. Pozostałe to koleżanki, które uważają, że dla mojego dobra należy utrzymywać mnie w dobrym humorze.
– Byłem pod wrażeniem.
– Proszę nie przesadzać. Przyszłam tu z kochankiem, który po pięciu minutach zupełnie rozsądnie porzucił mnie na rzecz początkującej szansonistki. W wolnym czasie rozwiązuję krzyżówki i wykonuję pracę biurową, której potrzebuję do tego, żeby po pracy mieć na kolorowe drinki i inne nieszkodliwe ekstrawagancje, które pomogą mi zapomnieć, że wykonuję pracę biurową.
– Co z czasem, który nie jest wolny?
– Piszę piosenki, których nikt nie chce słuchać.
– Są jednak tacy, którzy chcą. Dam pani moją wizytówkę.
– Moi koledzy po sześćdziesiątce, dla których poranna erekcja jest jak zeszłoroczny śnieg w Las Vegas. Gdzie, jak mógł pan słyszeć, nigdy nie pada śnieg. A jednak lubię ich mimo geriatrycznych dolegliwości i braku materialnych korzyści płynących dla mnie z tych interakcji.
– Proszę, to moja wizytówka – mężczyzna wyciągnął wizytówkę beztroskim gestem magika wyciągającego każdego dnia królika z kapelusza i wręczył ją Jo.
Jo spojrzała jednym, tym bardziej trzeźwym okiem, na kawałek papieru i zrozumiała coś, co bardziej zdeterminowana szansonistka zrozumiałaby dużo wcześniej. Jak tylko jednak Jo zorientowała się, że ma do czynienia z osobą wpływową, skuliła się w sobie i postanowiła oddać przygodnym drinkom i równie przygodnym ramionom homoseksualistów. Podziękowała grzecznie za wizytówkę i wrzuciła ją do kieszeni pełnej zużytych biletów i wyżutych, wyblakłoróżowych gum do żucia.
Bez słowa opuściła wpływowego mężczyznę i zamówiła sobie drinka o wdzięcznej nazwie „Witaj, smutku”. Jej eks kochanek pląsał gdzieś w tle z początkującą szansonistką. Ktoś obcy przy barze pozbawiał ją iluzji na temat jej, Jo, własnego życia:
– On woli ją, tę początkującą szansonistkę. I nie łudź się więcej. Nie oszukuj się. Nie okłamuj.
– Czy powinnam wybuchnąć płaczem? – zapytała trochę zbyt retorycznie Jo, która nie potrafiła wybuchać płaczem przy pełnym świetle.
Wychodząc z imprezy opróżniła kieszenie kurtki oraz spodni, co można utożsamiać ze starogreckim rytuałem katharsis. Można, ale po co. Jo wsiadła do pociągu i powróciła do domu, do Las Vegas.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.