Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 31.
Z głośników napierdalała Anna Jantar, pośmiertny duet z Lady Gagą, który miał uratować podupadającą karierę tej drugiej. Postpiosenka „Tyle mroku w całym mieście” miała swoją premierę na Festiwalu Postpiosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu i została tam bardzo źle przyjęta.
Żołnierze na znak dotkliwego niezrozumienia tekstu zawierającego dwu-, a nawet trzysylabowe wyrazy, spotkali się pewnego popołudnia w żołnierskiej świetlicy i postanowili utworzyć na facebooku wydarzenie: „Mówię zdecydowane NIE duetowi Anny Jantar i Lady Gagi na Festiwalu Postpiosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu”. Dołączyło ponad dziesięć tysięcy osób, więc postpiosenka ta stała się siłą rzeczy hitem barów na prowincji, soundtrackiem do z góry przegranej gry w bilard i kręgle, tłem do z góry przegranych prób podrywu, kiedy to po dwudziestym piwie odbiór rzeczywistości jest daleki od trybu full HD. Kiedy leżysz pod stołem bilardowym i przekonujesz sam siebie, że to tylko taka oryginalna forma sesji zdjęciowej i zaraz podejdzie do ciebie piękna pani demakijażystka, i zmyje ci ten niewątpliwie modny, ale nie w każdym świetle korzystny, siny makijaż. Popacz, o popacz, śpiewa zza grobu Anna Jantar, a ty już nic nie widzisz.
Ale to dopiero później, bo na razie akcja stwarza złudne, choć piękne wrażenie rozwijania się. Trwa wieczór kawalerski, którego główną bohaterką jest lalka reklamowana jako „o 4 otwory lepsza niż prawdziwa dziewczyna”, i choć nie ma włosów, nie ma też głosu – i to jest jej podstawowa zaleta. Bez słowa protestu wędruje od jednego uczestnika do drugiego, radości nie ma końca, gdzie są takie kobiety? Z taką mógłbym się ożenić, wyznaje jeden i trudno się z nim nie zgodzić, znudzi ci się, to kopniesz pod łóżko. Śmiech, wódeczka, ciekawe czy ma jakieś koleżanki.
A te dziewczyny, co przechodzą obok, też łatwe, ale jednak dotkliwie prawdziwe. Będą mieć potem różne pretensje albo, co gorsza, zbrzydną i przytyją. Jak się takiej pozbyć, skoro nawet kopnięta pod łóżko resztkami sił wypełźnie i będzie oglądać w fartuchu seriale i: czemu mamy inną scenografię i lokowane są w naszym życiu nie te właściwe produkty, tylko ich podróby? Czemu jesteśmy jak ta koszula z reklamy wyprana na szaro w proszku bez nazwy, kiedy obok za tą samą cenę śnieżnobiała biel? Ale to dopiero później, bo na razie akcja stwarza złudne, choć piękne wrażenie rozwijania się. Cieszysz się wspólnymi chwilami z tą lalką w swoim kroczu, wymyślasz jej imię i wyobrażasz sobie, jakie włosy by miała, gdyby miała włosy; wzrusza cię, że pierwszy raz w życiu spotykasz osobę, która ma ciągle otwarte usta, ale nic nie mówi, milcząc inteligentnie, gdy streszczasz jej meczu wynik i bieg. Odczuwasz tylko symboliczne ukłucie zazdrości, kiedy podajesz ją swojemu koledze, z którym w końcu dzieliłeś się już w przedszkolu kredkami bambino, a potem, w szkole kreskami proszku do pieczenia sprzedawanego na osiedlu pod jakąś szumną nazwą.
Zajmij się moją kobietą – mówisz. – Muszę zadzwonić – mówisz, bo liczba połączeń nieodebranych przekroczyła dopuszczalny poziom energii w tej grze. – I tak już kurwa do końca życia – mówisz odrzucając na bok stół, pod którym twój kolega sprawdza tę niekonfliktową dziewczynę na okoliczność dziur.
Z głośników napierdala Anna Jantar, Popacz, o, popacz, jakiejś laski brokat rzuca cień, kiedy na stół do bilarda rzuca się. To ładny gest, myślisz, palpitacji palców dostając, które nagle bez sensu żadnego po ekranie dotykowym ruszają się, a zdanie kochanie, wszystko OK jak Mount Everest w tym stanie niewykonalne jest.
„Dwu- i więcej sylabowym wyrazom mówię zdecydowane NIE”, zakładasz wydarzenie i fanpejdż, leżąc na podłodze i tak pięknie z jej kolorem komponując się, czekając na demakijażystki przyjście.
Pierdyliard pięćset osób lubi to.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.