Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 41.
W chwilach kryzysu twórczego autor „Opuszczenia w necie” miewał smutne myśli, że jedyne co mu się naprawdę w życiu udało, to stan konta w banku. Wpatrywał się intensywnie w cyferki na ekranie komputera, a każde zero rekompensowało mu jakąś egzystencjalną przykrość.
Pierwsze zero – za serce złamane boleśnie przez pomoc domową: nie zrozumiała jego dobrych intencji, nie pojęła alchemii pożądania, wymówiła brak umowy i wróciła do rodzinnego Dniepropetrowska. Drugie zero – za to, że złośliwi frustraci nazywają go grafomanem. Trzecie zero – za to, że w jego rodzinnym mieście najpopularniejszą osobą jest nie on, pisarz i ceniony w świecie naukowiec, ale jakiś ksiądz, spiker radiowy i publicysta. I ten ksiądz ma więcej fanek niż autor „Opuszczenia w necie”. Wprawdzie są to fanki przeważnie w bardzo już dojrzałym, by nie powiedzieć zbyt dojrzałym wieku, ale ich żarliwość i oddanie każą zastanowić się poważniej nad fejmem tego faceta. Janusz zatrzymał się na dłużej przy tym trzecim zerze.
Fenomen mężczyzny w sutannie dał mu do myślenia. Może korzystniej byłoby iść do zakonu niż użerać się z doktoratami, jebanymi molekułami i całym tym majdanem, który robi wrażenie na stosunkowo niewielkiej liczbie lasek? Przypomniał sobie, jak przed laty marzył by być takim, jak główny bohater serialu „Ptaki ciernistych krzewów”. Zakochuje się w nim młoda, fajna dupka, ale on nie może się zdecydować, czy woli ją, czy Boga; lawiruje więc ciągle, raz pojedzie do Watykanu i padnie przed ołtarzem, innym razem znowu poulega trochę swoim słabościom i tragicznym konfliktom. Pablo Koleją nie wymyśliłby tego lepiej. Pomysł, aby napisać powieść o miłości księdza i zwyczajnej kobiety, chodził za nim od dawna, ale nie czuł się duchowo na siłach, by mu sprostać. Ostatnio był w kościele zwiedzając katedry na południu Europy, a wpisany w bycie poważnym naukowcem z niemieckiego uniwersytetu racjonalizm od dawna nie pozwalał mu patrzeć poważnie na te dyrdymały o zmienianiu wody w wino i inne ekstrawagancje odklejonych gości.
Nad brzegiem kałuży usiadłem i płakałem. Patykiem na wodzie wzory związków chemicznych wypisywałem. Mniej fanek na facebooku niż Jonathan Carroll miałem.
Żeby tak chociaż Apple wypuścił jakąś VIP wersję MacBooka Pro, byłoby się przez chwilę z czego cieszyć, poczuć się lepiej od 99% procent społeczeństwa by się można, specjalną VIP czcionką pisałoby się nowe, a zarazem jak świat stare historie o pogubionych na internetowym czacie osobach, propozycje by nowe przyszły wywiadów, okładek.
– Janusz, czy to z ostatniej kolekcji spinki do mankietów za tysiąc ojro? I czy streścisz w najnowszej książce swoją naukową teorię w wersję dla ludu?, wyobrażał sobie te pytania, swój dystans do sławy i niedoskonałości cery niewidzialnym makijażem zamaskowane. Tę chwilę, kiedy jak Nike się waha, zanim odpowie tej lasce, co ledwo zaoczną polonistykę skończyła, na jej banalne, pozbawione metafizycznej głębi pytanie. A potem ją przeleci z grzeczności, bo dobrze wychowany jest i z gorszymi od siebie już jako dziecko zadawał się. Autograf do książki da, bohaterce swej kolejnej książki kształt nosa da jej i może nawet brak poglądów politycznych, i uśmiechu brak, gdy po wszystkim odchodził we mgłę. Tę chwilę, kiedy jak Nike się waha. Autor „Opuszczenia w necie” posmutniał znów.
Przypomniał sobie, jak w szkole wszystkie nagrody zawsze w innych ręce szły. Konkurs ortografii? Przypadkowa osoba, co ściągała bezczelnie, a w wolnym czasie nie wiedziała, jak „gżegżółka” pisze się. Konkurs wiedzy o HIV i AIDS? Jakiś ze slumsów dzieciak, co wąchał w wolnych chwilach klej. Teraz dokładnie tak samo jest. Najważniejszą nagrodę literacką dostaje jakiś z nakładem tysiąc egzemplarzy cieć – za historie, których żaden mijany na ulicy przeciętny człowiek nie jest w stanie znieść. Miłość, nienawiść, żądza – tych słów dziś już nie używa się, wszystko niepotrzebnie komplikuje się, zapominając, że człowiek i jego natura prosty jak wzór chemiczny potasu jest i, chcesz tego czy nie, „Pamiętniki z wakacji” więcej mówią o współczesnej Polsce i Polakach niż „Jadąc do Srabadag”, gdzie normalna kobieta biorąc do ręki tego typu książkę, nie wie już sama, czy płakać, czy śmiać powinna się i w swojej płci kulturowej, i tożsamości niespodziewanie gubi się, i zapomina o tym, co najważniejsze: o zwykłych uczuciach, prostych emocjach, pierwotnych przyjemnościach, jak czytanie maili przy zachodzie słońca. Autor „Opuszczenia w necie” na samą myśl o tym gwałtownie poruszył się.
Tylko czwarte, piąte i szóste zero mogło złagodzić jego stres.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.