Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 60.
Arkadiusz Pszczoła unikał integrowania się z ludźmi. W miejscach takich jak ulica, urząd pocztowy i sklep czuł się niepewnie, wbijał wzrok w podłogę i próbował wyobrażać sobie, że tak naprawdę jest gdzie indziej. W swoim mieszkaniu na przykład. Stoi przy oknie i patrzy na wszystko z góry.
Wszystko to w tym przypadku kościół i sklep Biedronka. Niedawno postawiono tam jeszcze kiosk Lotto, ale Arkadiusz Pszczoła z trudem radził sobie z tą zmianą zagospodarowania swojego widoku z okna. Udawał, że nie dostrzega ludzi, których żądza milionów gna do tego miejsca tuż po zakupieniu pasztetu i mydła w Biedronce. Ludzi, którzy wyobrażają sobie, że po wygraniu milionów będą jeść codziennie najlepszy pasztet na świecie i myć najlepszym mydłem. Może nawet w płynie. Wolał patrzeć na kościół. Patrzeć na kościół z góry, to trochę jakby patrzył z góry na Boga. Jego ciotka z Zabrza nie byłaby z tego zadowolona, ale nie żyła już od dziesięciu lat, pewnie pojechała na wymarzone wakacje do świętej rodziny i pijąc ajerkoniak ze świętym Franciszkiem z Asyżu ma na wszystko wyjebane, a najbardziej na to, na co patrzy Arkadiusz Pszczoła, gdy stoi przy oknie. Albo pływa sobie Arką Noego po łagodnych oceanach, dopytując kapitana, czy życie wieczne aby na pewno będzie trwało wiecznie. Tak w końcu było napisane w folderze, a ona spełniła wszelkie wymagania i całe swoje życie w Zabrzu spędziła tak, żeby móc się później teleportować prosto na rejs z Bogiem. Żadnych przykazań nie złamała; lubiła wprawdzie kłamać i robiła to często, ale Bóg, najpewniej z myślą o niej, o kłamstwie w dekalogu nawet nie wspomniał. A czego nie zakazuje dekalog, jest dobre. Ciotka z Zabrza kłamała więc dla przyjemności i relaksu; kłamstwo było dla niej tym, czym morderstwo dla seryjnego mordercy. Tym czym widok braku biletu dla kontrolera biletów. Trochę ekstazą, a trochę rutyną.
– Stanisław ze Skalbmierza – odezwał się jakiś człowiek do Arkadiusza Pszczoły, gdy ten z zapałem patrzył na płytę chodnika.
– Zenon z Elei – odpowiedział Arkadiusz Pszczoła, gdyż raz w życiu każdy ma prawo zażartować.
– To chyba za granicą? – próbował podtrzymać wymianę zdań Stanisław ze Skalbmierza.
Upragniony autobus miejski nie przyjeżdżał, Arkadiusz Pszczoła z trudem zachowywał zimną krew.
– Wie pan, żona mi za granicę uciekła. Do Niemiec. Najgorzej.
– Nie znam, nigdy nie byłem – odpowiedział kulturalnie Arkadiusz Pszczoła.
– Do domu starców. Świetna okazja zarobku, mówiła. Bogaci ludzie, którzy nie mogą się zdecydować, na co wydawać pieniądze na łożu śmierci, mówiła. Wierzyłem. Dzwoniła codziennie: Staszek, jakie płyny do naczyń, a jakie proszki do prania. Zielona trawa i biały śnieg, nie to co w Polsce. Przywiozę ci niemiecką czekoladę, to sam zobaczysz.
Arkadiusz Pszczoła milczał, choć w wyobraźni uciekał w kierunku domu, nie czekając na autobus.
– Będę codziennie dzwonić, powiedziała, dzwoniła raz w tygodniu. Telefonia droga,MMS-y po cenie złota, jak żyć? Wierzyłem. Potem święta, wie pan, święta to świętość, pierogi z kapustą i filmy na polsacie, a ona dzwoni dwa dni przed, że nie przyjeżdża, że – Stanisław ze Skalbmierza wziął głębszy oddech – że kogoś poznała. Mężczyznę. Lat osiemdziesiąt pięć, ale w ogóle nie wygląda. Dobrze ustawiony. Prawnik srawnik. Lekkie zaniki pamięci. Chce z nim spędzić resztę życia. Dwa miesiące to znaczy? – zapytałem. Z tobą nigdy nie byłam tak szczęśliwa, odpowiedziała. Zawsze najtańsze wszystko, największy luksus niedzielne zakupy w Biedronce, pasta do zębów, która nie wybiela, szampon, który potęguje łupież, słodycze o gorzkim smaku.
Arkadiusz Pszczoła spojrzał znacząco na zegarek. Był to zegarek jego dziadka, na który jego dziadek spoglądał znacząco, gdy spotykał ludzi, których nie chciał spotykać. Arkadiusz Pszczoła postanowił podtrzymywać tę tradycję.
– Nie chcę pana zanudzać, ale zwolnili mnie z pracy – Stanisław ze Skalbmierza próbował nawiązać kontakt wzrokowy z rozmówcą. – We Fiacie w Tychach. Z rozpaczy mnie zwolnili. Nie byłem w stanie po prostu przychodzić do pracy i robić samochodów, którymi ludzie przemieszczają się. Uciekają na zachód. Do niemieckich domów starców. Wie pan, o czym mówię?
Arkadiusz Pszczoła milczał. Autobus nie przyjeżdżał, ale to dopiero pięć minut opóźnienia.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.