ciernisty idiodyzm
„Cierniste diody – Cyfrowa malwersacja opowiadania Brunona Schulza pt. Sierpień. Z tekstu Schulza wyciąłem niektóre rzeczowniki i pozwoliłem, żeby przypadek podmienił w ich miejsce wyrazy zaczerpnięte z książki Polski Fiat 125p. Budowa. Eksploatacja. Naprawa. Algorytm, wykorzystując deklinację, osobę oraz rodzaj dopasowuje wybrany szczęśliwy wyraz do syntaksy zdania. Jest to kolejna aplikacja, w której oddaję przypadkowi kontrolę nad ostatecznym kształtem tekstu.”
Tak o swoim przedsięwzięciu pt. cierniste diody pisze Leszek Onak w programie tegorocznej Ha!wangardy. Wybacz, Leszku, stworzyłeś dotąd wiele interesujących rzeczy, również prowokujących (nie ma w tym niczego złego, wręcz przeciwnie), ale tym razem jesteś autorem wybryku, którego nie umiem określić inaczej jak czysty NIHILIZM zaprawiony GŁUPOTĄ lub na odwrót. A jeśli był to żart, to w najgorszym guście.
Podobne jaja, za przeproszeniem, można sobie robić ze wszystkiego, z każdego tekstu czy osoby, trzeba więc naprawdę mieć uzasadniony powód, by się w coś takiego bawić. W tym przypadku jednak wartość artystyczna i poznawcza jest zerowa, a po tworzących w zupełnie innych okolicznościach dadaistach czy po zabawach oulipijskich wtórna zupełnie, niczego to nie wnosi do sztuki. Wąsy Monie Lizie już domalowano, powtarzanie tego gestu jest sztubackim malowaniem po książkach.
Ale gdyby tylko na tym się kończyło, można by machnąć ręką, bo każdy przecież ma prawo do gier i zabaw, od których niczego więcej nie oczekujemy poza chwilą rozrywki. Może jestem pozbawiony poczucia humoru, ale Twój wybryk, czyli wytwór (bo nie nazwę tego utworem) i towarzyszące mu brechanie na scenie odebrałem jak jakąś e-sesmańską zabawę w zamęczanie „żydka” (takie soft eses 2.0), jak ponowną e-gzekucję Brunona Schulza. Zażenowanie budził zwłaszcza Twój szyderczy komentarz ze sceny, bo ujawniał rzeczywiste intencje wygenerowania tego e-kscesu. Wiem, że padły teraz mocne słowa, ale piszę o swoich wrażeniach „z lektury”, która wzbudziła moje obrzydzenie, niesmak i poczucie wstydu, zmuszające do wyjścia z sali. Mam nadzieję, że śmiech i powszechna wesołość na tejże sali wypływały z podobnych odczuć. Cytując za Monty Pythonem: „Śmiechu było co niemiara”.
O tym, że różne gry z cudzymi tekstami mogą dać ciekawy rezultat wiadomo od dawna, a na przykładzie Schulza pokazał to niedawno Jonathan Safran Foer swoim Tree of Codes, który owym gestem dosłownego fizycznego wycięcia olbrzymich partii tekstu stworzył bardzo sugestywną metaforę holocaustu. Ale inkryminowany przypadek do takich twórczych przypadków nie należy – to zwyczajny wygłup, niszczycielski pokaz (bezmyślnej? bezrefleksyjnej?) siły i jawna manifestacja, jak niewiele w oczach jej autora w ogóle literatura znaczy. W ten sposób wyszydzić można wszystko i wszystkich, tylko czemu to służy? Może ktoś to lubi, ja nie bardzo.
Przedmiotem tego zbiorowego szyderstwa jest twórczość człowieka poniżanego, upadlanego, zastraszonego, który zginął z czyjegoś sadystycznego kaprysu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz poczułem takie obrzydzenie przy kontakcie ze „ sztuką ” . Może jestem na to jakoś szczególnie wyczulony, może przewrażliwiony, ale zwyczajnie nie mogę tych kpin i tego rechotu znieść. Ani osoba, ani dzieło Schulza zdecydowanie na coś takiego nie zasłużyło.
Kończąc, życzę Ci, Leszku, ostrożniejszego obchodzenia się z przypadkiem.
Czy naprawdę literatura nie ma już większego znaczenia, a dowolne słowo można zastąpić dowolnym innym? To pytanie także do szerszego grona twórców i apologetów sztuki cyfrowej.
Z wyrazami szacunku,
Zenon Fajfer
• • •
Dyskusja o ciernistych diodach:
- Zenon Fajfer - ciernisty idiodyzm
- Leszek Onak - Nie ma żadnych świętych plików - odpowiedź Zenonowi Fajferowi
- Mariusz Pisarski - Wylewanie chrześniaka z kąpielą: w odpowiedzi Zenonowi Fajferowi
- Zenon Fajfer - Cybernotaur
• • •
cierniste diody na stronie Techstów
• • •
Zenon Fajfer – poeta renesansowy, ojciec chrzestny liberatury.