Miłym być

Maciej Bobula

W marcu 1687 roku krawiec Moschner, podróżując do Wrocławia razem z mieszkańcem Kłodzka, słodownikiem Michaelem Seligerem, i ogrodnikiem jezuitów, nocował w gospodzie w Niemczy. Znajdowało się tam pięciu przybyłych z Pragi Żydów, do których gospodarz powiedział: „Jeżeli wy pójdziecie do nieba, to pójdą tam [również] krowy i cielaki”.

Dzieje Ziemi Kłodzkiej, M. Ruchniewicz, A. Herzig

 

Im powietrze cieplejsze, tym niepokoje ogromniejsze. Tak u mnie na wsi mówią. I coś w tym niewiadomego pochodzenia dictum musi być, bo mnie lato męczy okrutnie. Nie dlatego, że w tramwajach i autobusach gorąco i wonny ścisk, że pić się chce bardzo, a tu kolejki po wodę nieskończenie długie, a przy sobie tylko ciepła wódka, że parawany na plażach wszędzie i ludzie za nimi wkurwiający. Nie. Tak się szczęśliwie złożyło, że żywot swój pędzę na wsi, co ma swoje minusy, ale ma i plusy – jednym z największych jest to, że w słoneczniejsze dni mogę iść do lasu, gdzie jest (dla mnie) ciemniej i przyjemniej. No właśnie, bo ciemniej to (dla mnie) przyjemniej, jasno bolesne jest i niespokojne. Nie wiem czemu, ale idylliczne obrazy pożółconych pól rzepaków i złocistych kłosów pszenicy, dźwięki koników polnych, świergot ptaków przyprawiają piszącego te słowa o ścisk w klatce piersiowej i zwiększają poczucie utraty niewyrażalnego. Owszem, dobre są czereśnie i arbuzy, ale doraźnie tylko osładzają tę otchłań, która gęstnieje wprost proporcjonalnie do postępującego lata. Otchłań ta, co zabawne, nie jest ciemna, jest jasna jak niebiańska światłość, która ma ponoć przynosić konsolację.

Nie przynosi.

Ostatnio częściej bywam w Kłodzku, również popołudniami. Jak już tam jestem, przed światłem chowam się w Parku Esperanto, który został tak nazwany z okazji 100-lecia języka esperanto. Park Esperanto jest gęsto ocieniony drzewami, są w nim ławki, trochę trawy, są kwiaty, słowem – jest w tym parku przyjemnie. Biorę do niego ze sobą wiersze, siadam i czytam. Teraz na przykład noszę ze sobą wybór wierszy Anny Achmatowej i Z A B I C Szczepana Kopyta. Wcześniej nosiłem Trzy zimy Czesława Miłosza i Rekordy Tomasza Pietrzaka.

Któregoś ciepłego dnia otworzyłem te Trzy zimy na losowej stronie i znalazłem tam jedną z nielicznych życiowych epifanii. Obłoki:

Obłoki, straszne moje obłoki,
jak bije serce, jaki żal i smutek ziemi,
chmury, obłoki białe i milczące,
patrzę na was o świcie oczami łez pełnemi
i wiem, że we mnie pycha, pożądanie
i okrucieństwo, i ziarno pogardy
dla snu martwego splatają posłanie,
a kłamstwa mego najpiękniejsze farby
zakryły prawdę. Wtedy spuszczam oczy
i czuję wicher, co przeze mnie wieje,
palący, suchy. O, jakże wy straszne
jesteście, stróże świata, obłoki! Niech zasnę,
niech litościwa ogarnie mnie noc.

Ja wiem, że ten rejestr Miłosza natchniony jest jak solilokwium księdza wygłaszane z ambony, ale ból, o którym Miłosz pisze, to ból tak dojmujący, wydaje mi się, że chyba trudno inaczej. No dobra, może i można, ale to nie byłby wówczas Czesław Miłosz, a tak to na stówkę wiadomo, że Miłosz. Jak sobie o tych Obłokach myślę, to założę się o dwie stówki, że ten wiersz napisany został w jakieś ciepłe lato, bo przecież ten wicher w nim „palący i suchy”, to ten sam, co codziennie go teraz czuć. I też myślę sobie, że gdybym miał kiedyś układać antologię pt. Chyba wiem, co czujesz, to Obłoki by ją zaczynały. Podskórnie odczuwalny żal i smutek ziemi, własna pycha i pożądanie to rzeczy fundamentalne, założycielskie w kształtowaniu się podmiotowości piszącego do Was Bobuli, a jakby poduszka miała na własnym pierzu zliczyć, ile razy słyszała wariację na temat „Niech zasnę, niech litościwa ogarnie mnie noc”, pewnie by jej tego pierza zabrakło. W pięknym parku Esperanto mówię więc do siebie i nie do siebie: „Rozumiem ciebie i twoją melancholię, Czesławie Miłoszu, choć tak często cię nie rozumiem. Miałeś 24 lata, młody byłeś, a tak już wierzgałeś przeciw ościeniowi. Skąd ta twoja melancholia, i skąd moja? Widzą nas nasze obłoki”. Tak mówię. A potem czytam te Obłoki 6 razy z rzędu, zamykam Trzy zimy w ten piękny, wczesnoletni dzień i siedzę przez chwilę bez ruchu, wpatrując się w niebo. A potem idę na autobus.

Następnego dnia siadam na tej samej ławce. Znów zaczynam od Obłoków. Jaki żal i smutek ziemi. Kilka dni później powtórzę sobie tę frazę na głos w ciemnym pokoju. Gdy zapalę światło, okaże się, że ktoś tam siedzi, patrzy na mnie, jak na obłąkanego. Nieważne. Zamykam Trzy zimy, otwieram Rekordy Tomasza Pietrzaka. Tam, na początku, jest wiersz Pulsar z pierwszą linijką: „Tęsknię za tobą Żydzie”. Swego czasu Rafał Betlejewski pisał tak na murach Warszawy, żeby odczarować tego Żyda, który kojarzy nam się z pazernym lichwiarzem, komunistą i właścicielem Hollywood. Marzyło mi się też tak napisać gdzieś w okolicach nieistniejącej już kłodzkiej synagogi, która spłonęła w kryształową noc. Nie napisałem, niemniej tęsknię.

Bo też czasem myślę sobie, że część tego żalu i smutku ziemi brać się może z tęsknoty za tymi, których z nami nie ma (nawet jeśli nie żyliśmy symultanicznie), którzy – posłużę się tu frazą Nowosielskiego – wyszli z tej rzeczywistości przez komin.

 

Napis Rafała Betlejewskiego namalowany na murze na warszawskiej Woli

 

Może ta tęsknota to tylko kaprys faceta, który nie potrafi sobie poradzić z okrucieństwem, wciąż podskórnie obecnym (palone kukły, napisy „Jude raus”, swastyki), człowieka wobec człowieka. Przypomina mi się tutaj wspomnienie Marii Janion z czasów jej dzieciństwa, kiedy – widząc ludzi prowadzonych na rzeź – poprzysięgła sobie ich wszystkich pomścić. Ja z Żydami kłodzkimi bezpośrednią styczność mam przez znajome mi osoby – przez potomków tych niewielu, którzy po wojnie zdecydowali się i mogli na Ziemi Kłodzkiej zostać. Co do tych, których już nie ma – przekonany, że w pewnym sensie żyjemy w krainie duchów razem z naszymi umarłymi i wypędzonymi – chodzę do Parku Esperanto, pod kamień upamiętniający spaloną synagogę i na od lat zamknięty cmentarz żydowski. Na cmentarzu patrzę na nazwiska tych, którzy niegdyś żyli w kłodzkich kamienicach, prowadzili kłodzkie sklepy, leczyli ludzi, uczyli dzieci, robili meble, gotowali posiłki. Sara Ita Cyno, Salo Dzialoszynski, Lola Prochownik Samuel Caro – to niektóre z nazwisk widniejących na macewach, część jest już nieczytelna, część została zniszczona. Nawet jeśli nikt nie będzie o nich pamiętał, pamiętać będą stróże świata, obłoki. I będą miały na uwadze to, że my nie pamiętaliśmy. Straszne jesteście, stróże świata, obłoki.

Nie było im łatwo od samego początku bytności tutaj. Pisząc o czasach średniowiecznych na Ziemi Kłodzkiej, Arno Herzig konstatuje: „W tamtej epoce mieszkańcy Kłodzka mieli opinię życzliwych. Z jednym wyjątkiem: nie dotyczyło to Żydów”. Po czym współautor Dziejów Ziemi Kłodzkiej przytacza legendę, która przyczyniła się do wygnania stąd Żydów na ponad 300 lat. Według legendy, w 1942 roku kobieta, namówiona przez Żydów, zgodziła się przemycić hostię, żeby ją później owym Żydom sprzedać. W czasie przenoszenia hostia upadła na ziemię i została natychmiast otoczona przez świnie i maciory, które pasterz prowadził przez miasto. Zwierzęta, klęcząc, nie dopuściły do hostii nikogo, aż nadeszła procesja księży. Ci podnieśli ciało Chrystusa. Przemytniczkę uwięziono i skazano na śmierć przez wyrywanie mięsa obcęgami i spalenie. Żydów zaś wypędzono.

Podanie to wpisuje się w konwencję tych wszystkich mitycznych historii o Żydach, dotyczących porwania dzieci, praktykowania okultyzmu, finansowania Holokaustu i chęci odzyskania kamienic w Polsce.

Po co Żydom była hostia? Odpowiedzią niech będzie podobna klechda o zamachu na ciało Chrystusa zaklęte w opłatku, która ma swoją genezę w Poznaniu, gdzie, nieco wcześniej, bo w 1399 roku grupa Żydów chciała sprawdzić, czy hostia to ciało Chrystusa. Kradną więc hostię, kłują ją nożami, a z hostii zaczyna tryskać krew. Kropla krwi spada na niewidomą Żydówkę, ta odzyskuje wzrok. Zdumieni świętokradcy próbują zakopać hostię, ale ta wciąż wydostaje się na powierzchnię. Próbują więc utopić ją w studni, ale i to się nie udaje, więc topią ją w bagnach. Hostia zaczyna wówczas unosić się nad ziemią. W miejscu tym zbudowano kapliczkę, a na miejscu kapliczki Kościół Bożego Ciała. Kamienica, w której miała się odbyć profanacja, zamieniła się w kościół Najświętszej Krwi Pana Jezusa. Do 2005 roku tablica w tym kościele lśniła następującym wierszem:

Ty Boże, jak za taką krzywdę nagrodzimy?
Twoję, gdy ciężką mękę w Poznaniu widzimy.
Ty sam Boże jakoś jest zawsze sprawiedliwy,
Ty wyniszcz aż do szczętu ten naród złośliwy.

Na mocnym i, jak widać, ekumenicznym fundamencie bywają nasze świątynie zbudowane.

 

Fresk na sklepieniu kościoła Najświętszej Krwi Pana Jezusa w Poznaniu

 

Warto tutaj również wspomnieć o świętym Janie Kapistranie, który jako inkwizytor generalny we Wrocławiu głosił kazania skierowane m.in. przeciw Żydom i Turkom. Kapistran przyczynił się do wygnania Żydów z Wrocławia, wcześniej zaś pod wpływem jego kazań spalono kilkadziesiąt osób, kilkanaście poćwiartowano, a dzieci ochrzczono i oddano chrześcijanom. Skutkiem działalności świętego Jana Kapistrana było również wypędzenie kłodzkich Żydów. Bajka z hostią była jedynie uzupełnieniem wcześniejszych pogromów, wisienką na torcie upichconym przez ciasne umysły wczesnonowożytnej Europy.

Osiedlać się na Ziemi Kłodzkiej Żydzi nie mogli do 1812 roku, czyli do czasu edyktu emancypacyjnego wydanego przez Fryderyka Wilhelma III Hohenzollerna. Ci, którzy zdecydowali się tu osiedlić, mogli od tamtej pory żyć na równych prawach z resztą społeczności. Ich życie toczyło się spokojnie przez całe następne stulecie, do czasów supremacji NSDAP w Niemczech. Potem zaś działy się rzeczy nie do opisania.

Po wojnie Żydzi niemieccy zostali zmuszeni do opuszczenia nowych granic, uważano ich bowiem za Niemców, co pozbawiało możliwości ubiegania się o swoją własność na Ziemi Kłodzkiej. W książce Dzieje społeczności żydowskiej w Kłodzku w XIX-XX w. możemy przeczytać, że „pomimo zapewnień ze strony CKŻP »równouprawnienia Żydów niemieckich z Żydami polskimi, w każdej dziedzinie i pod każdym względem«, stan prawny tych pierwszych właściwie nie uległ zmianie. Żydzi niemieccy często byli uznawani za Niemców, w związku z czym podlegali wysiedleniom i wywłaszczeniom wbrew ich woli. Szczególnie negatywnie na tym polu zasłużyły się działania administracji na terenie powiatu kłodzkiego, gdzie komitetowi żydowskiemu zakazano wydawania zaświadczeń Żydom niemieckim, w związku z czym pozbawiono ich możliwości uzyskania jakiejkolwiek pomocy ze strony organizacji żydowskich”. Ludzie, którzy nie chcieli mieszkać wśród sprawców największej ich hekatomby w dziejach, zostali do tego zmuszeni. Wyjechali. Dane z sierpnia 1946 roku mówią, że w powiecie kłodzkim mieszkało wówczas 3790 Żydów, z czego 1630 w Kłodzku. 10 lat później stan ludności żydowskiej w powiecie kłodzkim wynosił 182 osoby, które mieszkały wyłącznie w Kłodzku. Przyczyną tego stanu rzeczy było powstanie Izraela i antysemicka nagonka na Dolnym Śląsku. W 1956 roku w Wałbrzychu niemal doszło do pogromu, a w innych miastach na drzwiach mieszkań pojawiły się napisy wzywające do opuszczenia Polski. W kolejnych latach liczba Żydów w Kłodzku wciąż topniała.

– Na świecie – mówi Marek Edelman – nie ma już Żydów. Ten naród nie istnieje i nie będzie istniał.
– To ja – mówię – skończę tym pańskim zdaniem moją książkę. Jeśli pan się zgadza.
– Zgadzam się – mówi Marek Edelman. – Żydów już nie ma i nigdy nie będzie.

Tak kończy się Umschlagplatz Jarosława Marka Rymkiewicza, ale tak też może skończyć się ten felieton. Bo, wyjąwszy świat duchów, Żydów już tu nie ma. Są po nich luki, które choć wypełnione, nigdy się nie wypełnią. Została pycha i pożądanie, okrucieństwo i ziarno pogardy, obłoki i ciepłe powietrze tych upalnych dni, które dmie w Parku Esperanto, gdy czytam to „Tęsknię za tobą Żydzie”. Gdzieśkolwiek jest, tęsknię za Tobą. Chciałbym tu miłym być dla Ciebie.

• • •

Czytaj także:

• • •

Zobacz także:

• • •

Maciej Bobula – czyta, pisze, mieszka w Szalejowie Górnym.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information