Impresje rudnickie (2)
31.05.11
Skończyłem pisać to, co przed tygodniem (już dzisiaj o "tym" rozstrzygam) i zająłem się lekturą Michalskiego, wypijając w przeciągu siedemdziesięciu stron żywca. Ćwiczę się ostatnio w przyjmowaniu jednego browara, którego serwuję sobie co dwa, trzy dni.
Dzisiaj, wracając z biblioteki, pozwoliłem sobie na jeszcze jeden używkowy wybieg - wypiłem duszkiem litr lewiatańskiego napoju energetyzującego MAX FORCE, ale nie poczułem się nawet jak po małej kresce słabej fety. Michalskiego czyta się dobrze, choć trochę na siłę staram się punktować słabości - ostatnie lektury miałem nadzwyczaj udane i to skłania mnie do "niepokoju" nad niezawisłością własnych sądów. Łukasz jeszcze nie odpisał, czy puści pierwszą część "Impresji rudnickich", ale jeśli czytacie te słowa to znaczy, że puścił i zdecydował się na publikację kolejnej. Błyskotliwa uwaga. Czas na goldena.
Po goldenie. Przypomniałem sobie o ważnym postanowieniu z dzisiaj: nie będę jadł kolacji. Przez ostatnie miesiące karykaturalnie przytyłem (abstynencja dragowa rodzi brak bodźców: strasznie dużo palę, piję herbatę za herbatą i kawę za kawą, masturbuję się jak wariat), co obiecuję sobie zmienić. Na obiad jadłem pierogi z truskawkami.
1.06.11
Wypad z siostrą do babci, tam dwudaniowy obiad, później spacer do biblioteki, bo przed południem zdążyłem skończyć Michalskiego ("skończyć Michalskiego", hehe). Po wczorajszych, obiecujących początkowych stronach "Siła odpychania" okazała się jednak być nudnawą książką, co rusz roszczącą sobie prawa do ostentacyjnego ukrywania takiego "O!, o!" z palcem wbitym w problem (trochę to niegramatyczne). Żałuję, że gdzieś zapodziałem "Politykę literatury", bo chciałbym ponownie zerknąć co o tej książce napisała Kinga Dunin. Różowy przewodnik z pewnością komuś pożyczyłem, ale już nie pamiętam ani komu ani kiedy.
Na słuchawkach mam dzisiaj poleconą przez Łukasza płytę Bop, za chwilę wyskoczę z nią pobiegać po lesie (kolejny etap w walce o dawną figurę). Wypożyczyłem dzisiaj "Palę Paryż", "Wielkiego człowieka z prowincji w Paryżu" i "Czerwone i czarne", na razie zabrałem się za Jasieńskiego.
2.06.11
Nocna lektura Jasieńskiego sprawiła, że nad ranem śniła mi się zaraza; spędzałem ją u Szychowiaków, wraz z Julką spławiając trupy olbrzymim jeziorem. Nie był to przyjemny sen - obudziłem się wcześnie i do śniadania obejrzałem "Horror w Wesołych Bagniskach" na TVP Kultura, który okazał się być wyjebistym filmem. Opowiada o pewnym rodzaju sennej pogody, którą wszyscy dobrze znamy i o której wolelibyśmy zapomnieć; a poza tym: wóda, koks, pedalstwo, zbrodnia - wszystko to, co lubimy najbardziej. Później dokończyłem "Palę Paryż", choć lekturę psuł mi brak kilku stron (wydanie II "Czytelnik", 1974; kilka stron jest całkowicie białych). Jest to znakomita książka. W przerwie od Balzaka, zachęcony "Horrorem..." obejrzałem "Nad rzeką, której nie ma" (http://www.youtube.com/watch?v=Z4SVG9LAR2c&feature=related) zupełnie ulegając obrazowi. Napisałem też maila do Wiedka i Jaskuły z prośbą o rekomendacje w zw. z przyjęciem do SPP; już kiedyś się zapisywałem do łódzkiego oddziału, nadupconą ręką w asyście Zdziśka i Łukasza, w rustykalnym łódzkim barze kreśląc podanie, które podpisałem chyba nawet własną krwią, ale coś nic z tego nie wyszło.
Wieczorem wypad z rodzinką do Bonarki na zakupy, który spędzam w empiku. W "Czasie Kultury" obszerna recenzja wydanego w zeszłym roku cybernetycznego trójksięgu; autorka - Małgorzata Zgaińska - dokumentnie zjebała "Zespół Szkół", ale w sposób, który pozostawił na mojej twarzy szeroki uśmiech tryumfu (pisze m.in., że podczas lektury czuła się jak gwałcony pies z okładki). Podgórniemu zafundowała buziaka i uściski, Bromboszczowi przypadły w udziale znacznie bardziej zaawansowane pieszczoty. Kupiłem sobie "Dawnych mistrzów" Bernharda. Za moment przysiądę z browarem nad "Wielkim człowiekiem...", wpierw udając się na goldena. Ściskam, pamiętniczku.
3.06.11
Pisałem w zeszłym odcinku o analogiach pomiędzy własnym a T. Piątka używkowaniem. Piątek twierdzi, że 10% populacji jest od urodzenia skazanych na uzależnienie, co bierze się z upośledzonej gospodarki oreksytyną - to coś, co zawiaduje płynnym przejściem od "przyjemności" do "normalności". Autor "Pałacu Ostrogskich" wyznaje, że już w dzieciństwie nie mógł się powstrzymać od kolejnych porcji jedzenia, tego koruta dla najmłodszych, a i od kaskaderskiej gry w piłkę, też przyjemności. Tak samo i u mnie. Jestem ekstremistą, "Paganinim wszystkich hobby", kiedy biorę się za coś, co sprawia radość, nie mogę się uwolnić od tego haju. Kiedyś z Przemkiem wynajdywaliśmy wszystkie najwcześniejsze koruty, jakim się oddawaliśmy - np. drażnienie nosa źdźbłem trawy, żeby kichać - maleńka, radosna euforia. Kłopotem jest, jak to określił Igor, "problem z hamulcami": parę miesięcy temu łyknąłem browara w Krakowie i ocknąłem się dwa dni później w Poznaniu, na imprezie żegnającej mieszkanie Grzela. Bez hajsu, musiałem pół Polski wracać stopem. W sumie miło było.
Ech, - Grzelu. Co ja bym dał, żeby się w końcu ukazała jego debiutancka książka! To od iluminacyjnej lektury Grzela na nieszufladzie (http://nieszuflada.pl/autor.asp?idautora=1716) zaczęło się moje pisanie na serio. Pamiętam dobrze nasze pierwsze spotkanie, pięć lat temu - byłem wpatrzony w tego podupceńca jak w obrazek. I nie przeszło mi do dzisiaj. Dużo wspaniałych wspomnień z Grzelem w roli głównej: wycieczka stopem do Gliwic (http://gilling.info/gliwice-2006-06-23/), gdzie nad ranem, w mieszkaniu Siwczyka zbudził mnie widok śpiącego dumnie, rozjebanego w fotelu Adama, dzierżącego w łapie kawał salami, któremu wschodzące słońce błyszczało na ryju w śladach po tłustym mięsie - młody Budda. Księżyce, Manifestacje w W-wie, grzyby i papiery u Przemka, Katowice (kiedy wyrzucono nas wraz z Gamrotem za rozebranie się do naga i awanse, jakie czynił Grzelu z pałą na wierzchu do portierki; skończyło się miła jazdą policyjną suką), Wrocław, Poznań, Kraków, kilka razy Rybnik - niezliczona ilość anegdot i przygód. Ale przede wszystkim wiersze. Książka Grzela już jest złożona, teraz tylko siłą przekonać Mareckiego o konieczności druku, jak to udało mi się zrobić na rozgadanych piksach w zw. z trylogią cybernetyczną. Lecz tym razem bez pomocy piksów; liczę, że argument o niechybnej nagrodzie za debiut przekona surowego szefa. Ale - przecież Ty to czytasz, Maro, prawda? Nie możemy dopuścić do tego, żeby Grzela zgarnął nam w przyszłym roku Grzebalski, trzeba go czym prędzej zabukować. Piszcie komentarze w sprawie poparcia dla wydania Grzela, najwybitniejszego poety młodego pokolenia. No, może przesadziłem - jednego z trzech, obok Kopyta i Szpindlera. Ładnie im się roczniki układają: '83, '85, '87.
Przed południem czytałem Balzaka czekając, aż trawa wyschnie z rosy, żeby ją skosić, co też zrobiłem, a czego robić nie znoszę. Doczytałem "Wielkiego człowieka..." z żalem żegnając tę nadzwyczaj przyjemną lekturę, zwłaszcza, że w mojej sułkowickiej bibliotece nie ma trzeciego i ostatniego tomu "Straconych złudzeń", czyli "Cierpień wynalazcy". Będę musiał je sobie jakoś wycyganić. Wieczorem, przy okocimiu mocnym, obejrzałem przefajny meczyk, półfinał Rolanda Garrosa, między Federerem a Djokovicem, kibicując Serbowi, który niestety przegrał.
Jutro mam skromne czytanie z Krzysiem Szeremetą w Kolanku z okazji "Kantoru Książki". Mam problem z wierszami Krzysia - dobrze czuję ich dykcję, są bliskie mojemu "widzeniu obrazowania" sprzed kilku lat, ale jakoś ciągle kusi mnie, żeby napisać, że ich nie rozumiem. Nie przeczytałem jeszcze uważnie pdf-owej wersji jego tomiku, który niebawem ma się ukazać nakładem "Zeszytów Poetyckich", ale jutro postaram się uważnie wsłuchać.
4.06.11
Wstałem wcześniutko, przed szóstą, bo nie mogłem spać i pożegnałem rodziców, którzy wybrali się na wycieczkę do Zakopanego. Przed dwunastą skończyłem "Dawnych mistrzów", zachwycony, po czym pojechałem z siostrą do babci na obiad. Siostra, mimo, że młodsza o cztery lata, ma już prawo jazdy, ja ani myślę o tym wątpliwym udogodnieniu.
5.06.11
Miałem wczoraj wrócić grzeczniutko i kontynuować sobotni wpis, ale - o tym za moment. "Kantor Książki", organizowany przez Szypułkę, mimo słabiutkiej frekwencji wypadł bardzo dobrze. Najpierw zachwycałem się piękną i błyskotliwą dr Anną Marchewką, która w luźnej rozmowie (spóźniłem się na odczyt) znakomicie analizowała prozę kobiecą, później był fajniutki monolog dr Kunza, na odczycie dr Bukowca nie byłem, bo do Kolanka wpadli: Natalka, Olga, Julka i Łukasz. Później mieliśmy z Szeremetą wieczorek, czytało mi się bardzo dobrze, wiersze Szeremety wyjątkowo do mnie trafiały (tj.: rozumiałem je), po wieczorku zebrałem miłą pochwałę od Bukowca i zostawiłem mu, na prośbę, swoje książeczki, najpierw z założeniem, że zostawi je u Zajasa, ale że się nie znają, nieopatrznie zasugerowałem Fazana, którego - jak sobie dopiero dzisiaj uświadomiłem - znam tylko z opowiadań Zajasa. Więc napisałem dzisiaj do Bukowca, że sam po książeczki podskoczę, bo choć chętnie bym podarował, to mam tylko po jednym egzemplarzu. Po wieczorku poszliśmy (z wymienionymi tymi, co wpadli) na piwle i tam udało się Julce i Łukaszowi namówić mnie, żebym wybrał się z nimi na Selectora, że hajs (150zł za jednodniowy bilet) pożyczą, więc poprosiłem telefonicznie mamę, żeby załatwiła rodzeństwu spanie u babci, a sam pożeglowałem z Julką i Łukaszem na zajebisty koncert The Orb, po którym włączył mi się niestety terminator, co odebrało mi radość ze słuchania muzyki i przekierowało energię na samozniszczenie. Finalnie niechcący doprowadziłem do kłótni pomiędzy przyjaciółmi, tak że na północnym graniu La Roux rozeszliśmy się wszyscy nagle w różne strony. Ja dowlokłem się do Natalki, gdzie przenocowałem. Z perspektywy dzisiaj, mimo naprawdę świetnego The Orb, trochę żałuję decyzji na Selectora, ale gdybym nie poszedł, to pewnie teraz żałowałbym bardziej. Więc może dobrze się stało. Teraz będę musiał tylko stanąć na głowie, żeby zwrócić Julce i Łukaszowi pieniądze. Och, gdybym wygrał w lublińskim konkursie Liternetu! Ale raczej na to nie liczę - wiersz, który zgłosiłem, jest dedykowany Wiedemannowi, jurorowi. Nie wiedziałem, że to właśnie Wiedek będzie decydował o przyznaniu nagrody! Gdyby nagrodził mój tekścik, od razu posypałyby się kalumnie o kolesiostwo. Więc kibicuję Bogusławowi Duchowi.
6.06.11
Julka uświadomiła mi, że zachowałem się na Selectorze jak debil, co zrozumiałem. Wstyd mi. Konkurs Liternetu wygrał Gawin. Przyszła kartka znad morza, z piaskiem, od Julki i "Spięcie" od Michała Murowanieckiego. Popołudnie i wieczór spędziłem na czytaniu Stendhala.
7.06.11
Przed obiadem skończyłem "Czerwone i czarne", po obiedzie wybrałem się do biblioteki, wypożyczając "Złotego lisa" Andrzejewskiego, "Konstancin" Białoszewskiego, "Kompleks polski", "Teresę" Sem-Sandberga, "Piąte dziecko" Lessing, "Dolinę Issy" i "Kosmos" (ten ostatni czytałem chyba jeszcze w gimnazjum i nic z lektury nie pamiętam). Do końca tygodnia powinienem mieć spokój z lekturami.
Skończyłem czytać "Kosmos" - jest to hipsterska książka, lecz znakomita. Martwię się o kontakty z Julką i Łukaszem, ciągle mi wstyd, mam nadzieję, że gdy upłynie trochę czasu wybaczą mi moje zachowanie. Wymyśliłem, jak oddać im pierwszą ratkę długu: w piątek jadę do lekarza, wezmę od rodziców trzy dyszki pod pozorem zakupienia książki, a pobiorę sobie z Ha!artu "Nadsamca". Pomyślałem o rzuceniu palenia - żal pieniędzy, które można by było przeznaczyć na chociażby właśnie książki, skoro wróciła mi dawna miłość do czytania. Na dzisiaj mam jeszcze cztery czerwone nevady, jutro spróbuję obejść się bez. Pamiętam, jak dobrze się czułem w zeszłym roku, w klinice na Kopernika, kiedy rzuciłem fajki (w Kobierzynie paliłem po dwie paczki dziennie), jadłem tylko trzy posiłki dziennie (ostatni o siedemnastej) i oddałem się dokumentnej trzeźwości; niestety - po paręnastu tygodniach Klaudia namówiła mnie na ciut, odrobinkę i poniechałem czystości. Chyba spróbuję wrócić do całkowitej abstynencji, co jakiś czas tylko pozwalając sobie na browar.
Dręczą mnie ciągle drobne tiki polegające na ustawicznym odpukiwaniu domniemanego nieszczęścia oraz zaklinaniu go (nieszczęścia) przez wypełnianie rozkazów podświadomości (zostaw drzwi uchylone, zgaś papierosa w konkretnej kałuży), wkurwiające to niesłychanie. Zamiast biegania grałem z bratem w kosza.
8.06.11
Bez mojej wiedzy mama kupiła mi nevady lighty, więc rzucenie palenia odkładam do momentu w którym się skończą. Choć kiedy rzucałem w szpitalu, to mając w kieszeni nie napoczętą paczkę nevad właśnie, którą po dwóch dniach sprzedałem. Wstałem wcześniutko i do śniadania obejrzałem na TVP Kultura "Poprzez piąty wymiar" Nowakowskiego. Skończyłem też pierwsze czytanie "Spięcia", ale prócz wiersza "Falochron" nie poruszyła mnie ta lektura, zbyt jest, hm, "poprawna". Ale może kolejne czytanie otworzy nowe ścieżki. W "Przystani!" piękny, premierowy wiersz Julki, choć wydaje mi się, że widziałem go już we "Wspólnym języku".
Przed obiadem przeczytałem "Piąte dziecko" (nuda, ale sprawna), "Konstancin" (wypisz wymaluj jak słoik dżemu z okładki) i "Złotego lisa" (cudeńko, mniam!). Brat pożyczył wczoraj od kolegi kierownicę do komputera w zestawie z pedałami, ale jeszcze nie skusiłem się na rundkę w Need For Speed. Zamiast tego grałem w kosza z Girl Talk'iem (http://illegal-art.net/allday/) na słuchawkach. Po powrocie z boiska chwilkę poczytałem "Teresę", ale w końcu postanowiłem obejrzeć jakiś film. Wybór padł na "Sekretne okno", którego nie dooglądałem, bo koszmarnie mnie znudził. Długo przebierałem w nieoglądanych filmach i w końcu trafiłem na "Midnight Express" (http://www.youtube.com/watch?v=dC0z25OrPSI), który okazał się być rewelacyjny.
Teraz, tuż przed pójściem spać, głodny - czule wspominam obiad. Na obiad jadłem pierogi z truskawkami.
• • •
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (20)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (18 i 19)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (17)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (16)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (15)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (13 i 14)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (12)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (11)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (10)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (9)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (8)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (7)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (6)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (5)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (4)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (3)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (2)
- Tomasz Pułka - Impresje rudnickie (1)
• • •
Tomasz Pułka - (urodzony w 1988 r.) autor czterech tomów wierszy: "Rewers" (2006), "Paralaksa w weekend" (2007), "Mixtape" (2009) i "Zespół Szkół" (2010). Laureat Dżonki (2007) i stypendysta m. Krakowa.
• • •
Książki Tomasza Pułki w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art:
- Zespół Szkół (2010)
- Kryzys. Biuletyn poetycki (2009)