Wczoraj znów poczułam, że muszę malować. Odsłoniłam płótno, które - kompletnie załamana swoim niezdecydowaniem - porzuciłam dwa miesiące temu.

Kłęby zieleni i stożki glinianych naczyń patrzyły na mnie z wyrzutem. Spośród listowia i zza drewnianych listew ogrodzenia spoglądały na mnie oczy.

Miałam wybór. Wzięłam głęboki oddech i zamalowałam cały obraz na biało.