Conan Orientalista

Przemysław Witkowski

Fot. Ilona Witkowska„Wszyscy wiedzą, jakimi łgarzami są Shemici.”1

„Obejrzał się na cienisty gąszcz palm, wśród których rósł czerwony blask ognia. Pod niebo wzbił się ponury przyśpiew, pełen dzikiej uciechy. Po chwili zmieszał się z nim inny dźwięk – oszalały wrzask, nieartykułowany ryk strachu i rozpaczy. Ten krzyk biegł za Conanem odjeżdżającym na zachód pod niebem pełnym blednących gwiazd.”2

Książek o Conanie Barbarzyńcy wyszło do chwili obecnej już około setki. Gdy spojrzymy na to, jak często w popkulturze – w filmach3, komiksach4, grach komputerowych5, parodiach6 i reklamachpowielana była – i nadal jest – postać twardego barbarzyńcy, zadziwi nas jej ogromna żywotność. Tak popularna dziś literatura fantasy mocno czerpie z sagi o dzielnym, nadludzko silnym i supermęskim barbarzyńcy, a Slaine7, Khal Drogo8 czy Xena zdają się być bezpośrednimi potomkami wojownika z Cymerii. Zobaczmy, jakie pozostawił im dziedzictwo. Trzon sagi o wojowniku z przedwiecznej Cymerii składa się z zaledwie siedemnastu opowiadań i jednej powieści autorstwa teksańskiego pisarza Roberta Ervina Howarda (1906-1936) , które uczyniłem punktem wyjścia dla dalszych rozważań. Szczególnie ciekawe wydają się relacje bohatera z kobietami. Postaram się przyjrzeć się im nieco bliżej.

Orient często objawia się na kartach sagi o Conanie, lekko tylko pseudonimowany. Howard szerokim gestem obdziela nas kliszami i stereotypami powiązanymi zwyczajowo ze Wschodem. „Krępi czarnowłosi Shemici i śniadolicy Kothijczycy”9, „ciemnoskórzy, czarnoocy Zamoranie, noszący sztylety u pasa i zdradę w sercu”10, „przysadziści, o haczykowatych nosach i kruczoczarnych brodach”11 , „Strabonus, o szerokiej, śniadej twarzy i rozbieganych oczkach oraz szczupły, wymuskany Amalrus, podstępny i zdradliwy jak żmija, a z nimi chudy jak sęp Tsotha–lanti, odziany w jedwabną togę kapłan o wielkich, czarnych oczach błyszczących w twarzy o rysach ścierwojada”12, wieże i minarety Zambouli13, wszystko to znaki, że mamy do czynienia z Orientem, z odwiecznym europejskim Innym, w konfrontacji z którym kształtowała się tożsamość kulturowa naszego kontynentu.

Największe z państw hyboryjskiego Orientu – Turan – to kraina spisków, haremów, mordów pałacowych, eunuchów, trucicieli, fanatyków religijnych i magów, okrutnych egzekucji (obdzierania ze skóry, nabijania na pal, itp.), wszystkiego tego, co w popularnej literaturze Zachodu wiązano z Bizancjum, Imperium Osmańskim czy Persją. Sama nazwa tego kraju brzmi jak połączenie Turcji i Iranu, przez wieki dwóch największych potęg strefy kultury muzułmańskiej. Jest esencją siły Wschodu, a jest to Wschód bogaty, rozpustny, dekadencki, którego symbolem dzisiaj jest postać tzw. „bajecznie bogatego szejka”. Howardowski Orient to cywilizacja w rozkładzie, stara, bogata, znudzona i dekadencka, bez siły witalnej, bez odświeżającego krew „efektu barbarzyńcy”, jaki przydarzył się rzymskiej Europie w postaci germańskiej inwazji. Hyboryjski Bliski Wschód to kraina haremów, którego ważnym elementem jest eunuch – strażnik. Świetnym przykładem jest tu Shukeli ze Szkarłatnej cytadeli: „Przy tych drzwiach stała tłusta, odrażająca postać, podzwaniająca pękiem kluczy – najwyższy rangą eunuch Tsothy, Shukeli, człowiek, o którym szeptem powtarzano okropne rzeczy i u którego zwierzęce okrucieństwo zastąpiło wszelkie ludzkie uczucia”14. Orient jest tu po raz kolejny upostaciowiony w figurze mężczyzny bezpłodnego, impotenta, mogącego tylko w eksplozjach przemocy i okrucieństwa realizować swoje popędy libidynalne. Conan nie wykazuje naddatku energii przy zabijaniu, robi to najszybszą możliwą metodą, w przeciwieństwie do mieszkańców Wschodu, lubujących się w torturach i okrutnym zadawaniu śmierci. Robią to bowiem nie szlachetni i prostolinijni dzicy, ale perwersyjni dekadenci. Szlachcic ze Stalowego Demona, Johungir, „z rozmyślnym okrucieństwem” darowuje swą białą niewolnicę „szlachcicowi, którego imię nawet w Kwaharizmie było synonimem zwyrodnienia”. Jelal Chan był przecież potworem, „który mógł się zrodzić tylko w nazbyt zamożnej cywilizacji”15. Zawsze to lepszy wizerunek niż ten, który mają w sadze magicy i lokalne duchowieństwo, bo „obrzydliwe zwyczaje wschodnich kapłanów” to w sadze o Conanie mocarny topos. W standardowym państwie położonym na wschód od ziem Hyboryjczyków rządzili „królowie o sinych i kręconych brodach”, którzy „czcili opasłych bogów w zdumiewających rytuałach”, a potem „ginęli na ołtarzach swych opasłych bogów, a ulice ich kamiennych miast spływały krwią”16.

Co stanie się, kiedy jakieś ziemie przejdą spod władzy Hyboryjczyków w ręce Shemitów? Dzieje się tak na przykład w Khauranie, gdzie demoniczna, zła siostra-wiedźma obala legalną władczynię z pomocą zdradliwych, orientalnych najemników. Uzurpatorka od razu zakazała kultu Isztar i zamieniła jej świątynię w „przybytek bałwochwalstwa”. Zniszczyła wyrzeźbiony z kości słoniowej posąg bogini,czczonej przez Hyboryjczyków ze Wschodu („która, chociaż pośledniejsza od jedynego prawdziwego Mitry, w którego wierzą nasze narody na Zachodzie, jest i tak lepsza od diabelskiego kultu tych Shemitów”). Następnie zapełniła jej świątynię „najbardziej nieprzyzwoitymi malowidłami”, jakie można sobie wyobrazić – „wizerunkami bogów i bogiń nocy, ukazanych w najrozmaitszych wyuzdanych i perwersyjnych pozach, ze wszelkimi szczegółami, jakie może podsunąć chora wyobraźnia”. Jej eklektyczna, religijnie złowroga wyobraźnia sprawiła, że w owej świątyni nie tylko umieściła „paskudne” wizerunkibóstw Shemitów, Turańczyków, Vendhyan i Khitajczyków, ale również inne, przypominające „odrażające, na pół zapomniane stwory z pradawnych legend”. Wiedźma nie zatrzymała się jednak na idiolatrii, ale przeszła do składania ofiar z ludzi.Na przyjęcie dowódcy kondotierów Constantiusa złożono bóstwom „nie mniej niż pięćset” kobiet, mężczyzn oraz dzieci. Samo wydawanie wyroków zdeprawowanej królowej jednak nie wystarczyło, część ze skazanych zabiła osobiście na ołtarzu, jaki postawiła w świątyni, ale„większość spotkał los jeszcze okropniejszy”17. Potwory, podziemia, izby tortur, demoniczne rytuały, nadludzkie cierpienie – to przydarza się, gdy porzuci się Jezusa Chrystusa (Mitrę) i Dziewicę Maryję (Isztar18) – śmierć, rozpusta, odrażające akty nieludzkich zbrodni.

Conanowski Orient to kraina, której nieobca jest i prostytucja rytualna. Stygijka Thalis z Pełzajacego cienia i jej historia są na to świetnym przykładem. Nie ukończyła jeszcze piętnastu lat,„gdy w świątyni ponurej bogini Derketo” przeszła przez „orgie misteriów”. Na głębszym południu napotkała jednak „zbereźników” bardziej pomysłowych Xuthalczyków, którzy „żyją jedynie dla rozkoszy zmysłów”19. Inne państwa Wschodu również nie prezentują się najlepiej – „w zapomnianych dżunglach Khitaju”, odpowiedniku dawnych Chin, nazwanych dla niepoznaki po rosyjsku20, „gdzie szare małpy tańczyły w rytm fujarek żółtoskórych kapłanów, a ofiary z wina i owoców stertami składano na (…) zrujnowanych ołtarzach”21 czy w Afghulistanie22, którego nazwa pochodzi od arabskich złowrogich duchów – ghuli, wszędzie tam czaiło się piekielne zło, a samo spojrzenie na tę odmienność wywoływało wstręt i odrazę, zarówno wśród cywilizowanych, jak i niecywilizowanych ludzi.

A przecież nie pojawił się jeszcze überwróg Conana, demoniczny kapłan Thoth Amon i wszyscy jego okrutnie źli i szatańscy krajanie – Stygijczycy. Stygia to w tym wypadku amalgamat despotyzmu faraonów, żydowskiego okultyzmu, mezopotamskiej astrologii, medyjskiej magii i fenickiej seksualności – to cały semicki Orient, pełen mrocznej magii, rozpusty, okrucieństwa. Jest wszystkim tym, z czym nie chcą utożsamiać się biali, jasnowłosi Hyboryjczycy. To powykręcana wersja normalności, zdegenerowana tradycja, błędna ścieżka, jeszcze podobna, ale już piekielna, z racji przekroczeń w dziedzinie rozkoszy, okrucieństwa i magii. Karykaturalna wizja Semitów przydaje im nawet cechy satanistyczne, ucieleśnione w siedmioramiennych stygijskich świecznikach, w których płoną czarne świece23. Przywołano nawet stare antysemickie klisze o zatruwaniu studzien: „Mówiono, że jest piekielną karą za grzechy dumy i lubieżności”24, „Nie! Czarny mór nie był pospolitą zarazą. Drzemie zwykle w stygijskich grobowcach i przyzywany bywa jedynie przez czarnoksiężników”25. Wszystko po to, aby mogła powstać odrażająca figura fanatycznego i bezlitosnego sadysty, kogoś na kształt jednego z bliskowschodnich dyktatorów, takich jak Saddam Hussein, Mu'ammar al-Kaddafi czy ajatollah Ruholah Homeini. Lud zaś przedstawia sobą uniwersalny model wschodnioeuropejsko-środkowowschodni, to „wychudzeni, podobni do gnoma mężczyźni o długich rękach, krótkich nogach i płaskiej, żółtej twarzy ze skośnymi oczami, pobrużdżonej niezliczonymi zmarszczkami”26. Wioski tubylców sąsiadują z siedzibami bryluków – istot „nie będących ani ludźmi, ani zwierzętami czy demonami, lecz wszystkim tym po trosze”, z budowy przypominających pół-ludzi pół-nietoperzy27, jak gdyby gdzieś tu znajdowała się bezpośrednia granica między cywilizacją godną nazwy ludzkiej a strefą dzikiej i groźnej przyrody.

Szczególnie dostaje się w sadze o Conanie Afrykanom. Rasistowski stosunek do ludności czarnej jest normą nawet w erze hyboryjskiej. Ich ziemie to ojczyzna brutalności, brudu, prymitywizmu, zabobonów i magii; kraina, gdzie panują dzikie śpiewy i równie dzikie żądze, rubaszny śmiech, okrzyki bólu; gdzie mieszkają ludzie przypominający okrutne dzieci. „To, co gdzie indziej byłoby najpodlejszą zdradą, tu uważane jest za dowód mądrości”28, komentuje jednym zdaniem Conan. Co innego biali, rzuceni w to „jądro ciemności” – odróżniają się od razu od ludności miejscowej, i to nie tylko kolorem skóry. Nieważne, czy będzie to porwana dziewczyna („Ta biała postać z bezlitosną wyrazistością zdawała się wyłaniać z koszmarnej plątaniny czarnych kształtów i cieni”29), czy groźna przywódczyni piratów („Na niewielkim mostku w dziobowej części okrętu stała smukła postać, której biała skóra kontrastowała oszałamiająco ze lśniącym hebanem ciał wojowników”30). Bohaterka porwana przez czarnych, budząc się, ze zdziwieniem stwierdza, że nie została zgwałcona”31. Tego typu konstatacje nie pojawiają się w przypadku dość licznych przecież porwań osób płci żeńskiej przez inne nacje. Czarni pożądają białych kobiet do tego stopnia, że albo sami je porywają32, albo gotowi są płacić za taką „rasową” piękność tyle złota, ile sama waży33.

W świecie Conana szlachtę czarnych stanowią mulaci, więc nie ma się co dziwić, że każda kropla „białej” krwi jest tam na wagę złota. W Kush szlachta ma jaśniejszą skórę, gdyż jej przodkowie przybyli „zmieszać swą błękitną krew z krwią czarnych poddanych”34, a w Keshanie lud „był mieszaniną ras; smagli arystokraci rządzili społecznością składającą się głównie z Murzynów, a będący u władzy książęta i arcykapłani utrzymywali, iż wywodzą się z rasy białej, rządzącej w mitycznych czasach królestwem, którego stolicą był Alkmeenon”35. Czy jednak mogło być inaczej w krainie, gdzie pieśni Protoafrykanów to „barbarzyńskie zawodzenie pobrzmiewające gniewem lub żądzą krwi”36? Howardowi wydaje się oczywiste, że nie. Ciemnoskórzy wymagają pana, są jak „zwierzęta”. Conana dręczy/zajmuje w tym kontekście w zasadzie tylko jedno: „Jaka to zaraza, wojna czy przesąd wywiodły ludzi tej dawnej białej rasy z ich warowni tak, że zmieszali się i zostali wchłonięci przez czarne szczepy, które ich otaczały?”37. Miksowanie ras nie może bowiem odbywać się z dobrej woli białego człowieka. Coś tragicznego musi się wydarzyć, żeby mogli oni wejść między czarnych i mieszać się z nimi.

Wygląd „czystej krwi” czarnych zawsze odbiega od średniej, jak w Skarbach Gwahlura, gdzie orszak niższych kapłanów składa się z potężnej budowy „czarnych mężczyzn, których skóra” wysyła „świetlne refleksy w drgającym świetle pochodni”38. Ci Protoafrykanie są wyraźnie więksi od białych, silniejsi fizycznie, często określani jako „posągowi”39, „ogromni40” itp. Najczęściej występują nago, jak mężczyzna w lochach czy Kuszyci podczas bitwy w Wieży słonia41. Równie często wyglądają „jak posągi wyciosane z czarnego bazaltu” i ubrani są tylko w sandały i jedwabne biodrowe przepaski42. Typowy obraz to „muskularny, odziany jedynie w przepaskę na biodrach niewolnik (...) dziko wywracając[y] oczami”, gdy „w oddali słychać ponury łoskot tam-tamów”43. Wszyscy ludzie o ciemnej pigmentacji skóry to „czarne bryły wyciosane z nocy”44. Są olbrzymi albo karłowaci, zawsze wyposażeni w fizyczność, która wykracza poza standard, czy to nadmiarem, czy też ubytkiem, ale zawsze przesadą. Wojownik będzie u nich dzikim gigantem, wojowniczka – zmysłową i zwierzęcą kochanką, a szaman „pokraczną istotą”, powykręcanym starcem, karłem. Ich wódz zaś musi być wyjątkowo odrażający. Musi okazać się nim „tłusty karzeł – odrażający stwór przypominający żabę, który, zdawało się, wypełzł z cuchnącej stęchlizną, gnijącej dżungli lub grząskich bagien”, który „pulchne dłonie” zaplata na „wydatnym brzuchu”.Jego kark wygląda „jak jednolity wałek tłuszczu wypychający naprzód niekształtną głowę”, oczy płoną „w czarnej twarzy niczym węgle w osmalonym pniaku”, a „ruchliwość przeczy bezwładności obrzydliwego ciała”45. Jak widać, jest to ewidentnie kuzyn jednonoga i psiogłowca, potwór z bagien, istota z pogranicza ludzkiej rasy, bardziej potwór niż człowiek.

Na pograniczu Turanu w życiu Conana znów pojawia się „olbrzymi, czarnoskóry mężczyzna, odziany jedynie w przepaskę biodrową”46, który uzbrojony jest do tego w „potężną maczugę”47. Gdy dzielny barbarzyńca rozchyla jego „grube, czerwone wargi”, widzi „ostro spiłowane zęby”48. Nagiego czarnego mężczyznę można oczywiście uznać za uosobienie brutalności i dzikości, ale czy tylko? Wampiryzm, kanibalizm, vagina dentata, wszystkie te kierunki interpretacji wydają się w kontekście tej sytuacji godne rozważenia. Jeden z nich okazuje się jednak przeważać: „Łoskot bębna w pobliskiej kępie palm i zwęglone kości w jamie; w jamie, w której przy blasku gwiazd pieczono okropną zdobycz, podczas gdy ludzkie bestie siedziały wokół, czekając na ohydną ucztę”49. Jak się oczywiście okazuje, czarni praktykują kanibalizm. Nie dość, że „Afrykanie” występują tu jako kanibale, to również jako złodzieje, gdyż, jak powszechnie wiadomo, w świecie Conana „niewolnicy z Darfaru byli notorycznymi złodziejami; niewątpliwie część ich łupów przechodziła w ręce Arama Baksha, który płacił za nie ludzkim mięsem”50. Jak widać kanibalizm był silniejszy niż chęć posiadania dóbr materialnych.

Jak się bowiem okazuje, „dla czarnoskórych z Darfaru kanibalizm był czymś więcej niż wynaturzeniem; był nierozdzielną częścią ich upiornego kultu”51. Z kart sagi o Conanie wynika jasno, że religia czarnych to kanibalizm i kopulacja, a jeśli nie wykonują oni właśnie tych czynności, to„warczą między sobą w swoim małpim języku”52, podobni do „wielkich małp”53. Oprócz raczenia się ludzkim mięsem i cielesnych rozkoszy czarni mają jeszcze jedno ważne zajęcie – religijną rozpustę. Ich bogowie nie pozostawiają wątpliwości co do sedna ich religii: „Na olbrzymim tronie nieopodal przeciwległej ściany siedział, patrząc po wieki wieków w kierunku półkolistego wejścia, odlany z mosiądzu potworny Pteor, bóg Pelishtich. Ogromne genitalia odzwierciedlały charakter jego kultu”54. Podobnie bogato zdobiony posąg boga-małpy Hanumana „w groteskowo wyolbrzymionych atrybutach męskości i szyderczym uśmiechu wykrzywiającym zwierzęce rysy odzwierciedlał (…) obrzydliwy sens zdegenerowanego kultu”55. Kwintesencją stosunku Conana i Howarda do Afrykanów jest zdanie o strażnikach Alkemeenonu: „To nie są ludzie! To szare, owłosione diabły poruszające się jak ludzie i mówiące niezrozumiałym bełkotem!”56.

 

1 R.E. Howard, Czarny kolos.

2 R.E. Howard, Cienie w Zambouli.

3 J. Milius, Conan Barbarzyńca, 1982; R. Fleischer, Conan Niszczyciel, 1984; M. Nispel, Conan Barbarzyńca, 2011.

4 Conan the Barbarian, Marvel Comics (1970–1993); Savage Sword of Conan, Marvel Comics (1974–1995); Conan, Dark Horse (2003–).

5 Conan: Hall of Volta, Datasoft, 1984; Conan: The Mysteries of Time, Mindscape, 1991; Conan: The Cimmerian, Virgin Games, 1991; Conan, TDK Mediactive, 2004; Conan, THQ and Nihilistic, 2007; Age of Conan, Funcom, 2008; Conan: The Tower of the Elephant, iOS, 2011.

6 J. d'Amato, seria Ator 1982, 1984; skecz Conan the Librarian w Latającym Cyrku Monty Pythona, 1970; Weird Al Yankowic, UHF, 1989.

7 Szerzej: P. Mills i S. Bisley, seria komiksów Slaine.

8 Szerzej: G.R.R. Martin, seria Pieśń Lodu i Ognia.

9 R.E. Howard, Szkarłatna cytadela.

10 R.E. Howard, Czarny kolos.

11 R.E. Howard, Cienie w Zambouli.

12 R.E. Howard, Szkarłatna cytadela.

13 R.E. Howard, Cienie w Zambouli.

14 R.E. Howard, Szkarłatna cytadela.

15 R.E. Howard, Stalowy demon.

16 R.E. Howard, Czarny kolos.

17 R.E. Howard, I narodzi się wiedźma.

18 Mitra i Isztar są hyboryjskimi bogami najczęściej wzywanymi przez „białych” w sadze o Conanie, a ich cechy fizyczne, formy kultu i inne emblematy zdają się nasuwać wniosek, że są oni mutacjami toposu „ofiary z młodzieńca” i archetypu bogini-dziewicy, czyli oczywistą prefiguracją postaci Jezusa i Maryi.

19 Tu Howard nawiązuje najpewniej do „syryjskiej Afrodyty” Derketo i prostytucji sakralnej, związanej z kultem bóstw płodności i miłości, znanej u ludów starożytnego Wschodu i łączonej m.in. z kultem Isztar, Anahity, Kybele, a w Grecji właśnie Afrodyty. Szerzej: R.E. Howard, Pełzający cień.

20 R.E. Howard, Wieża słonia.

21 Ibidem.

22 R.E. Howard, Ludzie z czarnego kręgu.

23 R.E. Howard, Godzina smoka.

24 R.E. Howard, Ibidem.

25 R.E. Howard, Ibidem.

26 R.E. Howard, Droga orłów.

27 Częsty motyw u Howarda, czyżby było to pokłosie Mothmana?

28 R.E. Howard, Conan i dolina zaginionych kobiet.

29 Ibidem.

30 R.E. Howard, Królowa Czarnego Wybrzeża.

31 R.E. Howard, Conan i dolina zaginionych kobiet.

32 R.E. Howard, Cienie w Zambouli.

33 R.E. Howard, Pysk w ciemnościach.

34 Ibidem.

35 R.E. Howard, Skarby Gwahlura.

36 R.E. Howard, Pysk w ciemnościach.

37 R.E. Howard, Skarby Gwahlura.

38 Ibidem.

39 R.E. Howard, Pysk w ciemnościach.

40 Ibidem.

41 R.E. Howard, Wieża słonia.

42 R.E. Howard, Płomienny nóż.

43 R.E. Howard, Jastrzębie nad Shemem.

44 R.E. Howard, Conan i dolina zaginionych kobiet.

45 Ibidem.

46 R.E. Howard, Cienie w Zambouli.

47 Ibidem.

48 Ibidem.

49 Ibidem.

50 Ibidem.

51 Ibidem.

52 R.E. Howard, Godzina smoka.

53 R.E. Howard, Cienie w Zambouli.

54 R.E. Howard, Skarby Gwahlura.

55 R.E. Howard, Cienie w Zambouli.

56 R.E. Howard, Skarby Gwahlura.

• • •

Czytaj także:

• • •

Przemysław Witkowski (ur. 1982) – poeta, doktor nauk politycznych, redaktor „Odry”, stały współpracownik „Le Monde diplomatique” i Krytyki Politycznej.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information